Byłabym wdzięczna, gdyby komentarze pozostawiane przez Was na Halft-Theos były sensowne i zawierały w miarę bogatą opinie na temat bloga. Wytknijcie błędny, powiedzcie co Wam się podoba, a co nie. Z góry dziękuje i pozdrawiam.

Panna Kunegunda

środa, 23 października 2013

Prolog

Ciemna noc spowijała Dolinę Cichego Króla. Na gwieździstym, bezchmurnym niebie górował jasny księżyc, oświetlał on pobliski las i znajdujące się w jego głębi jezioro. Dolina była miejscem dość odosobnionym, prawie bezludnym. Wzdłuż otoczona wysokimi wzniesieniami, które utrudniały dotarcie do niej.

Stał tam tylko jeden piętrowy dom wykonany z czerwonej cegły, samotny budynek pośród dzikiej przyrody. Jego dach i mury, w których znajdowały się małe podzielone okna, wyglądały na stare, jednak bardzo zadbane. Nad drzwiami, zakończonymi łukiem, wyrzeźbiony został herb przedstawiający trójokom sowę z rozłożonymi skrzydłami i wyciągniętymi pazurami, niczym do ataku.


Na górnym piętrze, w jednym z przestronnych pokoi, siedział na łóżku mały chłopiec, obudzony przez hałasy dobiegające za ścian jego izby. Ziewnął głęboko, a następnie przetarł zaspane, zielone oczka. Powoli wstał z łóżka i ustał obok niego na lekko chwiejnych nogach. Popatrzył w kierunku drewnianych drzwi, za którymi rozchodziły się znajome głosy. Usłyszał, że ktoś biegnie w ich kierunku. Chwile później do pokoju wkroczyła jego matka.

-Luka! Jak dobrze, że już wstałeś -powiedziała Helena patrząc na stojącego synka. Szybko podeszła do dużej, drewnianej szafy i wyciągała z niej ciepły płaszcz, który akurat wpadł jej w ręce.

Dziwne zachowanie matki, przykuło uwagę Luki. Chłopczyk zauważył, że jest ona bardzo zdenerwowana i jakby blada na twarzy. Oczy miała zaszklone i podkrążone, a ciało roztrzęsione. Jeszcze nigdy nie widział jej w takim stanie. Zastanawiał się co mogło doprowadzić, zawszę uśmiechniętą i radosną matkę do takiego stanu. Niestety, żadne logiczne wyjaśnienie nie przychodziło mu do głowy.

-Mamo, co się dzieje? -zapytał zmartwionym głosem.

-Nie bój się, kochanie. Nic strasznego się nie dzieje. Po prostu udamy się na krótki spacer, w końcu mamy taką piękną noc -wyjaśniła, zakładając na niego płaszcz, a następnie złapała go za rękę i wyprowadziła z pokoju. W korytarzu czekał na nich młody blond włosy chłopak, z małą dziewczynką w ramionach, wyglądającą identycznie jak Luka. Miała zamknięte oczy, jednak nie spała, gdyż kurczowo trzymała się młodzieńca.

-Chodźcie szybko! -nakazała Helena, po czym wszyscy udali się biegiem przez korytarze domu, ku tylnemu wyjściu na pobliski las.

Gdy wyszli na zewnątrz, Luka poczuł, że coś niepokojącego dzieje się z barierą ochronną otaczającą dom. Ojciec zawsze mu tłumaczył, że ma ona chronić ich rodzinę przed oprawcami. Podobno wyczuwała osoby, czy stworzenia o złych zamiarach i nie przepuszczała ich przez siebie. Zwykle była słabo wyczuwalna, jednak tym razem było zupełnie inaczej. Luka odbierał ją nad wyraz wyraźnie, była wzburzona i niespokojna, stawała się coraz bardziej niestabilna, jakby broniła się przed czymś ostatnimi resztkami sił.

Rodzina biegła bez wytchnienia przez całe podwórze, nie oglądając się za siebie. Zatrzymali się dopiero na skraju lasu.

-Alan, zabierz ich w bezpieczne miejsce i pod żadnym pozorem go nie opuszczajcie. -Helena podeszła do starszego chłopaka i przytuliła jego i
dziewczynkę, którą trzymał, po czym pocałowała ich w czoło.

-Mamo, przecież mogę iść z tobą. Pomogę ci -zaprotestował Alan.

-Nie! Musisz się zająć swoim rodzeństwem -nakazała, po czym kucnęła przy Luce.

Chłopiec poczuł trzęsące się ciało matki, gdy ta wzięła go w ramiona. Chłopak nie wiedział co się dzieje, jednak ogarnął go głęboki smutek. Miał wrażenie, że to pożegnanie, że już nigdy jej nie zobaczy. Chiał, by matka poszła z nimi, próbował coś powiedzieć by ją zatrzymać, ale żadne słowo nie wydobywało się z jego ust.

-Kochanie, zaopiekuj się Wiktorią. Wiem, że jest ci trudno się z nią dogadać, ale pamiętaj, że jest twoją siostrą -wyszeptała mu cicho do ucha. Pocałowała go w czółko i wypuściła ze swych ramion.

-Mamusiu, czemu nie ma z nami tatusia? -zapytała Wiktoria, która w końcu otworzyła oczy i spojrzała smutno na Helenę.

Matka nie odpowiedziała i szybko odwróciła się do nich plecami. Luka, jednak zdążył zobaczyć wzbierający się gniew na jej twarzy i kilka cieknących po niej łez.

-Opiekujcie się sobą nawzajem -powiedziała niewyraźnym głosem, po czym pobiegła w kierunku domu.

-Mamo! Nie idź! -krzyczała na próżno Wiktoria. Łzy już wzbierały się w jej oczach i niespokojnie wierciła się w ramionach starszego brata.

-Nie płacz, mały łobuzie. Mama niedługo przyjdzie -pocieszył ją Alan, po czym wziął Luke za rękę i poprowadził go szybkim krokiem w głąb lasu.

Przez całą drogę Luka nie wypowiedział ani słowa. Nie wiedział co się dzieje, a czuł ogromny niepokój. Był zrozpaczony całą tą sytuacją. Serce biło mu jak oszalałe, a w oczach wzbierały się łzy, które próbował powstrzymywać.

-Wiecie jak dotrzeć do jeziora? -spytał się nagle Alan.

-Tak. Stryj Lucjusz często nas tam zabierał -odpowiedział Luka. 

-No dobrze. Idźcie tam i poczekajcie, niedługo z mamą do nas wrócimy.

-Alan, nie idź! -krzyknęła Wiktoria, gdy starszy brat postawił ją na ziemie.

-Alan, co się dzieje? -spytał Luka.

-Nie bój się mały łobuzie, niedługo wrócę -Alan próbował uspokoić małą Wiktorie, która znów byla bliska płaczu. Mocno ją uściskał i pocałował w czółko, co trochę udobruchało.

-Umówmy się, że powiem wam wszystko, gdy się znowu zobaczymy -zwrócił się do Luki, mierzwiąc mu włosy na pożegnanie. Spojrzał ostatni raz na rodzeństwo, po czym biegiem ruszył w kierunku domu. 

Luka popatrzył chwile na odbiegającego brata, po czym spojrzał na stojącą obok siostrę. Nie miał ochoty na zajmowanie się nią, ale przypomniało mu się co rzekła mu matka. Postanowił, że zaopiekuje się Wiktorią do jej powrotu.

-Dalej, chodź! -Złapał ją za rękę i zaczął prowadzić w stronę jeziora. Tysiące razy chodził po tym lesie i nie było dla niego problemem odnalezienie drogi, nawet w ciemną noc, dlatego na miejsce dotarli dość szybko. 

-Co teraz mamy zrobić? -zapytała Wiktoria, rozglądając się po okolicy.

-Skąd mam to wiedzieć? -Luka zastanawiał się, gdzie teraz mają się udać. W końcu nie wiedział jaki był cel przyjścia tu. -Chodź usiąść na pomoście, tam może coś wymyślimy.

Pociągnął Wiktorię w kierunku brzegu jeziora, gdzie usiedli na twardych deskach. Postanowili, że zaczekają tu na rodziców i brata. Jednak oczekiwania trwały tak długo, że pogrążyli się w błogim śnie.


Pozdrawiam

Panna Kunegunda

7 komentarzy:

  1. WSPANIAŁE! piszesz bardzo ciekawie :) łatwo można sobie wyobrazić sytuację ;D bardzo fajny blog.Kiedy kolejna notka??? bo ja moją już piszę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jesteś Yuki75, czy mi się wydaje?
    Dzięki za komentarz :) Nad notką właśnie pracuje, chyba na jutro powinna być. A Twoja będzie jeszcze dzisiaj?

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Panno Kundegundo,

    Zgodnie z obietnicą- zaczynam lekturę Twojego opowiadania.
    Moje pierwsze wrażanie są jak najbardziej pozytywne: na początek zaskoczyła mnie długość prologu, który na spokojnie mógłby zostać jednym z pierwszych rozdziałów. Ale zdecydowałaś inaczej i może chwała Ci za to, bo treściowo jest to bardzo spójny tekst.

    Początek zaczął się dość mroczno- mamy noc i spowitą ciemnościami dolinę. A dalej wcale nie robi się weselej (chociaż powtórzę się, to DOBRZE, bo z tekstu wygląda, że całkiem odpowiadają Ci takie klimaty;)). Mamy obraz dziecka, które nagle musi opuścić dom: niezależnie od tego, czy dzieje się to w realnym czy fantastycznym świecie, to zawsze jest niepokojące wydarzenie. Dodatkowo przymuszone pojawieniem się jakiegoś nieokreślonego zła, które, jak podejrzewam, przybierze bardziej konkretne postacie w dalszych rozdziałach;)

    Co do Twojego warsztatu- akcja jest poprowadzona wartko, ale niestety wkradły się jakieś drobne błędy, które pewnie wynikają z pośpiechu:

    @"Nad drzwiami zakończonymi łukiem, wyrzeźbiony został herb- powinien być przecinek po "drzwiami"

    @"-Mamo, przecież mogę iść z tobą. Pomoge ci. -Kłócił się Alan."- Zgubiłaś haczyk przy ę w wyrazie "pomogę". Dodatkowo, zamiast słowa "kłócił" użyłabym "zaprotestował", albo "zaperzył się"- ale to już tylko moja propozycja;)

    @"-Nie! Musisz się zająć swoim rodzeństwem. -Nakazała, po czym kucneła przy Luce." haczyk przy ę w wyrazie "kucnęła"

    @"Chiał by matka poszła z nimi" powinno być "chciał", a po tym wyrazie musiałby nastąpić przecinek

    @"-Nie bój się mały łobuzie, niedlugo wróce." -> "niedługo wrócę"

    To tyle;) Zabieram się za rozdział pierwszy- zaintrygował mnie ten prolog;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Droga Panno Kunegundo!

    Bardzo cieszy mnie, że mój blog- a przynajmniej pierwsza część- cię nie zawiodła ^^

    Pomysł na pisanie z punktu widzenia zwierzęcia wzięłam z jednej z książek z serii DragonLance, która zaczęłam czytać jeszcze chyba w podstawówce. Jedna z nich zaczynała się od sceny pisanej z punktu widzenia… kozy. Wtedy tak bardzo mnie to zaskoczyło (bo jak to możliwe, że mnie to wtedy zaciekawiło?!), że zawsze chciałam takiego chwytu użyć.

    Modnie ubrany gigant w adidaskach? xD Podoba mi się :P Ale nie mogę zdradzić, czym jest TO, bo to kluczowa kwestia w fabule ^^

    A za radę dziękuję, jednak… Zanim jeszcze umieściłam taką wersję na blogu, próbowałam również wersji, gdzie wyróżnione słowa są zapisane tylko z dużej litery i jakoś mi nie odpowiadała. Chociaż muszę przyznać, że słowa pisane caps lock'iem też rażą mnie w oczy :( Ale zastanowię się nad tym jeszcze (czyt. będę napastować znajomych pytaniami, która wersja bardziej by im odpowiadała i zobaczymy, która wygra :P)

    Rozumiem i sama preferują taki sposób ^^ Mój internet częściej nie działa niż działa, więc przeszukiwanie blogów aby na coś odpowiedzieć byłoby czasochłonne, męczące i czasami nawet niewykonalne :(

    Szczerze mówiąc to najpierw był nick, a później obejrzana Księżniczka Mononoke ^^ Słowo mononoke oznacza mściwego ducha i właśnie w ramach zemsty powstał nick (grałam z braćmi w grę RPG i każdy, kto chciał się ze mną porozumieć musiał najpierw napisać mój nick, co jest dość trudne… słuchanie przekleństw dobiegających z sąsiedniego pokoju i żądań bym nick zmieniła było niczym miód na mą duszę xD). Aczkolwiek bardzo tamto anime lubię ^^

    Natomiast twój blog został mi polecony już jakiś czas temu przez Tosię od Werewolf Fullmoon i właśnie zbierałam się do pisania komentarza (co u mnie nie jest wcale taką prostą sprawą, bo czasami potrafię analizować co drugie zdanie, czy najmniejszy gest jakiejś postaci >.<)- ale powinien pojawić się na dniach! Skończę nadganiać komentarze na blogu Alex i wtedy przejdę do twojego :) W tej chwili mogę powiedzieć, że całość bardzo mi się podobała- widać, że jest bardzo dobrze przemyślana. Pomysł- oryginalny. Postacie- szczególnie Luka!- są wyraziste. Ale najbardziej przyciąga aura tajemniczości, jaką zbudowałaś wokół całej rodziny. Ale teraz rozpisywać się nie będę i wszystko na spokojnie i szczegółowo napiszę w komentarzu dotyczącym rozdziałów ^^ Widzę tylko jedną dużą wadę. Długość. 4 rozdziały i prolog! A ja chce przeczytać więcej! :D

    Pozdrawiam ciepło,
    Mononoke

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj :)
    Wybacz, że odpisuję tutaj, a nie pod nowszym rozdziałem. Powiem Ci, że bardzo zaintrygował mnie twój prolog, i że w wolnym czasie z chęcią nadrobię pozostałe rozdziały ;D
    Literówka -> ''Idźcie tam i poczekajcie, niedługo z mamą i tatą do nas wrócimy.'' nas -> was

    A co do odpowiedzi, to nie wiem czy to miałaś na myśli..
    „Wszystko zaczęło się od miłości - świat, ludzie, przedmioty, rośliny...” - odnoszę się tu do stworzenia świata xD Bóg stworzył świat i nas abyśmy go miłowali i jego dzieło. A ludzie są owocem miłości dwóch mu podobnych. Przedmioty są owocem miłości człowieka do jakiejś czynności, jego pasji, pracy. A rośliny odnoszą się do stworzenia świata i miłości ludzkiej do natury. To my udoskonalamy i często dbamy o naszych towarzyszy życia... Jest wiele wytłumaczeń, a każdy i tak zrozumie to inaczej. I to jest fajne :) Mam nadzieję, że taka odpowiedź Cię usatysfakcjonuję.
    Bardzo trafne porównanie ''Kotów'' do aktorów. W sumie to utożsamiam się właśnie z jednym takim kotem xD ten stres, że jak się pokażesz nowemu nauczycielowi z lepszej strony, a on się ciebie uczepi. Albo jak pokażesz prawdziwego siebie nowym znajomym, a oni nie zaakceptują Ciebie takim jakim jesteś... Stres jest ^^ Ale maska powili zanika :) Może zdąży do trzeciej klasy. Masz może gdzieś ten felieton? Z chęcią bym go przeczytała :) Jestem bardzo ciekawa jak to wszystko ujęłaś.
    Ech i znowu się rozpisałam xD
    Dziękuję za ciepłe słowa na swoim blogu.
    Pozdrawiam i życzę nieustającej weny.

    OdpowiedzUsuń
  6. Zacznę od literówek:
    1) "Chiał, by matka poszła (...)" - Chciał.
    2) "(...) ale żadne slowo nie wydobywalo się z jego ust" - słowo i wydobywało.
    3) "(...) Luke za rękę i poproawdził go (...)" - poprowadził.
    4) "Mocno ją uściskał i pocałował w czułko, co trochę udubruchało." - na końcu udobruchało dziewczynkę/siostrę? Bo tak, to troszkę brzmi ono bezsensu...
    5) "Chodź usiąść na pomoście, tam może coś wymyślimy." - usiądź.

    Prolog interesujący, znikam w rozdziale pierwszym :).

    Ps. Alan pewnie zginie, o rodzicach nie ma co wspominać, a rodzeństwo będzie musiało przetrwać i jakoś się wspierać! Już mi ich szkoda :(

    OdpowiedzUsuń
  7. Wspaniały blog. :) Masz świetny styl pisania i bardzo ładne opisy. Zapowiada się ciekawa historia,chętnie przeczytam dalej, to dopiero prolog, więc niewiele więcej mogę powiedzieć.
    Pozdrawiam Carlie S
    PS: Zapraszam do siebie -> http://before-you-fall-down.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń