Byłabym wdzięczna, gdyby komentarze pozostawiane przez Was na Halft-Theos były sensowne i zawierały w miarę bogatą opinie na temat bloga. Wytknijcie błędny, powiedzcie co Wam się podoba, a co nie. Z góry dziękuje i pozdrawiam.

Panna Kunegunda

niedziela, 27 października 2013

Rozdział I

Jak na początek lata, był wyjątkowo upalny dzień. Jeden z pociągów pośpiesznych jechał właśnie po rozżarzonej od słońca, żelaznej drodze. Mijał nudne, wiejskie krajobrazy; pola pszenicy, jęczmieniu czy żyta lub pojedyncze drzewa rosnące co jakiś czas nieopodal torów.

Trzydzieści- siedem, trzydzieści-osiem, trzydzieści- dzie... Co ja robię? Pomyślał chłopak siedzący w jednym z przedziałów pociągu. Wyglądał na znudzonego, wręcz zmęczonego tą podróżą. Siedział nonszalancko na skórzanym, niebieskim siedzeniu, wodząc niebieskimi tęczówkami po obrazie, rozciągającym się za oknem. Gęste, blond włosy ułożone były w artystyczny nieład, a ich pasma swobodnie opadały na bladą twarz. Miał wydatne kości policzkowe i wyraźnie zarysowany podbródek. Chude, ale zarazem wytrenowane ręce wychodziły spod białego podkoszulka. 

-Przez twoją bezmyślność, z nudów liczę drzewa -powiedział beznamiętnie chłopak.

-Co przeze mnie?! Sasha, to nie moja wina! -oburzył się drugi z pasażerów, leżący na siedzeniu naprzeciw swojego towarzysza.

Sasha spojrzał na swojego kuzyna z politowaniem.

-Luka, pytałem ci się czy wziąłeś kamień. Powiedziałeś, że tak.

-Powiedziałem, że myślę, że wziąłem, a to jest różnica. Dlatego to nie moja wina, że musimy podróżować w ten sposób -wyjaśnił Luka. Leżał wygodnie rozłożony na siedzeniu pociągu. Posiadał dziewczęcą urodę, o posturze podobnej do swego kuzyna, chodź był nieco niższy od niego. Blada cera, oliwkowe oczy, oraz krótkie, blond włosy, sterczące w nieładzie we wszystkich kierunkach. Miał na sobie biały podkoszulek ze śmiesznym napisem i mocno poprzecierane dżinsy.

-Masz rację. To moja wina, bo mimo iż wiem, że jesteś nieodpowiedzialny to nie sprawdziłem tego -Sasha po tylu latach spędzonych z Luką był już przyzwyczajony do tego, że musi go pilnować. Niestety często bywa to bardzo męczące i irytujące szczególnie, gdy nieodpowiedzialność kuzyna negatywnie odbija się na nim samym. 

-Daj spokój, Sasha. Powinieneś cieszyć się chwilą relaksu i odpoczynku. Ostatnimi czasy ciągle mamy nad głową, kogoś z rodziny. Wiecznie słychać; „ucz się” albo „trenuj”. To już się staje nie do zniesienia.

Sasha nie przepadał za narzekaniami kuzyna, ponieważ w większości były to stękania z błahych powodów. Nawet teraz. Luka nie powinien mieć żadnych pretensji co do podróży po rodzinie, ponieważ takie wyjazdy zdarzają się dość często. Co prawda krewni, jeśli chodzi o treningi, są bardzo wymagający i wiele od nich oczekują, jednak powinien już się do tego przyzwyczaić.

-Wiesz, nie chcę cię martwić, ale to normalne. Przynajmniej na razie -odparł Sasha.

-No wiem, wiem.

Jechali jeszcze godzinę nim pociąg się zatrzymał na oczekiwanej przez nich stacji. Była ona dość zatłoczona. Ludzie masowo to wsiadali, to wysiadali z wagonów. Inni natomiast niecierpliwie czekali na swój pociąg, siedząc na metalowych ławkach, tuż pod szklanymi daszkami. Wszędzie było słychać terkoczący dźwięk kół od walizek, jeżdżących po betonowym chodniku. Przerywany był jedynie głośnymi rozmowami ludzi, czy też głosem kobiety wydobywającym się z megafonów umieszczonych na stacji. 

-Chaos -sasha podsumował jednym słowem stan panujący na peronie. 

-Czego się spodziewałeś w godzinach szczytu? Lepiej chodź poszukamy jakieś taksówki -zaproponował Luka w ogóle niezdziwiony tym harmidrem.

Opuścili stacje wchodząc na ulice miasta. Zewsząd wznosiły się bloki, czy też duże markety. Ludzie, zniecierpliwieni, podenerwowani, zabiegani, tłoczyli się na betonowych chodnikach. Sashy przypominali oni machiny, roboty śpieszące się by wykonać kolejne zadania. Wymyślane i zapisywane w ścisłych harmonogramach, które każdego dni wyglądały identycznie. Marna wegetacja -pomyślał.

Wkrótce udało im się znaleźć taksówkę. Jechali bardzo długo, najpierw przez miasto, a później przez dużo mniej zamieszkane tereny.

-Proszę skręcić w prawo -powiedział Sasha do taksówkarza, gdy jechali mało uczęszczaną drogą otoczoną z obu stron lasem świerków.

-Przepraszam, ale tu nie ma żadnej drogi pobocznej -powiedział niepewnie taksówkarz, zwalniając pojazd i zerkając na prawą stronę.

Sasha w ogóle nie był zdziwiony, tym że mężczyzna nie jest w stanie jej zobaczyć. Ścieżka miała prowadzić na rozległe tereny należące do jego klanu, gdzie znajdowała się posiadłość, do której zmierzali. Obszar ten ten był otoczony przez dość specyficzne rośliny z pozoru wyglądające na niczym nie wyróżniające się świerki. Jednak dla zwykłych ludzi były niczym brama, której nie mogli przekroczyć. Człowiek, który wejdzie do niego z zamiarem przedostania się na drugą stronę, stanie się niczym dziecko - błądzące bez celu, otumanione i bezmyślne. Zagubiony człowiek, po kilku minutach, częściej godzinach wyjdzie z lasu dokładnie w tym samym miejscu, w którym do niego wszedł. Jednak dla Sashy i jemu podobnych, las nie był żadną przeszkodą. Z łatwością mogli go przebyć w ciągu jednej chwili. Dla nich brama zawsze była otwarta.

-Proszę się przyjrzeć -powiedział Sasha do taksówkarza i w tym momencie, jakby za pomocą magii, z prawej strony pojawiła się wąska droga wiodąca przez las.

-Rzeczywiście jest -ucieszył się mężczyzna.

Reszta podróży minęła zadziwiająco szybko. Taksówka zatrzymała się przed zamkniętą, czarną bramą nad którą zwisał herb przedstawiający sowę z trzema oczyma, z rozłożonymi skrzydłami i wyciągniętymi pazurami. Sasha wyszedł z samochodu, a za nim wywlekł się Luka, głośno ziewając i przecierając zaspane, zielone oczy. Kierowca wyciągnął z bagażnika ich torby i położył je na ziemię, po czym spojrzał na Sashe z oczekiwaniem. Chłopak domyślał się czego chce. Podszedł do jednej z torb i wyciągnął mały skórzany woreczek, w którym coś zabrzęczało. 

-Niestety nie posiadamy pieniędzy, których pan używa, ale myślę, że to pana zadowoli -powiedział podając woreczek taksówkarzowi.

Mężczyzna popatrzył się na Sashe z podejrzeniem, ale wziął pakunek, zaraz go otwierając. Zajrzał do środka i na jego twarzy pojawiło się zaskoczenie. Wyjął z niego jedną z dziewięciu szczerozłotych monet, znajdujących się w woreczku. Obejrzał ją dokładnie, po czym zwrócił się do Sashy.

-Pan mówi poważnie?

-Mam nadzieje, że to wystarczy?

Kierowca otworzył szeroko usta, jakby chciał coś powiedzieć ale w odpowiedzi machał tylko twierdząco głową.

-Nalegam by pan chwile tu poczekał, przyśle kogoś by pana wyprowadził z tych terenów -rzekł Sasha, na co mężczyzna posłusznie mu przytaknął.

Nie zwracając już najmniejszej uwagi na taksówkarza, który nadal niczym zaczarowany wpatrywał się w woreczek, Sasha wziął swoją torbę i ruszył wraz z Luką ku czarnej bramie. Za nią rozciągał się znajomy ogród, który nic się nie zmienił pod ich nieobecność. Stare jabłonie jak zwykle bujnie owocowały w smaczne owoce, niestety teraz jeszcze zielone. W cieniu wielkich klonów siedziało kilka pawi, chcących zaznać spokoju od słońca. Kawałek dalej słychać było ciche kumkanie żab, które chowały się w trzcinie porastającej brzegi stawku. Wuj Tomasz, który był kuzynem jego ojca, za każdym razem kiedy ich odwiedzał przesiadywał nad wodą godzinami łowiąc ryby dla zabawy. Parę lat temu wybudował tam długi pomost, by było mu wygodniej oddawać się "rozrywce". W przeciwieństwie do wuja Tomasza, Sashy jedynie co się podobało w tym brudnym stawku to białe lilie unoszące się na jego powierzchni. Nie wiedząc czemu zawsze przykuwały jego uwagę.

Kuzyni szli przez ogród szeroką dróżką wyłożoną małymi, kolorowymi kamieniami, porośniętą po bokach niskim żywopłotem. Gdy dochodzili już do posiadłości, na spotkanie im wyszedł stary mężczyzna w czarnym fraku, a za nim dwie młode kobiety ubrane w stroje pokojówek. Gdy do nich doszli, cała trójka się ukłoniła. 

-Panowie, czemuż tak późno zawitaliście w domu? Czyżby panowie zapomnieli pierścieni i musieli podróżować w tradycyjny sposób? -zapytał staruszek.

-Istotnie -odpowiedział Sasha spoglądając na Luke.

-No dobra, skończmy już tą bezsensowną dyskusje! Dotarliśmy tu i to jest najważniejsze. Sasha nie będziemy cię obwiniać za twoje roztargnienie -zaśmiał się Luka, po czym przeciągnął się, ziewnął i dodał po chwili: -Jestem zmęczony tą podróżą, więc pójdę już do siebie.

-Paniczu, nie powinieneś najpierw przywitać się z panem Lucjuszem? -zapytał niepewnie siwy mężczyzna.

-Wujaszek zrozumie jaka nieprzyjemna była moja podróż. Zapewne nie będzie mieć nic przeciwko temu, bym poszedł odpocząć -odrzekł Luka i powolnym krokiem odszedł w stronę wejścia do dworku.

Sasha go nie zatrzymywał, chociaż wiedział, że jego zachowanie jest nietaktowne. Przyjęło się, iż w pierwszej kolejności powinno przywitać się gospodarza.

-Horacy, przed bramą stoi taksówkarz, wyprowadź go za las. Tylko weź ze sobą kamień, by później szybko wrócić.

-Taksówkarz, któż to paniczu? -zapytał staruszek.

-Po prostu wsiądź do jego pojazdu i pokieruj nim tak, by opuścił to miejsce. 

-Tak, paniczu -Horacy lekko się ukłonił i udał się ścieżką ku czarnej bramie, gdzie czekał taksówkarz.

-Zajmijcie się moimi rzeczami! -polecił Sasha, pokojówkom stojącą obok niego, a następnie wskazał na torby leżące na ziemi. 

-Możesz być pewny paniczu, że odpowiednio zajmiemy się pańskim pakunkiem -powiedziała jedna ze służek, po czym obie się ukłoniły.

Sasha odszedł od kobiet i począł kierować ku dworkowi. Od bardzo dawna nie przekraczał jego progu, a jeśli tak to tylko na krótki moment. Było to spowodowane jego ciągłymi podróżami po rodzinie, podczas których trenował i rozwijał swoje umiejętności bojowe.

Nauka pod okiem krewnych była obowiązkiem każdego i trwała do osiągnięcia wieku pełnoletniego, czyli dwudziestu czterech lat. Częstotliwość i długość takich wyjazdów w pełni zależała od uzdolnienia młodzika. Jeśli był on wybitny, to na takie nauki jeździł rzadko, tylko ofermy musiał prawie cały swój czas poświęcić na treningi. Sasha właśnie był jedną z nich.

Od najmłodszych lat miał problemy z umiejętnościami mentalnymi. Nie był w stanie nawet ich obudzić. Było to dość dziwne, ponieważ Sasha powinien mieć idealne predyspozycje do tego, należał do głównej gałęzi klanu i posiadał wybitnie utalentowanych rodziców. Choć nie mówiono o tym głośno, Sasha przez swe beztalencie, był nazywany "zakałą Lucjusza". Większość rodziny traktowała go jak czarną owoce, unikała, spychała na bok. 

Sasha w końcu zrezygnował z prób rozwinięcia zdolności mentalnych i w pełni poświęcił się sztuce walki białą bronią. Ojciec z początku nie był z tego zadowolony, ponieważ umiejętności umysłowe zawsze uważał za coś bardzo ważnego. Były dla niego spuścizną po Wielkich Przodkach i potęgą klanu. Ojciec się zgodził, ale pod pewnym warunkiem, między innymi jego ostatnimi słowami skierowanymi do Sashy były; "Nie będę cię zatrzymywał, jeśli chcesz kształcić się w innym kierunku. Jednak chce, żebyś całkowicie się temu oddał. Dlatego nie chce cię widzieć Aleksandrze, w domu dopóki nie ukończysz treningu i nie staniesz się dostatecznie silny." Tak więc, ostatnie pięć lat poświęcił na naukę u dalekich członków rodziny. Włożył w to ogromny wysiłek i staranie, gdyż chciał by ojciec był z niego dumny. Pragnął pokazać mu, że nie jest nic niewartą zakałą rodziny. W końcu mu się to udało, sprostał postawionych przez ojca wymaganiom i bez żadnych przeszkód mógł wrócić do domu.

Chłopak wszedł na ganek, krytego daszkiem opartym na kolumnach, których głowice miały piękne zdobienia przypominające liście akantu. Wszedł przez dwuskrzydłowe drzwi do środka. Salon był oświetlony przez promienie słońca wpadające przez duże okna. Białe ściany były zdobione piaskowcem i starymi obrazami przedstawiającymi różnego rodzaju krajobrazy. Po lewej stronie salonu tuż obok klasycznego, pięknie oprawionego kominka stały dwie sofy z ozdobnymi poduszkami i malutki, ręcznie rzeźbionym stolikiem. Za to z prawej znajdował się duży regał zapełniony książkami, a przy nimi kilka wygodnych foteli i drewniana lampa podłogowa. Gdzie nie gdzie stały rośliny w dużych doniczkach, które właśnie czyściła z kurzu jedna ze służek. Kobieta, widząc Sashe lekko się ukłoniła.

Chłopak wszedł po schodach, okrytych pięknym dywanem z złotymi haftami, na pierwsze piętro i ruszył przez długie korytarze. Zatrzymał się chwile później, przed jednymi w wielu drzwi znajdujących się na tym poziomie. Wyciągnął rękę by je otworzyć, jednak nie wiedząc czemu, zawahał się.

-Weź się w garść -powiedział cicho do siebie, po czym wziął głęboki oddech i wszedł do środka gabinetu.

W pierwszej chwili oślepił go blask promieni wpadających przez wielkie okno, zachwiał się, ale szybko przyzwyczaił się do światła i odzyskał równowagę. Rozejrzał się po pokoju. Nie zmienił się on w ogóle od jego ostatniego pobytu tu. Beżowe ściany były praktycznie w całości pokryte przez wielkie ponure obrazy, czy też ogromne szafki na książki. Zgaszone, szklane żyrandole swobodnie zwisały z białego sufitu. Biurko, stojące na przeciwko niego było zawalone stertą papierów, które zapewne były wielokrotnie przerzucane przez Lucjusza. On sam siedział na środku gabinetu, w dużym fotelu przy niewielkim stoliczku popijając herbatę. 

-Długo ci zajęło dotarcie tutaj, Aleksandrze -powiedział Lucjusz nawet na niego nie zerknąwszy. 

-Witaj ojcze. Przepraszam, że tak długo kazałem ci czekać. Niestety przez moją niedbałość, nie dopilnowałem Luki by zabrał pierścienie, dlatego musieliśmy podróżować tradycyjnymi środkami komunikacji.

-Rozumiem -odpowiedział biorąc łyk herbaty po czym kontynuował: -W takim razie, gdzie jest twój kuzyn, Aleksandrze? Czemuż to nie przyszedł się ze mną przywitać? 

-Wybacz mu ojcze, ale ta podróż go tak zmęczyła, że nie miał już siły by się z tobą spotkać -zaczął wyjaśniać Sasha. Był trochę niepewny reakcji ojca na zachowanie Luki, ponieważ przykładał on szczególną uwagę do etyki i tradycji. Dodatkowo Sasha był odpowiedzialny za kuzyna i na niego spadną konsekwencje jego zachowania. 

-Chcesz powiedzieć, że człowiek naszego gatunku jest na tyle zmęczony po zwykłej podróży, by nie móc nawet się ze mną przywitać? -zapytał Lucjusz w końcu patrząc karcąco na syna. 

Sasha nic nie odpowiedział, zdawał sobie sprawę, że te wyjaśnienia brzmią naiwnie.

-Widzę, że Lukas nawet pod opieką dalszych krewnych nie nauczył się podstaw etykiety.

-Przykro mi.

Lucjusz skończył pić herbatę i odłożył filiżankę na stolik, po czym oparł głowę na dłoni spoglądając na młodzieńca.

Jego błękitne tęczówki przeszywały na wskroś Sashe. Jasne włosy z paroma siwymi pasmami były zaczesane do tyłu i zlewały się z bladą cerą. Sasha odziedziczył wygląd praktycznie w całości po nim, prawie. Lucjusz, w przeciwieństwie do niego był potężnie zbudowanym mężczyzną o szerokich barkach i budowie wojownika. 

-Aleksandrze pamiętasz co ci powiedziałem ostatnim razem, gdy tu się widzieliśmy? -zapytał po chwili milczenia. 

-Każde słowo.

-W takim razie przychodząc tu uważasz, że jesteś już wystarczająco silny by sprostać wymaganiom głównej gałęzi rodziny?

Sasha nie wahał się z odpowiedziom, ponieważ wiedział, że ojciec nie toleruje słabości, jednak nim zdążył ją wymówić, do gabinetu ktoś wszedł, tym samym przerywając mu.

-Witaj ojcze -powiedział podchodzący chłopak. Wyglądał na kilka lat starszego od Sashy. Gęste, pasma blond włosów unosiły się z każdym jego krokiem. Wyniosłe, niebieskie tęczówki były skierowane prosto na stojącego obok Sashe. Jednak nie tylko jego spojrzenie było dumne, cała jego postawa prezentowała się elegancko i nonszalancko. Odziany był w idealnie dopasowany garnitur, który tylko podkreślał jego dobrze zbudowane ciało. 

-O... widzę, że nareszcie przybyłeś mój drogi bracie -powiedział nowo przybyły blondyn. 

-Witaj Fabianie -przywitał się od niechcenia Sasha. Nie podobało mu się przybycie brata, akurat w tym momencie. Jego obecność przeszkadzała mu w rozmowie z ojcem. 

-Chwileczkę, myślałem, że zastane tu również Luke. Czyżby już tu był, ojcze?

-Nie było go tu wcale -odpowiedział beznamiętnie Lucjusz.

-Słucham? Jak go tu nie było?! Ojcze nie powinieneś mu pozwalać na takie beztroskie zachowanie i brak szacunku wobec ciebie. Pozwól ojcze, że go przyprowadzę.

-Idź, a ja w tym czasie dokończę rozmowę z Aleksandrem.

Fabian tylko skinął głową i wyszedł. Sasha lekko się uśmiechnął widząc roztargnienie Fabiana, jednak ten wyraz z niego szybko zniknął. Spojrzał się poważnie na ojca.

-Ponawiam pytanie Aleksandrze. Czy uważasz, że jesteś gotowy, aby spełnić moje oczekiwania? -zapytał Lucjusz. 

-Obiecuje, że więcej cię nie zawiodę ojcze.

*****

Po tym jak Luka wymigał się od spotkania ze stryjem, natychmiast udał się do jednego z pokoi, znajdującego się na pierwszym piętrze budynku. Wszedł do niego bez pukania. Od razu do jego nozdrzy dotarł słodki zapach perfum. Wszedł do niego po jasnych panelach, cicho zamykając za sobą drzwi. Pokój był duży, a każda z jego ścian miała innego koloru, wyblakłą barwę. Wisiały na nich kolekcja obrazów, przedstawiających małe dziewczynki ubrane w wymyślne suknie. Na białych meblach był mały bałagan, gdzie nie gdzie walały się książki, ubrania, czy papierki po cukierkach.

Dziewczyna leżała na łóżku, odwrócona tyłem do Luki, czytając książkę. Podszedł do niej skradając się cichaczem na palcach, zupełnie tak jak robił to w dzieciństwie. Gdy znajdował się tuż za nią naglę krzyknął, chcą ją przestraszyć, lecz ona nawet nie drgnęła. Przez chwilę się zdziwił, jednak po chwili dostrzegł kabelki wychodzące z jej uszu i wijące się wzdłuż ciała. Nachyli się nad nią i wyciągnął jedną z słuchawek. 

-Dzień dobry -powiedział jej do ucha. 

Odwróciła się jak oparzona w stronę chłopka. 

-Luki! -krzyknęła uradowana rzucając mu się na szyje: -Miałeś przyjechać wcześniej. Czekałam na ciebie. Nawet obudziłam się specjalnie o dziewiątej. 

-Taa... rzeczywiście wcześnie -powiedział drażniąco Luka. Nie widział siostry przez kilka miesięcy i brakowało mu jej, szczególnie pośród snobistycznych krewnych, z którymi musiał się użerać. Jednak, najwyraźniej ona również stęskniła się za nim, z czego chłopak się szczerze ucieszył. 

-No, a nie? Nawet stryj mnie pochwalił -Rzekła dumna wypuszczając go z objęć. 

Luka gdy został uwolniony z jej uścisku, przyjrzał się jej pierwszy raz od tak dawna. Niewiele się zmieniła, blada, gładka cera i zielone oczy. Długie, blond włosy z różowymi pasmami z tyłu, sięgały jej aż do pasa. Czarne rurki i obcisła biała bluzka podkreślały jej zgrabne, chude ciało.

-Co tak się na mnie patrzysz? Praktycznie to samo odbicie widzisz codziennie w lustrze. Jak zrobisz sobie różowe pasemka, to znowu przestaną nas rozróżniać -powiedziała uśmiechając się złośliwie.

Luka zaśmiał się z stwierdzenia siostry. Rzeczywiście byli jak dwie krople wody, ale trudno się temu dziwić, w końcu byli bliźniakami. Przypomniały mu się czasy z dzieciństwa, kiedy to zdarzało się, że mylono ich ze sobą. Przytrafiało się to, szczególnie często dalszej rodzinie. Jednak nie przeszkadzało im to, wręcz przeciwnie, często wykorzystywali to do płatania psikusów krewnym. 

-Dawno wróciłaś do domu? -zapytał Luka siadając na krawędzi łóżka: -Jak było u szanownej cioteczki Józefiny? Nigdy jeszcze jej na oczy nie widziałem. To prawda co o niej mówią?

-Daj spokój. Wielka, napuszona dama. Uczyła mnie tej swojej etykiety, jednak gdy zauważyła, że nie przynosi to żadnych efektów wściekła się i przestała ze mną rozmawiać. Na szczęście wyjazd się skrócił i to znacznie, bo z sześciu miesięcy na trzy.

-A to czemu?

-Nie wiem. Wujaszek Lucjusz kazał mi wrócić.

Rozmawiali jeszcze przez parę minut, głównie o swoich wyjazdach po rodzinie. Luka był naprawdę szczęśliwy, że może beztrosko spędzić czas z siostrą, czego już od dawna nie mógł robić. Niestety tą chwile relaksu przerwało pukanie do drzwi.

-Wejdź Vanesso -powiedziała Wiktoria.

Luka domyślał się, że to pokojówka dobija się do drzwi, jednak się pomylił. Do pokoju wszedł blond chłopak w garniturze.

-Wiktorio, czy jest u ciebie... -Fabian nie dokończył.

Luka poczuł na sobie wściekłe spojrzenie kuzyna. Nigdy za nim nie przepadał, choć musiał z nim mieszkać pod jednym dachem.

Fabian był jego kompletnym przeciwieństwem, przez co już od najmłodszy lat dochodziło między nimi do sprzeczek. Często z byle powodu, ponieważ starszy kuzyn potrafił upominać i krytykować każdą błahostkę związaną z jego zachowaniem. Jednak nie tyczyło się to tylko jego, gdyż do Wiktorii miał taki sam stosunek. Fabian w przeciwieństwie do nich był poważnym, zdyscyplinowanym elegancikiem, który zawsze dbał o porządek w rodzinie. Nie pozwalał sobie i innym na łamanie zasad. Denerwowały go nawet najmniejsze wygłupy. Przez co zyskał duży szacunek w oczach większości rodziny, jednak dla Luki jego postępowanie było przesadzone i sztywne.

-Kogo ja widzę -powiedział Fabian z ironią w głosie. 

-Witaj drogi kuzynie, jak myśmy dawno się nie widzieli. 

-Luka, odpowiesz mi na jedno pytanie? -zapytał Fabian.

-Słucham. 

-Co ty tu robisz?! 

-Siedzę, nie widać?

-Wiem Luka, że nie jesteś obyty w towarzystwie i raczej nie wygląda na to, aby twoja bezczelna osoba w jakimkolwiek stopniu raczyła się zmienić, więc pozwól, że cię nauczę jednej z dobrych manier.

-Jakiej to?

-Wynoś się przywitać z moim ojcem! -krzyknął Fabian wskazując ręką na drzwi. 

-Widzę, że nie tylko on jest pozbawiony dobrego wychowania, Fabian -wtrąciła Wiktoria.

-Milcz! Ty jesteś taka sama jak on! -warknął Fabian. 

-Nie wrzeszcz na nią! -Luka wstał gwałtownie z łóżka. Zawsze próbował puszczać mimo uszu zaczepki Fabian, jednak nie zamierzał stać bezczynnie, gdy naskakiwał na Wiktorię. 

-Więc niech się nie wtrąca. Przyszedłem tu po ciebie.

-Luka odwiedzi stryja kiedy będzie chciał. Nie musisz go do tego zmuszać -powiedział dziewczyna. 

-Daj spokój, Wiktoria. Przecież wiesz, że temu arogantowi nie przetłumaczysz. 

-A więc zapraszam -powiedział Fabian otwierając drzwi wyjściowe i zapraszając go ceremonialnym ruchem. 

Luka nie miał ochoty na nudne spotkanie ze stryjem, jednak nie chciał również dłużej użerać się z Fabianem, który zapewne by nie popuścił. Niestety musiał się przemęczyć i poświęcić kilka minut swojego cennego życia na te niepotrzebne ceregiele.

Wyszli z pokoju i poczęli kierować się w stronę gabinetu Lucjusza. Całą drogę przebyli w ciszy, choć Luka dostrzegał zwycięski uśmiech na twarzy kuzyna. Jeszcze się odegram. Pomyślał. Weszli do pokoju, w którym już czekał na nich Lucjusz. Rozmawiał z Sashą. Jak zwykle z pełną powagi miną. Luka tylko westchnął, znowu go czekał nudny wykład i sprawozdanie z wycieczki do krewnych. Było to dla niego niepotrzebną stratą czasu, ale niestety wiedział, że w końcu i tak musiałby to zrobić.

-Witaj wuju -przywitał się Luka wchodząc do gabinetu. 

-Widzę, że twoje zmęczenie już ci przeszło -odpowiedział Lucjusz siedząc w wielkim fotelu.

-Istotnie.

-Nie będę cię zamęczał niepotrzebnymi pytaniami, ponieważ już wszystkiego dowiedziałem się od Aleksandra. Informuję cię tylko, że wkrótce sprawdzę wasze umiejętności jakie nabyliście na tym wyjeździe. Możecie odejść. Fabianie ty zostań.

Sasha i Luka zaczęli się kierować w stronę drzwi.

Nie było wcale tak źle jak Luka myślał. Ucieszył się z tego, ale jednocześnie zastanawiał się co stryj przyszykował na „sprawdzenie” ich umiejętności. Było do przewidzenia, że będzie chciał to zrobić, w końcu ten wyjazd nie był wycieczką krajoznawczą, lecz treningiem. Pojechali tam by podszkolić swoje umiejętności u boku jednych z najlepszych mistrzów w rodzinie. Przez długie siedem miesięcy był poza domem szkoląc się. Gdy nareszcie wrócił okazuje się, że pierwsze co go wita to rozwścieczony kuzyn, a stryj już szykuje dla niego kolejne zadanie. Zresztą nie tylko dla niego. Sashe czekało to samo. 

Luka spojrzał się na idącego koło niego, czarnowłosego kuzyna. Był cichy i zamyślony, wpatrywał się w martwy punkt gdzieś w oddali korytarza. Zapewne rozmowa z Lucjuszem musiała być dla niego bardzo stresująca.

Odkąd Luka pamięta, Sasha miał problemy z doskonaleniem swoich zdolności bojowych. Nieważne ile czasu poświęcał na trening, to i tak nigdy nie mógł dorównać reszcie głównej gałęzi klanu.

-Jak przebiegła rozmowa z ojcem? -zapytał po chwili Luka. 

-Przekonamy się wkrótce -odpowiedział. 











13 komentarzy:

  1. Pięknie dziękuję za komentarz na moim blogu :)
    Zacznę od Twojego pytania - Czy mam jakąś metodę na takie realistyczne opisy? Cóż... Raczej nie, niestety. To wszystko co piszę, wcześniej sobie wyobrażam. Dzięki czemu, przy pisaniu danego chaptera to wygląda trochę tak jakby opisywała obraz lub film. Chyba tak to mogę ująć :)
    Jeśli zaś chodzi o Felipe Solano... Ma udane życie rodzinne - piękny dom, wszyscy zdrowi, piękna żona i ambitni, godni podziwu synowie. Czego chcieć więcej? Ale żyją obok siebie, bo każde z nich choruje na swoistego rodzaju niedorozwój uczuć. Felipe jest zajęty pracą, Rosalio jest rozchwytywana, Javier przelał swoje uczucia na ambicje ratowania ludzkiego życia, a Julian... Julian to jedna wielka zagadka ;] Więcej o nim powiedzieć nie mogę, bo później będzie jedną z głównych postaci Werewolf Fullmoon :)

    Pozdrawiam ciepło,
    Tosia

    ps. z przyjemnością przeczytam Twój rozdział, ale nie dzisiaj - padam ze zmęczenia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeśli chodzi o ilość imion w jednym rozdziale - wymieniłam ich odpowiednią ilość, jestem pewna. Zwróć uwagę na to, że nigdy nie jest tak żeby na początku książki od razu zapamiętać wszystkie postaci :) Poza tym - zrobiłam to specjalnie :)
    Nie martw się, wszystko jest celowym zabiegiem :)
    Dziękuję za skomentowanie kolejnego rozdziału! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nawet nie wiesz, jaka jestem Ci wdzięczna za czytanie Werewolf Fullmoon od początku! To bardzo dużo dla mnie znaczy :* Błąd, który wychwyciłaś został zanotowany i jutro, gdy będę bardziej przytomna, poprawię go :)

    Ściskam ciepło,
    Przyprawiona przez Ciebie o dobry nastrój
    Tosia

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam. Dziękuję za liczne opinie na moim blogu. Muszę przyznać, że nie do końca się ze wszystkimi zgadzam, ale mimo tego- dziękuję. Napisałaś (między innymi), że wstawiam krótkie rozdziały. Teraz widzę, dlaczego się do tego odniosłaś. Przyznam, że wolę krótkie rozdziały, akcję w miarę zwięzłą i opisy ograniczone do niezbędnego minimum. Oczywiście, jak ktoś ma swobodę w pisaniu, to długość tekstu nie jest aż tak wyczuwalna. Chyba mam jakiś problem z przeglądarką, czy coś, bo niektóre wersy mam przycięte do połowy, ale jakoś udało mi się rozczytać. Początki (jak zauważyłaś również u mnie) bywają ciężkie, więc czekam z niecierpliwością na kolejne rozdziały i jakieś rozwinięcie akcji. Pozdrawiam, jak tylko wstawię kolejny rozdział to powiadomię Cię.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ś W I E T N Y ! blog :) .Trochę ciężko się czyta ,ale dobra fabuła . życzę weny ^^
    Zapraszam do mnie
    http://yuki75.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  6. Pierwsze co chciałabym napisać to... Mam nadzieję, że nie opuszczasz bloga!
    Przyszłam tu późno, bo późno, ale jestem i... jestem zachwycona! Dawno już nikt nie wciągnął mnie tak pierwszą częścią opowiadania.

    Ale powoli, zacznę od początku:

    Zgrzyty:

    #"-Przez twoja bezmyślność, z nudów liczę drzewa. -Powiedział beznamiętnie chłopak." - Zjadłaś ogonem przy "twoją". Bez kropki po "drzewa" i "powiedział" z małej litery.

    #"-Co przeze mnie?! Sasha, to nie moja wina! -Oburzył się drugi z pasażerów, leżący na siedzeniu naprzeciw swojego towarzysza." - "Oburzył" z małej litery.

    #"-Powiedziałem, że myślę, że wziąłem, a to jest różnica. Dlatego to nie moja wina, że musimy podróżować w ten sposób. -Wyjaśnił Luka." - Po "sposób" nie ma kropki, a "wyjaśnił" z małej. Podsyłam Ci link do Piórem Feniksa http://piorem-feniksa.blog.onet.pl/2010/11/14/pars-vii-o-dialogach-slow-kilka/ w bardzo prosty i przyswajalny sposób opisane zostało jak budować dialogi. Polecam, sama często korzystam z artykułów Piórem Feniksa.

    #" Leżał on wygodnie rozłożony na siedzeniu pociągu." - W poprzednim zdaniu mówiłaś o Luce, więc możesz śmiało ominąć "on".

    #"Miał na sobie biały podkoszulek z śmiesznym napisem i mocno poprzecierane dżinsy." - "ZE śmiesznym napisem".

    #"Niestety często bywa to bardzo męczące i irytujące szczególnie gdy, nieodpowiedzialność kuzyna negatywnie odbija się na nim samym. " - Ja bym postawiła przecinek przed "gdy", a nie po.

    #"-Daj spokój Sasha." - Przecinek przed "Sasha".

    #"Wyszli ze stacji wchodząc na ulice miasta." - Trochę źle brzmi "weszli" i "wyszli" w jednym zdaniu. Ja bym to jakoś zmieniła. Ale to tylko sugestia.

    #"Taksówka zatrzymała się przed zamkniętą, czarną bramą nad którą zwisał herb przedstawiający trójokom sowę, z rozłożonymi skrzydłami i wyciągniętymi pazurami." - Nie bardzo wiem jaką sowę... "trójokom"?

    #"Zapene nie będzie mieć nic przeciwko temu, bym poszedł odpocząć. -Odrzekł Luka i powolnym krokiem odszedł w stronę wejścia do dwokru." - "Zapene", "dwokru"... wkradają się literówki :)

    #"-Taksówkarz, którz to paniczu? -Zapytał staruszek." - "Któż"?

    #"-Zajmijcie się moimi rzeczami! -Polecił Sasha, pokojówką stojącą obok niego, a następnie wzkazał na torby leżące na ziemi. " - "pokojówkOM"

    #"Rzeczywiście byli jak dwie krople wody, ale trudno się temu dziwić, w końcu byli bliźniakami." - Wydaje mi się, że byli bliźniętami, bo chłopiec i dziewczynka. Bliźniaki to chyba dwóch chłopców. Muszę sprawdzić :)

    #"Jeszcze się odegram. Pomyślał. " - przecinek po "odegram" i "pomyślał" z małej litery.

    cd. dalej

    OdpowiedzUsuń
  7. Zgrzytów było całkiem sporo, w pewnym momencie przestałam wypisywać te błędy, które powtarzały się wcześniej. Większość wynika zapewne z nie przeczytania rozdziału przed publikacją. Polecam Ci to zrobić.

    Obmyśliłaś świetną fabułę, warto wygładzić tekst (pozbyć się jak najwięcej błędów się da), by ściągnąć do siebie czytelników. Nie wiem co się stało z szablonem, bo linijki tekstu trochę na siebie nachodzą.

    Ze wszystkim bardzo chętnie pomogę, urzekłaś mnie tekstem. Wiem, że już to mówiłam, ale będę to powtarzać. To wymyślone całkowicie przez Ciebie opowiadanie jest... magnetyczne. Chce czytać dalej. Wydaje mi się, że jest całkowicie Twoje, bo nie jest podobne do niczego co czytałam/oglądałam.

    A teraz coś co lubię najbardziej - fabuła!

    Urzekłaś mnie absolutnie i niepodważalnie. Na początku jakoś zebrać się nie mogłam, w ogóle za nowo opublikowane posty, a gdy w końcu doszłam do Twojego bloga... Nie mogłam się oderwać. Przez kilka błędów, zgrzytów w składni, etc. ciężko się to czytało, ale to nieważne. Chciałam ciągle wiedzieć o co chodzi - gdzie Sasha i Luka podróżują? Jaki trening? Wujek Lucjusz? Miałam, i nadal mam, mnóstwo pytań.

    Zaciekawiła mnie postać Sashy - z jednej strony wydaje się być tą bardziej rozgarniętą połową teamu Sasha-Luke, a z drugiej strony ma problemy z opanowaniem jakichkolwiek zdolności. Z umysłowych treningów całkiem zrezygnował, a te z białą bronią też nią są dla niego najłatwiejsze.
    Oczywiście doprowadza mnie do szału Fabian - jego etykieta i nadgorliwość są aż trudne do strawienia. Oczywiście rozumiem, że szacunek do ojca jest bardzo ważny i popieram, ale on jest jakiś taki... irytujący. Inaczej niż Sasha, który jest taki prawdziwy, spokojny i... choć martwi go, że nie spełnia oczekiwań ojca to jednak nie tonie w kompleksach. To dopiero pierwszy rozdział, więc jedynie teoretyzuję.

    Kim są Ci... wojownicy? Po co ćwiczą? Rodzina, która pomaga trenować? Nie żadne szkoły? Kochana, łamiesz wszystkie szablony. Piątka z plusem łamana na sześć!

    Jestem także ciekawa Wiktorii i Luke'a. Ciekawe bliźniaki... Wydają się być tacy... zżyci ze sobą.

    Podoba mi się to, że wszystkie postaci, które stworzyłaś są takie... rzeczywiste. Luke ze swoją nieco dziewczęcą urodą, Fabian próbujący być perfekcyjnym synem i Sasha z plakietką "zakała Lucjusza".

    Nie przerywaj pisania! To co już zaprezentowałaś to coś zupełnie nowego i świeżego w blogowym świecie! Już wiem, że jestem Twoją stałą czytelniczką.

    Ściskam Cię ciepło,
    Tosia

    OdpowiedzUsuń
  8. Na samym początku chciałabym Ci serdecznie podziękować za liczne komentarze na moim blogu - to naprawdę wiele dla mnie znaczy i mam nadzieję, że dotrwasz do samego końca i że kolejne rozdziały także przypadną Ci do gustu.
    Muszę przyznać, że Twoje opowiadanie mnie zaintrygowało. Na samym początku miałam wrażenie, że znajduję się w czasach nam współczesnych, jednak po przybyciu chłopaków na teren posiadłości poczułam się tak, jakby ktoś przeniósł mnie do innej epoki. To naprawdę miłe zaskoczenie.
    Nie jestem może fanką opowiadań o czarodziejach, magii itp (przykładowo, nie zafascynował mnie Harry Potter, chociaż przeczytałam pierwszą część), jednak Twoje opowiadanie posiada pewien klimat, któremu trudno się oprzeć.
    Zafascynowała mnie postać Sashy i myślę, że to on może odgrywać najważniejszą rolę w tym opowiadaniu. Widać, że znajduje się pod dużą presją. Nie dość, że jego ojciec jest bardzo wymagający, to jeszcze w dodatku Sasha posiada wyniosłego, zapatrzonego w siebie, brata. Mimo to, mam nadzieję, że chłopak sobie poradzi. Mocno trzymam za niego kciuki. No, i za Luka także :)
    Aha, jeśli chodzi o komentarze pod moimi rozdziałami, to chciałam tylko powiedzieć, że dość dobrze rozgryzłaś charaktery niektórych bohaterów. Cieszy mnie również to, że doceniasz moje kobiece postacie. Powiem szczerze, że denerwuje mnie fakt, iż kobiety są często przedstawiane jako takie swoiste "ciamajdy", które są kompletnie nieporadne i które mężczyźni muszą wiecznie ratować z każdej sytuacji. Dlatego chciałam, aby kobiety w moim opowiadaniu były silne. Aby były postaciami barwnymi i wyjątkowymi.
    Obiecuję, że w najbliższym czasie przeczytam kolejny rozdział Twojego opowiadania.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  9. Droga Panna Kunegundo,

    Pięknie dziękuję Ci za komentarze na moim blogu. One zawsze, niezmiennie podnoszą mnie na duchu. Z przyjemnością zajrzałam do Ciebie i od razu wzięłam się za czytanie. Na razie przeczytałam tylko 1 rozdział, ale obiecuję, że szybko nadgonię zaległości.

    Piszesz NAPRAWDĘ bardzo bradzo dobrze. Treść jest spójna, całość czyta się lekko, przyjemnie.

    Historia sama w sobie jest taka, że nie mogłam się oderwać. Wiele w niej tajemniczości, rodzinnych baśni i tego co nieokryte. To fantastyka, więc gatunek, który uwielbiam.

    Cholernie podoba mi się to porównanie ludzi do robotów. Mistrzowski tekst i opis! Szósteczka.

    Poza tym opisy, szczególnie miejsc, są w Twoim opowiadaniu cudowne i niezwykle obrazo-twórcze. Pobudzają do działania wyobraźni, a oto przecież chodzi każdemu pisarzowi. Kolejna szósteczka!

    Lucjusz - apodyktyczny, władczy typ. Brr, aż mnie ciary przechodzą.

    Lubię postać Sashy i Luki, mam nadzieję, ze nie zmienię o nich zdania.

    Za o nie cierpię Fabiana. Sztywniak, donosiciel i pies na posyłki. Myślę, że ktoś powinien utrzeć mu porządnie nosa.

    A teraz błędy, które wyłapałam:
    # "pola pszenicy, jęczmieniu: - powinno być JĘCZMIENIA
    # "wyraźnie zarysowany podbrudek" - PODBRÓDEK
    # "sasha po tylu latach spędzonych z Luką" - Sasha powinno być z dużej litery
    # "stękania z błahych powodyów" - POWODÓW
    # "Chaos -sasha podsumował" - Sasha powinno być z dużej litery
    # "sowę z trzema oczym" - OCZYMA lub oczami
    # "Nie wiedząc czemu zawsze przykówały jego uwage" - PRZYKUWAŁY
    # "Po prostu wsiąć do jego pojazdu" - WSIĄDŹ
    # "polecił Sasha, pokojówkom stojącą obok niego" - STOJĄCYM
    # "począł kierować ku dwrokowi" - DWORKOWI
    # "sprostał postawionych przez ojca wymaganią" POSTAWIONYM i WYMAGANIOM
    # "Gdzie niegdzie stały rośliny w dużych doniczkach" - GDZIENIEGDZIE razem
    # "Nie zmienił się on w ogóle od jego ostatniego pobytu tu." Na końcu zdania nie może być "tu". Można w tym wypadku użyć np "Tutaj"
    # "szklane żylandole swobodnie swisały z białego sufiru" - ŻYRANDOLE, ZWISAŁY, SUFITU
    # "Biurko, stojące na przeciwko niego było" - NAPRZECIWKO piszemy razem
    # "Sasha nie wahał się z odpowiedziom" - ODPOWIEDZIĄ
    # "gdzie niegdzie walały się książki" - GDZIENIEGDZIE
    # "Luka zaśmiał się z stwierdzenia siostry" - ZE stwierdzenia...
    # "odpowiesz ni na jedno pytanie?" - MI
    # "Nie musisz go do tego zmuszać -powiedział dziewczyna." - POWIEDZIAŁA

    Tyle :) Z przyjemnością wrócę po więcej. Zapraszam do mnie na nowy, 7, rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  10. Witam ponownie!:)

    Tym razem swój komentarz rozpocznę od wypisania figli ortograficznych, które początkowo lekko zepsuły mi przyjemność czytania:

    @"Co prawda krewni, jeśli chodzi o treningi są bardzo wymagający" przecinek po "treningi"

    @"Wszędzie było słychać terkoczący dźwięk kół od walizek jeżdżących po betonowym chodniku." przecinek po "walizek"

    @"ale myśle że to pana zadowoli" haczyk przy ę w wyrazie "myślę i przecinek przed "że"

    @"ale wziął pakunek zaraz go otwierając." przecinek przed "zaraz"

    I to na tyle. A dlaczego? Bo później wciągnęłam się na tyle w fabułę, że przestałam w ogóle zwracać uwagę na błędy (choć istnieje też opcja, że tych błędów po prostu nie było;d)
    Zacznijmy zatem od pierwszego fragmentu: podróż Sashy i Luki. Niezwykle zabawny duet;d Chociaż poza swobodnym sposobem bycia, moją uwagę bardzo przykuł ich wygląd: po opisie wnioskuję, że utrzymujesz konwencję mangi/anime w kreowaniu postaci? (podpowiada mi to też nagłówek bloga;d).
    W każdym razie- ta uwaga była zdecydowanie in plus;)

    Dalej: już w prologu dałaś mi odczuć, że świat, w którym umieszczasz akcję, nie jest realistyczny. Sądziłam jednak, że ten fantastyczny jest w jakiś sposób równoległy do tego realnego: tymczasem, ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu, oba świata nakładają się niejako na siebie, co według mnie, jest naprawdę genialnym rozwiązaniem:)!

    Dworek Lucjusza- niby ładny, ale jednocześnie taki dołujący. Służba taka zmanierowana, sztywna... Może Sasha powinien się cieszyć, że musiał wyjeżdżać na nauki do dalekich krewnych? Chociaż, słuchając Luki, przypuszczam, że krewni nie byli dużo lepsi od wujcia;d

    Ciekawi mnie też, dlaczego siostra Luki nie musiała wyjeżdżać na nauki? Spać do 9 (!xD), gdy jej brat jest zmuszony do podróżowania pociągiem (ach, znam ten ból xD)!

    Fabian: straszny z niego sztywniak, bufon i tatysynek. Wydaje mi się, że ma zadatki na zostanie czarnym charakterem tego opowiadania.

    Opowiadanie zaczęło się ciekawie, jutro wrócę tu, skomentować kolejny rozdział;) Przepraszam, że wcześniej się nie odzywałam, ale jak już może wspomniałam, istnieję w blogowym świecie od poniedziałku do środy;)
    W tym komentarzu jednocześnie chciałam Ci podziękować za wszystkie ciepłe słowa i Twoje komentarze- naprawdę poprawiły mi humor!:) (mam tylko nadzieję, że były szczere xD)


    Pozdrawiam Cię serdecznie,
    Twoja nowa czytelniczka,
    @CzarnyKapturek

    OdpowiedzUsuń
  11. Pierwsze co mi się rzuciło do oczu to te cholerne przerwy... wrrr, ależ ja ich nie lubię =.=
    Rozdział z dużą ilością informacji. Te zimne stosunki w rodzinie, aż przyprawiają mnie o dreszcze. Ciekawe o jaki sprawdzian chodziło Drogiemu wujaszkowi. Jakoś nie przypadł mi do gustu Fabian.
    No, ale zobaczymy co będzie dalej :D
    A co do Twojej odpowiedzi, to doskonale Cię rozumiem. Rok szkolny = mniej wolnego czasu.
    Nie wiem w jakim stopniu jesteśmy do siebie podobne, a w jakim różne - to nie jest istotne :) Również lubię poznawać ludzi i ich poglądy, charaktery, itp.. A co do religii to nie wiem tak na prawdę w co wierzę. Owa religia została mi narzucona, a o pozostałych się nie rozmawia, więc najlepiej nie poruszać tego tematu, gdyż każdy wierzy w co innego i z różną siłą, zapałem. A na siłę nic nie można zmienić.
    W Adama i Ewę? Teoria ewolucji? A dlaczego by nie? :) W sumie dwie wykluczające się, ale każda z nich mogła być prawdziwa :P
    Ech, już się rozdrabniam xD Koniec!
    Mój e-mail -> blably123@gmail.com
    Bardzo zaciekawiona i znieicerpliwiona czekam na felieton i odpowiedź :)
    Serdecznie pozdrawiam i mam nadzieję, że Mikołaj Cię już dziś odwiedził z wielkim worem prezentów xd

    OdpowiedzUsuń
  12. Literówki:

    1) "-Luka, pytałem ci się czy wziąłeś kamień. Powiedziałeś, że tak." - pytałem się ciebie czy wziąłeś. (lepiej, nie?)
    2) "-Masz rację. To moja wina, bo mimo iż wiem, że jesteś nieodpowiedzialny to nie sprawdziłem tego -sasha po tylu latach spędzonych z Luką był już przyzwyczajony (...)" - Sasha z dużej litery.
    3) "Sasha nie przepadał za narzekaniami kuzyna, ponieważ w większości były to stękania z błahych powodyów." - powodów.

    I jest jeszcze wiele, wiele literówek, ale po prostu nie chce mi się ich wypisywać. Znajdź sobie betę, albo coś?

    Po co tak dziwnie podkreśliłaś cały tekst? Muszę go sobie specjalnie zakreślać i dopiero czytać. To męczące jest.

    Widzę, że sprawy klanu mają się tak jak wszędzie: jest szef, a inni muszą mu się podporządkować. Naprawdę ciekawie ;).

    Ps. Jednak rodzeństwo ma o wiele lepsze kontakty niż kiedyś w dzieciństwie. To dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Matko ! Żałuję, że nie zaglądałam tutaj wcześniej *_* To jest absolutnie wspaniała historia ! Podoba mi sie od pierwszego rozdziału. Boże ta rodzinka jest nieco przerażająca, szczególnie Lucjusz i Fabian... oni zawsze tacy będą ? Jednoczesnie zapowiada się kapitalna opowieść i jestem nią absolutnie oczarowana :) Masz prawdziwy talent :O Bohaterowie sa barwni i szczegółowo wykreowani, wspaniale piszesz, styl masz doskonały. Zajrzę tu jeszcze. Pozdrawiam :)
    Ps: Zapraszam na mojego bloga, będzie mi miło jeśli mnie odwiedzisz i zostawisz swoją opinię w komentarzu

    http://before-you-fall-down.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń