Fabian, jak
co rano obudził się zanim jeszcze zdążył zadzwonić budzik.
Słońce dopiero, zaczęło przebijać się przez białe zasłony.
Chłopak spojrzał na zegarek, który wskazywał prawię ósmą.
Przetarł oczy i wstał z łóżka. Uważał wylegiwanie się za
przejaw lenistwa i stratę czasu. Poszedł na bosaka do łazienki i
wziął szybki prysznic, po czym ubrał się w ciuchy, przygotowane
specjalnie na poranny trening.
Wyszedł
na korytarz i zaczął kierować się w stronę pokoju kuzynki.
Codziennie ten sam rytuał, pomyślał. Lubił systematyczność, w
życiu zawsze kierował się planem nawet w tak błahych sprawach jak
śniadanie, czy poranny trening. Jednak Wiktoria nie podzielała jego
zamiłowania do porządku. Była jego całkowitym przeciwieństwem.
Niezorganizowana, niechlujna, gardząca wszelkimi zasadami. Dlatego
też codziennie rano starał się wpoić jej kanon zachowań. Nie
pomagała mu w tym, stawiała odpory, buntowała się. Jednak
wierzył, że kiedyś dzięki niemu wyjdzie na ludzi. Ostatnimi
czasy, gdy nie było jej brata bliźniaka miał z nią coraz mniej
problemów. Niestety powrót Lukasa mógł utrudnić mu jej
wychowanie, gdyż brat utwierdzał ją w złych nawykach. Fabiana to
strasznie irytowało, ponieważ jego starania szły na marne. Jednak
jako przyszły przywódca klanu musiał już brać odpowiedzialność
za członków rodziny. Nie mógł pozwolić, żeby takie lekceważące
zachowanie bliźniąt było akceptowane.
Był
już przed drzwiami pokoju Wiktorii. Zapukał, lecz gdy jak zwykle
nie otrzymał odpowiedzi, po prostu wszedł do środka. Pokój jak
zwykle był w nieładzie. Wszędzie walały się ubrania, czy
papierki od cukierków. Mimo, iż za porządek odpowiadały służące,
to Wiktoria nie pozwalała im grzebać w swoim pokoju, gdyż jak to
sama mówiła „burzy to jej prywatność”.
Podszedł
do wielkiego łóżka. Zobaczył dziewczynę wtuloną w różową
pierzynę, a obok niej leżące dwa grube koty. Najpierw lekko
potrząsnął jej ramieniem, jednak gdy zobaczył, że to nie
przynosi rezultatów zrobił to mocniej. W końcu dziewczyna powoli
zaczęła otwierać zaspane oczy.
-Idź
sobie -mamrotała spod poduszki.
-Dalej
Wiktoria, wstawaj. Jest już dawno po ósmej -powiedział Fabian, nie
przestając jej trącać.
-Idź
sobie, źle się dzisiaj czuje. Chyba mam gorączkę.
-Jasne.
Codziennie mówisz to samo -odpowiedział. Za każdym razem, gdy ją
budził słyszał dokładnie tą samą wymówkę. Wiedział, że
Wiktoria złapie się każdej szansy, by pospać chwilę dłużej.
Jednak nie z nim te numery: -Dalej wstawaj, bo wyrzucę koty za okno.
-Nie
mieszaj ich do tego. Co ci one zawiniły? -powiedziała dziewczyna,
powoli podnosząc się z łóżka.
-O
czyżby gorączka ci już przeszła? -zapytał ironicznie Fabian:
-Dalej wstawaj z łóżka i idź się ubrać. Za dwadzieścia minut
widzę cię na śniadaniu.
-No
dobrze wstaję, możesz już iść.
-Pójdę
dopiero, gdy zobaczę cię w łazience.
Wiktoria
jeszcze przez chwile spierała się z kuzynem, chcąc pospać trochę
dłużej. Jednak w końcu uległa i poszła z naburmuszoną miną do
łazienki.
Fabian
z zwycięskim uśmiechem wyszedł z jej pokoju i udał się do
jadalni, gdzie spotkał właśnie wychodzącego stamtąd Lucjusza.
-Witaj,
ojcze -przywitał się i lekko skinął głową.
-Fabianie,
czy Wiktoria już wstała? -zapytał.
-Oczywiście
ojcze, zaraz powinna zejść na śniadanie.
-To
dobrze -powiedział Lucjusz i odszedł w głąb korytarza.
Fabian
przeszedł przez drzwi jadalni. Była ona bardzo duża, zresztą jak
większość pomieszczeń w tym domu. Jej ściany były wyłożone,
kolorowymi kamieni. Nie było tam za dużo mebli, najwyżej dwie
szafki, na których stały ozdobne, porcelanowe figurki. Pod ścianami
i na parapetach okien umieszczone zostały egzotyczne rośliny o
przepięknych, rozkwitających kwiatach. Dookoła unosiła się ich
słodka woń wymieszana z zapachami dochodzącymi z kuchni, której
drzwi znajdowały się po przeciwległej ścianie od wejścia. Na
środku pomieszczenia stał długi, prostokątny stół. Masywny,
wykonany z ciemnego drewna, z wyrytymi po bokach, ozdobnymi wzorami.
Fabian
usiadł na jednym z dużych, wygodnych krzeseł. Nie czekał długo
nim z kuchni wyszła służąca i pospiesznie do niego podeszła.
-Dzień
dobry paniczu Fabianie. Co bym mogła dziś paniczowi podać?
-spytała kobieta w średnim wieku, ubrana w czarno- biały fartuch.
-Szakszuke,
posypaną owczym serem. Do tego kawałek ciemnego pieczywa i
niesłodzoną herbatę.
-Już
podaje, paniczu -odpowiedziała służąca, po czym skierowała się
do kuchni.
Nie
czekał długo, nim kobieta w fartuszku przyniosła mu zamówione
śniadanie. Niedługo później zjawiła się Wiktoria. Fabian
zmierzył ją od góry do dołu. Jak zawsze wyglądała jakby wyszła
z rynsztoka, a nie z szlacheckiego domu. Miała na sobie wielką,
rozciągniętą popielatą bluzę dresową i spodnie do pary.
Najwyraźniej nie przejmowała się zimnem płynącym z podłogi,
ponieważ była na bosaka.
-Jak
zwykle prezentujesz się niezwykle kobieco, droga kuzynko -powiedział
ironicznie Fabian.
-A
ty jak zwykle, od rana tryskasz uprzejmością -odparła ziewając.
Wiktoria
usiadała do stołu i poprosiła służkę o zwykłe płatki, które
od razu otrzymała, lecz zamiast je jeść wolała się bawić,
mieszając w tą i wew tą łyżką w misce.
-Może
byś tak dla odmiany to zjadła? -zapytał poirytowany jej
zachowaniem Fabian.
-Nie
jestem głodna.
-Powinnaś
coś zjeść, zaraz mamy trening, a ty będziesz mi marudzić, że
nie masz sił. -powiedział krytycznie Fabian.
-Co
ja ci poradzę na to, że nie chce mi się jeść?
-Masz
zjeść chociaż trochę!
-Dobrze,
dobrze tatusiu, już jem -powiedziała szczerząc się do niego i
niechętnie zaczęła grzebać w talerzu.
-Powinnaś
na śniadanie jeść zdrowsze i pożywniejsze rzeczy, niż zwykłe
płatki kukurydziane. Widziałaś jak ty wyglądasz? Jaka jesteś
chuda i blada? Jak ty zamierzasz trenować, a o walce to już nie
wspomnę -zaczął naciskać Fabian. Prowadził on z Wiktorią od
dłuższego czasu treningi, jednak za każdym razem przejmował się
jej kondycją. Mimo iż wiedział, że Wiktoria nie jest kruchą
osobą to i tak na taką wyglądała.
-Dać
ci palec to będziesz chciał wziąć całą rękę. Skoro już
zaczęłam jeść to zadowól się tym, a nie żądasz coraz więcej
-rzekła lekko podenerwowana dziewczyna.
Fabian
nie był zbytnio zadowolony podejściem Wiktorii do swojego zdrowia,
jednak tym razem postanowił jej ustąpić. Zdawał sobie sprawę, że
sytuacja po powrocie Luki diametralnie się zmieni i jego kuzynka nie
będzie już tak chętna do współpracy jak dotychczas. Dlatego
chciał jej pokazać, że nie jest wcale taki zły za jakiego ona go
uważała.
-Masz
rację, przepraszam.
Wiktoria
przerwała jedzenie płatek i spojrzała się z niedowierzaniem na
kuzyna.
-Gdybym
cię nie znała to pomyślałam bym, że żartujesz -odpowiedziała
po chwili.
-Pff...
-prychnął Fabian: -Myślisz, że jako przyszły przywódca klanu
nie potrafię przeprosić?
-Poprawka,
jako jeden z kandydatów na przywódce.
-I
tak wiadomo, że ja nim zostanę, wiesz o tym tak samo dobrze jak i
ja.
-Pff...
Masz szanse nim zostać tylko dlatego, że Luka nie chce nim być i
odpuścił sobie tą bezsensowną rywalizacje -powiedziała pewnie
Wiktoria.
-I
tak oto Luka stracił możliwość rządzenia klanem, a ty jedyną
szanse na beztroskie życie, bez żadnych obowiązków, bo tylko
Lukas by ci na takie zapewnił. A swoją drogą martwi mnie, że
uważasz tak ważną sprawę jaką jest wybór przywódcy, za sprawę
błahą i bezsensowną. Niestety ty i Lukas macie takie samo
podejście, a szkoda. Bardzo chętnie bym się z nim zmierzył na
polu walki -powiedział Fabian.
Nie
uważał, że Luka mógłby być dla niego zagrożeniem w pojedynku o
przywództwo, jednak bardzo chętnie by z nim zawalczył. W końcu
byłby jednym z godniejszych przeciwników i ta rywalizacja mogłaby
stać się dużo ciekawsza. Niestety Lukas był zbyt leniwy i
dziecinny by potraktować to poważnie. Jak sam przyznał uważał to
za coś męczącego i niewartego zachodu, dlatego już dawno temu
zrezygnował z brania udziału w tej walce.
-Nie
chciałabym mieć, jak to nazwałeś „beztroskiego życie” w
zamian za nieszczęśliwe życie mojego brata -odparła Wiktoria.
-Cóż,
nie podejrzewałem cię o taką wspaniałomyślność. Sądziłem, że
ty nie widzisz nic dalej poza czubkiem własnego nosa.
-Podobno
człowiek całe życie się uczy.
-Skoro
mowa o nauce, to najwyższy czas na trening -oznajmił Fabian,
wstając od stołu.
*
* * * *
Luka
obudził się jak zwykle około dziewiątej. Wstał ociężale i
niechętnie z łóżka, następnie udał się do łazienki, aby wziąć
szybki prysznic. Wyszedł z ubikacji i już ubrany udał się na
balkon. Spoglądał urzeczony na ogród, otaczający dworek. Patrzył
tak przez chwile, wdychając świeże powietrze, po czym opuścił
pokój i skierował się do jadalni.
Pierwszy
raz od wielu miesięcy poszedł na rodzinne śniadanie. Przy stole
siedziało już kilka osób, Lukas rozpoznał ciotkę Adrianne wraz z
mężem i dwójka dzieci, chłopcem i dziewczynką, zastępce
przywódcy klanu, oraz Sashe. Przysiadł się do kuzyna.
-Dzień
dobry - przywitał się z rodziną, na co reszta domowników
odpowiedziała mu tym samym: -Witaj Sasha.
-Witaj,
Luka. Jak zwykle nie śpieszyłeś się z podniesieniem z łóżka
-powiedziała Aleksander, popijając herbatę.
-Żartujesz
sobie? Zjawiłem się prawie idealnie!
-Sądziłem,
że pobyt u krewnych utemperuje trochę twój charakter Lukasie, ale
jak widzę nic się w tej kwestii nie zmieniło -wtrącił się stryj
Krzysztof czytający gazetę.
-Cóż
już się przyzwyczaiłem do tego, że zawsze was rozczarowuje, drogi
wuju -powiedział Luka sięgając po półmisek z kanapkami.
-Wystarczy
odrobina dobrej woli, a sprostałbyś poprzeczce, jakże nisko dla
ciebie ustawionej -odparł stryj.
I
znowu się zaczyna, pomyślał blondyn. Dopiero co wrócił, miał
nadzieje, że przynajmniej przez jakiś czas rodzina będzie go
traktować ulgowo. Mylił się, ich stosunek do niego w ogóle się
nie zmienił.
-Gdzie
jest Wiktoria? -zapytał Luka rozglądając się po jadalni. W sumie
by się nie zdziwił, słysząc odpowiedź; że nadal śpi.
-Nie
wiem, ale zapewne jeszcze nie wstała z łóżka -odparł Sasha.
Jednak
nie trwało długo nim do jadalni weszła Wiktoria z Fabianem. Była
spocona i zdyszana. Mokra od potu grzywka przylegała do twarzy po,
której widać było zmęczenie. Usiadła na jednym z krzeseł z
wyraźną ulgą. Pierwsze co zrobiła to chwyciła szklany dzbanek z
zimną lemoniadą i nalała pełny kubek, po czym wypiła duszkiem.
Luka zmierzył ją zdziwionym wzrokiem. Myślał, że spała, a tu
proszę jakie zaskoczenie.
-Gdzie
byłaś? -zapytał.
-Miała
ze mną trening, zresztą jak codziennie rano -wtrącił Fabian
opierając się o ścianę jadalni.
Luka
ponownie spojrzał ze zdziwieniem na siostrę. Wiktoria nigdy nie
potrafiła dogadać się z Fabianem, co skutkowało, przy prawie
każdym ich spotkaniu kłótnią. Dodatkowo dziewczyna była tak samo
leniwa jak on i nieraz potrafiła spać do godziny czternastej, czy
nawet piętnastej. Dlatego nie mógł uwierzyć, że zgodziła się
na poranny trening i to jeszcze pod okiem Fabiana.
-Doprawdy?
Rozumiem, że z nocnych treningów zrezygnowała? -zapytał Luka
podejrzliwe spoglądając na Fabiana.
-Niezupełnie.
Z Fabianem muszę ćwiczyć rano, a wieczorem mogę prowadzić własny
trening byle żebym rano wstała -wyjaśniła już mniej zdyszana
Wiktoria.
-Musisz?
-powtórzył Luka, nie spuszczając z oczu Fabiana: -Czemu ją
zmuszasz do zmiany trybu życia?
-Nie
zmuszam jej. Poleceniem ojca było, by wstawała o przyzwoitych
porach, a ja jej tylko w tym pomagam.
-Taa...
dziękuje bardzo za taką pomoc -burknęła pod nosem Wiktoria.
-Młoda
damo powinnaś być wdzięczna Fabianowi za pomoc - wtrącił stryj
Krzysztof.
Luka
zdawał sobie sprawę, że Wiktoria nie może tak po prostu
zlekceważyć rozkazu stryja. Jednak nie podobało mu się to, gdyż
jego siostra od zawsze była „stworzeniem nocnym”. Jej dzień
zaczynał się o godzinie piętnastej, a kończył o piątej rano.
Zazwyczaj nikomu to nie przeszkadzało, ponieważ większość
członków rodziny zdążyła już się do tego przyzwyczaić.
Niestety, teraz to wszystko miało się diametralnie zmienić, przez
jedno życzenie przywódcy.
-Muszę
ci podziękować Fabianie, za to że zająłeś się Wiktorią,
podczas mojej nieobecności. Jednak, skoro już wróciłem pozwól,
że ja jako jej brat dokończę to co zacząłeś -odparł Luka.
Chłopak poczuł na sobie zdziwiony wzrok osób będących w jadalni,
zapewne byli oni zaskoczeni jego słowami. Po chwili ciszy rozniósł
się śmiech stryja Krzysztofa.
-No
proszę, nie spodziewałem się Lukasie, że będziesz chciał podjąć
się tak męczącego zadania -powiedział stryj.
-Ja
to uważam za dobry pomysł -wtrąciła wesoło Wiktoria.
-Czemuż
to uważacie, że zgodzę się by tak nieodpowiedzialny dzieciak jak
Lukas, zajmował się Wiktorią? Poza tym to nielogiczne, przecież
on jest tak samo leniwy, rozkapryszony i lekceważący jak jego
siostra -rzekł pewnie Fabian.
-Dlaczego
nikt nie zapyta mnie o zdanie?- wtrąciła Wiktoria.
-Nie
oceniaj mnie tak pochopnie drogi kuzynie, bowiem gdy byłem u
krewnych, wuj Tomasz przemówił mi do rozsądku. Uświadomił mi, że
jeśli nadal pozostanę taki leniwy i nieodpowiedzialny, to nie będę
mógł zająć się moją siostrą, a przecież wiesz Fabianie jaka
jest mi droga -powiedział Luka przywdziewając minę niewiniątka.
Zamierzał podstępem wyrwać Wiktorię z rąk Fabiana. W końcu była
jego siostrą i musiał o nią dbać, a domyślał się, że może
znieść poranne pobudki, ale nie towarzystwo Fabiana podczas
treningów. Co prawda nie kłamał we wszystkim, bowiem rzeczywiście
wuj Tomasz wytknął mu jego wady i kazał Luce nad nimi popracować,
jednak on go zlekceważył. Nie chciał się zmieniać tylko po to by
dopasować się do wymogów klanu.
Sasha
cicho zaśmiał się pod nosem, słysząc poruszającą historię
młodszego kuzyna.
Fabian
na chwile zamilkł baczenie przyglądając się Luce, by po chwili
zwrócić się do niego.
-Doprawdy?
W takim razie przepraszam cię drogi kuzynie, nie przypuszczałem, że
z takiego rozpuszczanego dzieciaka postanowisz zmienić się w
odpowiedzialną osobę. Jestem mile zaskoczony.
Czyżby
tak łatwo się udało? Zastanawiał
się Luka. Fabian był bardzo podejrzliwy i uparty, dlatego to było
raczej niemożliwe by tak szybko się przekonał co do jego intencji.
Mimo wszystko wyglądało na to, że starszy kuzyn rzeczywiście mu
uwierzył.
-Lukasie
czyżbyś chciał nas okłamać. Fabianie powinieneś przemyśleć to
zanim mu uwierzysz -powiedział wuj Krzysztof przewracając kolejną
stronę czarno-białej gazety.
-Nie
masz żadnych dowodów, że on kłamie wuju, więc dlaczego go
oskarżasz? -wtrąciła się Wiktoria.
-Być
może, jednak znam Lukasa na tyle dobrze, by wiedzieć, że tak nagła
zmiana do niego nie pasuje.
-Masz
rację wuju, jednak jako rodzina powinniśmy sobie ufać i dlatego
proponuje nie odrzucać starań Lukasa, tylko je docenić. Powinniśmy
cieszyć się ze zmiany jaka w nim zaszła -odparł Fabian, na co
starszy mężczyzna zdziwił się, a dwójka bliźniaków ucieszyła.
-Ciesze
się, że mi zaufałeś kuzynie -Luka nie przypuszczał, że aż tak
łatwo go zwiedzie. Teraz wystarczyło tylko przekonać go by oddał
Wiktorię pod jego skrzydła i misja wykonana. Na tę myśl uśmiech
sam garną się chłopakowi na usta: -W takim razie Fabianie, jak
sądzę nie widzisz przeszkód bym od dziś to ja zajmował się
Wiktorią?
-Sądzę,
że rzeczywiście pragniesz się zmienić i masz rację, że
powinieneś dostać odpowiedzialne zadanie by móc się wykazać. W
takim razie chodźcie obydwoje do mego ojca by mu o tym powiedzieć
-odparł Fabian, kierując się w stronę drzwi wyjściowych: -Do
widzenia wuju.
-Do
widzenia -pożegnał się nadal zdziwiony Krzysztof.
Luka
podstępnie uśmiechnął się do siostry, kiedy wyszli za Fabianem
na korytarz, a ona odpowiedziała mu tym samym. Tak jak podejrzewał,
Wiktorii podobał się pomysł zmiany opiekuna, co go w ogóle nie
dziwiło, gdyż on również na jej miejscu chciałby wydostać się
spod jurysdykcji kuzyna.
Szli
korytarzem do gabinetu. Wiktoria uśmiechała się od ucha do ucha,
widać od razu jej się humor poprawił. Luka zastanawiał się nad
reakcją stryja na wiadomość o nagłym przejęciu przez niego
obowiązków Fabiana. Zapewne się zdziwi tak samo jak, wuj
Krzysztof, gdyż zwykle umywał ręce, od tego typu spraw. No cóż,
zobaczymy, pomyślał.
Fabian
zapukał do pokoju ojca, gdy usłyszeli pozwolenie, cała trójka
weszła. Jak zwykle było w nim nieprzyjemnie duszno, a w ciszy jaka
tam panowała słychać było jedynie palące się drewno w kominku.
Lucjusz stał przed wielkimi oknami zasłoniętymi białymi firanami,
spoglądał przez nie w dal i wyglądał na zamyślonego, wręcz
nieobecnego.
-Ojcze,
chcielibyśmy z tobą porozmawiać -rzekł poważnie Fabian.
-Słucham
-odparł Lucjusz, nadal nie odrywając wzroku od okna.
-Wygląda
na to, że Lukas wreszcie dojrzał. Pragnie wziąć na swoje barki
odpowiedzialność za członków naszej rodziny -wyjaśnił.
-Doprawdy?
-Lucjusz odwrócił się w ich stronę: -Cóż spowodowało tak nagłą
zmianę w twoim podejściu, Lukasie?
-Podczas
pobytu u krewnym zrozumiałem, że moje wcześniejsze postępowanie
było egoistyczne i dziecinne. Pragnę również uczestniczyć w
życiu klanu.
-Jestem
pozytywnie zaskoczony tą wiadomością -odparł chłodno Lucjusz.
Luka
w ogóle nie zdziwił się tą reakcją. Odkąd pamiętał, stryj
rzadko pokazywał emocję, zawsze był chłodny i opanowany. Nawet
gdy on i Wiktoria zostali sierotami i trafili pod jego opiekę, nigdy
nie okazywał im czułości. Nawet dla swoich synów, zawsze był
wymagający i stanowczy. Bliźniaków traktował na równi ze swoimi
dziećmi, nigdy nie dał im odczuć, że byli dla niego mniej ważni
niż Fabian i Sasha. Całą czwórkę traktował równie oschle i
surowo. Mimo to oboje z Wiktorią widzieli w nim ojca i zdawali sobie
sprawę z tego, że darzył ich miłością choć nigdy tego nie
okazywał.
-Właśnie
dlatego pomyślałem by Lukas zajął się treningiem Katarzyny.
Myślę, że wuj Krzysztof ucieszy się, iż jego córka będzie pod
dobrą opieką -zaproponował Fabian.
-Jak
to Katarzyny?! -krzyknęła zaskoczona Wiktoria.
-Czekaj,
czekaj Fabian. Nie o tym rozmawialiśmy, nie było mowy o treningu
dzieci -powiedział Luka.
-Nie
rozumiem. Przecież chciałeś podjąć się odpowiedzialnego
zadania, więc skąd to zdziwienie? -zapytał Fabian.
-Fabian,
przecież powiedziałeś, że oddasz Luce opiekę nade mną
-powiedziała z pretensją Wiktoria.
-Nie
przypominam sobie, abym coś takiego mówił. Owszem zgodziłem się
uwierzyć Lukasowi w jego nagłą przemianę, ale nie wspominałem
nic o zrezygnowaniu przeze mnie z opieki nad tobą, droga kuzynko
-powiedział Fabian, uśmiechając się przy tym złośliwie.
Luka
nie mógł uwierzyć własnym uszom. Myślał, że wygrał, że
przechytrzył kuzyna, a okazało się, że było zupełnie odwrotnie.
Fabian od początku przejrzał jego intencję i podstępnie zwabił
go do Lucjusza, aby ten powierzył mu nudne zadanie, jakim było
zajmowanie się małą Kasią. W ogóle nie miał zamiaru odstąpić
mu opieki nad siostrą. Luka był wściekły, jednak nie tylko na
Fabiana, ale również na siebie, że nie przejrzał jego zamiarów
już wcześniej. Przecież powinien się domyślić, że kuzyn tak
łatwo nie da się przekonać do „nowej osoby” Luki, jednak on
głupi w to uwierzył. Dał się podejść i teraz będzie musiał za
to płacić.
-Możliwe,
że nie do końca się zrozumieliśmy, drogi kuzynie -zaczął Luka,
próbując trzymać nerwy na wodzy: -Rzeczywiście chciałem dostać
odpowiedzialne zadanie, jednak na początek myślałem o odciążeniu
ciebie i przejęciu po tobie obowiązków nad Wiktorią.
-Czy
ktoś może mi wyjaśnić co tu się dzieje? Przychodzicie do mnie w
ważnej dla was sprawie, jednak sami nie wiecie czego chcecie
-powiedział Lucjusz.
-To
proste stryju, Fabian dał nam do zrozumienia, że od dziś to Luki
będzie za mnie odpowiedzialny, jednak teraz wszystkie swe słowa
przekręca na swoją korzyść -wyjaśniła Wiktoria.
-Czy
to prawda, Fabianie? -zapytał Lucjusz.
-Niezupełnie.
Tak jak wspominałem wcześniej, jestem za tym by przydzielić Luce
jakieś odpowiedzialne zadanie, jednak nie sądzę by opieka nad
Wiktorią była dla niego odpowiednia.
-Dlaczego
nie? -zapytał Luka.
-Również
zgadam się z Fabianem -powiedział Lucjusz.
-Mimo,
iż chcesz się zmienić Lukasie to i tak nadal możesz mieć
negatywny wpływ na Wiktorię -dodał Fabian.
-Negatywny
wpływ? Nie rób z siebie hipokryty, Fabian.
-Nie
rozumiem o co ci chodzi.
-Przypomnij
sobie, Fabianie, nim wyjechałem razem z Sashą, ojciec zorganizował
bankiet, na który zaprosiłeś swoich snobistycznych przyjaciół.
Jednym z nich był niejaki Marco Viviani, któremu zasugerowałeś,
że wprowadzisz go do naszej rodziny, poprzez ślub z moją siostrą,
gdy ta osiągnie odpowiedni wiek. Nawet nie zapytałeś Wiktorii o
zdanie! Mało tego, wszyscy wiemy jak Marco traktuje kobiety i ona
jako jego żona musiała by znosić jego ciągłe zdrady. Nie
zasługiwał na nią -powiedział wściekle Luka.
-Nie
wiem czy wiesz, Lukasie, ale u nas małżeństwa są aranżowane i
zawiera się je dla korzyści z nich płynących. Ponadto Wiktoria
miała by wspaniałe życie u boku Marco, gdyż jest on kandydatem na
przywódcę swojego klanu. Jednak ty musiałeś wszystko zniszczyć i
ośmieszyłeś go na oczach wszystkich gości. To co zrobiłeś było
niewybaczalne i w dodatku głupie.
-Zrobiłem
to by uchronić Wiktorie przed zdradliwym człowiekiem. Jak widzisz
to nie ja mam negatywny wpływ na nią tylko ty ze swoimi głupimi
pomysłami.
-Głupie
pomysły? -zaśmiał się Fabian: -Głupotą było publiczne
ośmieszenie tak silnego członka klanu Viviani. Gdyby nie moja
interwencja, zapewne byś zginął, ale czegóż innego mógłbym się
po tobie spodziewać? Jesteś taki sam jak Alan i tak jak on nie
potrafisz milczeć wtedy, gdy powinieneś i zginiesz tak jak on, za
własną głupotę.
-Dosyć
tego! -uciął Lucjusz.
Luka
nie mógł uwierzyć, że Fabian by dopiąć swego porusza tak
drażliwe dla niego i siostry, tematy. Śmierć najbliższej rodziny
była dla nich wielką tragedią i krewni nie często mówili o tym
dramacie, gdyż nie chcieli im o tym przypominać.
Luka
spojrzał na Wiktorię, cała gotowała się od wściekłości.
Wiedział, że ją bardziej zabolało wspomnienie o zmarłym bracie
niż jego. Alan był ich o sześć lat starszym bratem i Wiktoria
była do niego niezwykle przywiązana. W tamtym czasie Luka nie
interesował się zbytnio siostrą, często nawet nie mógł znieść
jej obecności. Dopiero gdy zostali sami, po śmierci rodziców i
brata, zżyli się ze sobą. Jednak do teraz sam bał się wspominać
o Alanie przy Wiktorii, ponieważ nigdy nie wiedział jak na to
zareaguje. Niestety Fabian nie zdawał sobie sprawy z tego, że
dziewczyna zaraz może wybuchnąć.
-Zamknij
się! Co ty możesz wiedzieć o śmierci Alana? -warknęła Wiktoria,
nie zważając na wcześniejsze słowa stryja.
-Och
przepraszam, że ruszyłem temat tabu o twoim ukochanym bracie, ale
przecież nie zajęło ci długo przerzucenie uczuć z niego na
Lukasa, czyż nie? Alan zginął tylko i wyłącznie przez swoją
głupotę, gdyby wtedy się nie wychylał i razem z wami ukrył się,
to mógłby nadal żyć. Jednak on poczuł się dorosły.
Piętnastolatek miałby pokonać napastnika, który bez problemu
zabił twojego ojca i matkę? To przecież czysta... -w tym momencie
Fabian urwał, ponieważ silny cios z pięści wymierzony przez
Wiktorię, odrzucił jego głowę w bok.
-Jak
śmiesz?! Zabije cię! -krzyczała rozwścieczona Wiktoria, która
gdyby nie Luka ponownie rzuciła by się na Fabiana.
-Uspokój
się, Wiktoria. -Powiedział łagodnie Luka, przytrzymując w
ramionach siostrę. Musiał ją uspokoić, ponieważ taki wybuch
agresji, przy Lucjuszu mógłby się dla niej źle skończyć.
Zapewne już teraz czekały ją konsekwencje swojego zachowania.
Spojrzał na Fabiana, wyglądał na zaskoczonego, najwyraźniej nie
spodziewał się takiego obrotu sprawy.
-Dość
już tego! Jak wy się zachowujecie?! -krzyknął poirytowany
Lucjusz.
-Przepraszam
stryju, poniosło mnie. -powiedziała po chwili Wiktoria, której
przestraszony wzrok zawiesił się na Lucjuszu. Najwyraźniej musiała
zrozumieć co zrobiła i dotarło do niej, że może mieć przez to
duże kłopoty.
-Ja
również przepraszam ojcze, to ja sprowokowałem Wiktorię
-powiedział Fabian.
Luka
wypuścił z uścisku Wiktorię widząc, że ta już się uspokoiła.
-Przychodzicie
do mnie w ważnej sprawie, by po chwili zacząć wszczynać kłótnie,
a z tego co widzę to nawet bójki. Ostatni raz dopuściliście się
takiego zachowania. Nie mam zamiaru tego tolerować. Mam już dość
waśni między całą waszą trójka, dzisiejszym zdarzeniem tylko
pokazaliście mi dobitnie, że muszę jak najszybciej się tym zająć.
Nie zostaniecie ukarani, jednak nie przez to, że wasze przewinienie
na kare nie zasługuje. Zasługuje, jak najbardziej, jednak wolę
rozwiązać problem, tak więc dziś zastanowię się nad wybrnięciem
z tej sytuacji, a teraz zejdźcie mi z oczu -powiedział poważnie
Lucjusz.
Cała
trójka skierowała się w stronę drzwi. Luka spojrzał na Wiktorię,
miała spuszczoną głowę, natomiast Fabian wyglądał, jakby na nim
cała sytuacja nie zrobiła wrażenia. Gdy zamknęły się za nimi
drzwi Fabian bez słowa odszedł od nich, a Wiktoria poczęła
kierować się w stroną swojego pokoju. Przez chwile panowała
między nimi cisza, Luka nie wiedział co powiedzieć Wiktorii, nie
był pewny czy powinien zaczynać rozmowę o zmarłym bracie.
-Fabian
się mylił, Alan nie był głupcem, on chciał nas obronić, a nie
zgrywać bohatera. Wiesz o tym, prawda? -powiedział dopiero po
chwili, Luka.
-Wiem,
ale nie mogłam słuchać, gdy Fabian go obrażał.
-Nienawidzisz
go? -zapytał Luka.
-Fabiana?
Nie wiem. Potrafię go tolerować, czasami nawet dogaduję się z
nim, a czasami, tak jak mówisz, nienawidzę go.
-Nie
ty jedna masz z tym problem -zaśmiał się chłopak. Rzeczywiście
to było prawdą. Fabiana nie szło lubić, gdyż za każdym razem
gdy Luka się do niego przekonywał, to ten zaraz to psuł. Starszy
kuzyn miał trudny charakter i niełatwo można było się z nim
dogadać, przynajmniej w jego i Wiktorii przypadku. Bardzo często
się kłócili i spierali, jednak dzisiejsze zajście nie powinno
mieć miejsca. Luka zdawał sobie sprawę, że to po części jego
wina, gdyż gdyby nie jego głupia gierka i kłamstwo ze zmianą
zachowania, nie doszło by do tego. Jedyne co z tego dobrego wynikło
to to, że upiekło mu się z opieką nad treningami Katarzyny.
Naglę
jego rozmyślanie przerwał głośny atak kaszlu Wiktorii. Spojrzał
na siostrę, która aż się ugięła i zakrywała ręką usta.
-Wiktoria!
-krzyknął przestraszony chłopak, nachylając się nad siostrą:
-Wiktoria?!
Blondynka
zakryła sobie usta ręką, bardzo ciężko kaszląc, jednak po
chwili przestała.
-Nie
musisz krzyczeć... Nie martw się, nic mi nie jest -Wiktoria
uspokoiła brata.
-Pokaż
rękę! -Luka chwycił dłoń siostry, jednak ta szybko ją wyrwała.
-Mówię
ci, że nic mi nie jest -oznajmiała Wiktoria, jednak Luka uparcie
chwycił ją za dłoń, rozszerzając jej palce i zajrzał do środka.
Zobaczył wtedy to co ona próbowała ukryć.
-Znowu
kaszlesz krwią! I to ma być nic?! Mówiłem ci żebyś się z tym
przede mną nie kryła -zdenerwował się Luka, lekceważącą
postawą swojej siostry.
-Nie
chcę cię martwić, bo wiem jak zareagujesz. Zaraz mi przejdzie,
więc daj spokój.
-Dać
spokój?! Dać spokój?! -Luka prawię wpadł w szał, przez chwilę
zaczął chodzić w tą i z powrotem po korytarzu, aby się uspokoić.
Był naprawdę wściekły, że Wiktoria po raz kolejny próbowała
przed nim ukryć swój zły stan zdrowia: -Jak mam dać spokój, gdy
zaczynasz kaszleć krwią?! Jeszcze to przede mną próbujesz ukryć?!
-Luki
nie złość się, już nic mi nie jest. Naprawdę -powiedziała
cicho Wiktoria, stojąc przy bracie.
-Teraz
nic ci nie jest, a za chwile znowu będziesz kaszleć! -chłopak
prawię krzyczał. Był rozwścieczony, gdy naglę poczuł jak
Wiktoria objęła go rękoma i wtuliła się w jego tors. Luka
domyślał się, że chce go uspokoić. Niepotrzebnie, aż tak się
zdenerwował, jednak nie potrafił inaczej gdy chodziło o nią.
-Czemu
to robisz, nie mówisz mi nic? -Luka wyszeptał siostrze do ucha.
-Obiecuje,
że już tego nie zrobię, więc się nie martw -przysięgła mu
Wiktoria odrywając się od jego sylwetki. Popatrzyła się na brata
ze zmartwioną miną.
-Chodź,
położysz się u siebie w pokoju i odpoczniesz -powiedział
troskliwie chłopak, łapiąc ją za rękę i ciągnąc w stronę jej
sypialni.
-Luka,
ale już dobrze się czuje -Wiktoria próbowała go uspokoić, jednak
Luka pozostawał uparty.
Szli
jeszcze krótką chwile, aż dotarli do pokoju Wiktorii. Był bardzo
duży, a każda jego ściana miała inny jasny kolor. Białe meble,
kolorowe lampiony zwisające z sufitu. Na ścianach wisiało parę
niedużych obrazów, plakatów i biała maska z filmu „V jak
Vendetta”. Pod dużym oknem, stało dwuosobowe łóżko, na którym
leżały dwa koty i duży pluszowy miś.
-Połóż
się i odpocznij. Przyśle do ciebie Vanesse, żeby przyniosła ci
coś do picia -powiedziała chłopak stojąc w drzwiach pokoju i na
pożegnanie dodał: -To ja idę, jak coś to masz mi powiedzieć.
-Luki!
-Wiktoria zatrzymała odchodzącego brata: -Już się lepiej czuję,
więc nie przejmuj się już.
-I
tak nadal będę -powiedziała Luka na odchodne, szczerząc do niej
zęby.
Odetchnęłam z ulgą, widząc w Twoim komentarzu informację, że nie zamierzasz opuścić bloga :) A do tego jest nowy rozdział! Uczta dla mnie! :) Jestem trochę podziębiona i chwilę temu wróciłam z kina, więc przeczytam dopiero jutro, ale możesz liczyć na obszerny komentarz - jak pod poprzednią notką :)
OdpowiedzUsuńCzy prowadzisz coś takiego jak informowanie o nowych rozdziałach u siebie? Czy mogłabym prosić o takowy sygnał? Jak sama wiesz, życie prywatne jest bardzo ważne - nie siedzę więc na blogach więcej niż potrzeba. A co za tym idzie, nie sprawdzam blogów codziennie. Niestety, informacja o notkach na blogspot nie funkcjonuje na blog.pl Nie widzę więc nowości :( Proszę o informację, dobrze? :) Nie chce nic przegapić!
Skąd wiedziałam, że Fabian będzie dupkiem naczelnym?
Wytrzymam! Na pewno! Historia mnie tak zafascynowała, że nie ma dla mnie tutaj opcji "nudne"! Koligacje rodzinne na pewno mnie zachwycą - w końcu opcja jeżdżenia po rodzinie i trenowania to jeden z wątków, który zaintrygował mnie najbardziej.
Nie wiem jak koleżanka pisze, ale Ty (pomimo kilku błędów warsztatowych) piszesz fantastycznie :) Więc mam nadzieję, że nie przerwiesz pisania :)
Pozdrawiam serdecznie,
Tosia
ps. przepraszam za nieskładność tego komentarza, ale ból zatok doprowadza mnie do szału :/
Gorączka trochę przyćmiła moje trzeźwe myślenie, ale nie mogłam sobie odmówić przeczytania drugiego rozdziału Twojego opowiadania :)
OdpowiedzUsuńZacznę od tego, że w prośbie, na górze bloga masz literówkę
#"Byłabym wdzięczka, gdyby komentarze pozostawiane przez Was na Halft-Theos były sensowne i zawierały w miarę bogatą opinie na temat bloga. " - WdzięczNa, a wyszło Ci wdzięczka :)
Jeśli zaś chodzi o rozdział znalazłam kilka zgrzytów, choć jest lepiej niż w poprzedniej części :) Błędy, które wyszukała w większości powtarzają się też z tymi, które uczyniłaś w rozdziale I.
#"Poszedł w bosych stopach do łazienki" - Wydaje mi się, że tutaj składnia padła. Można iść gdzieś boso, ale raczej nie w bosych stopach :) w skarpetkach, jeśli już :)
#"Codziennie rano ten sam rytuał. Pomyślał." - bez kropki po rytuał i "pomyślał" z małej litery.
#"-Dalej Wiktoria, wstawaj. Jest już dawno po ósmej -powiedział Fabian nie przestając jej trącać. " - Przecinek po Fabian
#"Wiedział, że Wiktoria złapie się każdej szansy, by pospać chwile dłużej." - ChwilĘ
#"-Nie mieszaj ich do tego. Co ci one zawiniły? -powiedziała dziewczyna powoli podnosząc się z łóżka. " - Przecinek przed "powoli".
#"-Witaj ojcze -przywitał się i lekko skinął głową." - Przecinek po "witaj"
#"Nie było tam za dużo mebli, najwyżej dwie szafki na pułkach których stały ozdobne, porcelanowe figurki." - Gdzieś składnia padła.
#"-Dzień dobry paniczu Fabianie." - Przecinek po "dobry".
#"-A ty jak zwykle, od rana tryskasz uprzejmością -odparła ziewając. " - Przecinek po "ty".
#"Wiktoria usiadała do stołu i poprosiła służkę o zwykłe płatki, które od razu otrzymała, lecz zamiast je jeść wolała się bawić, mieszając w tą i wew tą łyżką w misce." - ZNowu zdanie gigant. Rozbij to.
#"-Może byś tak dla odmiany to zjadła? -zapytał poirytowany jej zachowaniem, Fabian. " - Bez przecinka przed "Fabian".
#"-Powinnaś coś zjeść, zaraz mamy trening, a ty będziesz mi marudzić, że nie masz sił. -powiedział krytycznie Fabian. " - Wiadomo, że rozmowa toczy się między Fabianem a Wiktorią, możesz omijać imiona gdzieniegdzie, żeby nie robić powtórzeń.
#"-Skoro mowa o nauce, to najwyższy czas na trening -oznajmił Fabian wstając od stołu." - przecinek przed "wstając".
#"Wyszedł z ubikacji i już ubrany udał się na balkon, urzeczony spoglądał na ogród, otaczający dworek. " - STrasznie dużo czynności w jednym zdaniu. Rozbij to. Przy tym spacerze ubikacja-balkon mogłabyś trochę opisać jego pokój. Ale to taka sugestia. Ja osobiście nie przepadam za zdaniami, gdzie jest tyle czasowników :)
#" -Dzień dobry - przywitał się z rodzina, na co reszta domowników odpowiedziała mu tym samym: -Witaj Sasha." - RodzinĄ :)
-Witaj Luka, jak zwykle nie śpieszyłeś się z podniesieniem z łóżka -powiedziała Aleksander popijając herbatę." - Przecinek po "Aleksander" i po "witaj". Po "Luka" dałabym kropkę i "jak" z dużej litery.
#"I znowu się zaczyna. Pomyślał blondyn." - przecinek po "zaczyna" i "pomyślał" z małej.
#"-Nie wiem, ale zapewne jeszcze nie wstała z łóżka. -odparł Sasha." - Bez kropki.
OdpowiedzUsuń#"Pierwsze co zrobiła to chwyciła szklany dzbanek z zimną lemoniadą i nalała jej pełną kubek, po czym wypiła to duszkiem" - Można ominąć "jej" i "to". Wiadomo, że chodzi o lemoniadę.
#"Nie chciał się zmieniać tylko po to by dopasować się do wymogów klanu. " - Przecinek przed "by".
#"Zapewne się zdziwi tak samo jak wuj Krzysztof, gdyż zwykle umywał ręce od tego typu spraw. No cóż zobaczymy." - Przecinek przed "jak" i "od". Przed "zobaczymy" też przecinek.
#"-Ojcze chcielibyśmy z tobą porozmawiać -rzekł poważnie Fabian. " - Przecinek po "ojcze"
#"Nawet gdy on i Wiktoria zostali sierotami i trafili pod jego opiekę, nigdy nie okazywał im czułości, nawet dla swoich synów, zawsze był wymagający i stanowczy." - Zdanie gigant. Rozbij je.
#"-Fabian, przecież powiedziałeś, że oddasz Luce opiekę nade mną -powiedziała z pretensjom Wiktoria." - Prestensją :)
#"-Mimo iż chcesz się zmienić Lukasie to i tak nadal możesz mieć negatywny wpływ na Wiktorię. -dodał Fabian." - bez kropki po "wiktorię" i przecinek przed "iż"
#"Jedyne co z tego dobrego wynikneło to to, że upiekło mu się z opieką nad treningami Magdaleny." - Magdaleny? A nie Katarzyny?
#"Pod dużym oknem, stało kilko osobowe łóżko, na którym leżały dwa koty i duży pluszowy miś. " - Jeśli już to "kilkuosobowe", ale w ogóle nie jestem w stanie sobie wyobrazić takiego łóżka. Produkują chyba tylko dwuosobowe łóżka - mniejsze lub większe. Ale kilkuosobowe? Chyba takich nie ma, więc może mogłabyś je opisać? :)
Czasami wychodzą Ci bardzo długie zdania. Musiałam się wracać żeby jeszcze raz je przeczytać i złapać ich sens. Spróbuj może odrobinę krótszych? :)
Mówiłaś, że mogę się znudzić - nawet przez chwilę nie przeszło mi to przez myśl! Mimo zapchanego nosa, bólu zatok i głowy siedziałam przed laptopem jak urzeczona. Dużo, dużo, dużo nowych informacji! Podoba mi się to!
Przede wszystkim choroba Wiktorii - to jest bardzo niepokojące. Czy Lucjusz wie, że dziewczyna pluje krwią? No i, czy Fabian wie? Czy ktokolwiek wie? Nie wierzę by Luka był tak nieodpowiedzialny i nie powiedział o tym nikomu? Znowu mnie zaciekawiłaś i mam wrażenie, że lubisz, podobnie jak ja, budować powoli akcję i jeszcze jakiś czas tego nie wyjaśnisz :P
Fabian... Kawał dupka z niego. Formalistyczna gnida, która zrobi wszystko by w oczach ojca wyjść na ideał. Jak mógł wspomnieć o Alanie? Wiedział, że Wiktorię to zaboli... I do tego ta wstawka, że "przelała uczucia z Alana na Lukasa". Niby chce zbudować dobre relacje z Wiktorią i naprowadzić ją na "właściwą drogę", a wali taki teksty... Dupek jakich mało.
Swoją drogą, nie zepsułaś jego charakteru - miałam go za buca i chama i dalej go za takiego uważam.
Wprowadziłaś też element przeszłości Wiki i Luka. Biedactwa, są sierotami. Podoba mi się to, że powiedziała iż mimo wszystko kochają Lucjusza. Bo jest dobrym ojcem - przyjął ich pod swój dach i traktuje jak swoje dzieci. A że facet jest jaki jest, to inna sprawa.
Przypomina mi Iana z mojego Werewolf Fullmoon - zrobisz to co uważa za słuszne dla dobra klanu. Takie postaci zwykle zbierają cięgi i są nielubiane, ale czy słusznie?
Niespiesznie opisujesz prawa działające w klanie, a także zasady w domu. Kim jest cały klan? I też inne klany? (niedoszły narzeczony Wiki - kocham Luke'a za tą akcję)
Z największą przyjemnością przeczytam kolejną część Halft Theos :)
Zapraszam na Werewolf Fullmoon tymczasem :)
Pozdrawiam ciepło,
Tosia
Wybacz, że w dwóch komentarzach, ale w jednym się nie mieści i blogspot odmawia publikacji :)
OdpowiedzUsuńŚciskam,
Tosia
Już tłumaczę moje zdziwienie, że czytasz od początku :)
OdpowiedzUsuńWiele osób, w tym także ja, czyta opowiadania od tego momentu, w którym znalazło danego bloga. Np. na 10 rozdziale, albo 4... Ja sama często tak robię, by wiedzieć, czy dane opowiadanie mi się spodoba. Czytam pierwsze co zobaczyłam, a dopiero jak mi się historia spodoba to czytam od początku :)
Pozdrawiam ciepło,
Tosia
ps. jeśli tylko znajdziesz u mnie jakieś błędy czy niedociągnięcia, zarówno fabularne jak i warsztatowe - pisz śmiało! :)
Moja droga,
OdpowiedzUsuńZacznę od tego, że faktycznie dobrze jest czytać od momentu, w którym się znalazło danego bloga. Jak sama słusznie zauważyłaś - zaoszczędzi się wiele czasu, a nikt nie ma go za wiele w obecnych czasach :)
Jeśli zaś chodzi o Twojego bloga i Twoje błędy... Znajdywanie ich, wypisywanie i opisywanie też jest czasochłonne, ale gdy widzę, że komuś zależy i wyciąga z tego wnioski (a do tego pisze świetną historię) to aż mi się chce! :) Sama też nie jestem alfą i omegą, robię całą masę błędów :) I dziewczyny (kochane stworzenia) ciągle mi je wynajdują. Wiem, jak wiele się nauczyłam z ich komentarzy. Mam więc nadzieję, że choć trochę mi się uda pomóc i Tobie :) Bo to co wymyśliłaś (wymyśliłyście) jest fantastyczne :)
Ściskam ciepło,
Tosia
ps. dziękuję za komentowanie mojego opowiadania. Mam nadzieję, że nie żałujesz, że zdecydowałaś się Werewolf Fullmoon przeczytać od początku :)
A swoją drogą... Dlaczego, spośród tylu blogów, wybrałaś Werewolf Fullmoon? :)
Kochana,
OdpowiedzUsuńCieszę się przede wszystkim z tego, że Werewolf Fullmoon na razie nie zawiodło Twoich oczekiwań :) Mam nadzieję, że czyta Ci się to jak przyjemną, lekką lekturę do herbaty :)
Pozwolę sobie zacytować Twój komentarz:
"Zajmując się, tylko i wyłącznie dążeniem do zrealizowania celu, ominełoby mnie wiele wspaniałych sytuacji. Wspomnień, wartych zapamiętania."
Nawet nie wiedząc, napisałaś słowa, które za jakiś czas wyjdą z ust Javiera :) Wydaje mi się, że kto jak kto, ale Ty rozumiesz całą tą historię :)
A co do Twojego ulubieńca Juliana... Jeszcze troooochę minie za nim się pojawi, ale mogę Ci obiecać, że będzie jedną z głównych postaci Werewolf Fullmoon :)
Ściskam ciepło,
Tosia
ps. surowi, ale mądrzy nauczyciele to skarb, jakiego mamy niewiele w obecnych czasach. Niestety.
Jestem zdania, że to nie uczniowie się nie uczą, tylko nauczyciele nie potrafią uczyć (oczywiście są wyjątki w obu grupach).
Raz jeszcze ściskam gorąco, z kubkiem herbaty w łapkach,
Tosia
Dziękuję za wytknięcie błędów! Już się ich pozbyłam :) :*
OdpowiedzUsuńChce na Javierze nauczyć się tworzyć bohatera dynamicznego, więc nic szczególnego nie sprawi, że się zmieni. To życie, które będzie wiódł zmusi go do powolnych zmian, ale nie zdradzę więcej - zobaczysz sama :)
Zdarza się każdemu - nie przejmuj się :) Teraz uczysz się pilnie i masz dobrego nauczyciela, więc jestem pewna, że już nie będzie żadnego problemu ze zdaniem. Ale faktycznie, nauczyciel, który zdaje zadania i wraca do swojego biurka, żeby odpisać na maile albo się pouczyć to zupełny dramat :/
Ściskam ciepło!
Tosia
(wciąż smarkająca, ale już nie tak bardzo)
Minął już tydzień! Gdzie trzeci rozdział? :)
OdpowiedzUsuńŚciskam,
Tosia
Droga Panna Kunegundo,
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie zaczyna niebywale przypadać mi do gustu. Uwielbiam filmy i książki, które dzieją się przeważnie w jednym miejscu, jak tutaj wielka posiadłość rodzinna. Wokół rodzinne kłopoty i waśnie, tajemnice i nieporozumienia. Dla mnie bomba!
Fabian to straaaaszny sztywniak, ja nie wiem jak on sam ze sobą wytrzymuje :) I jeszcze jaki pewny siebie! Już praktycznie uważa się za głowę rodziny, kiedy nikt tak naprawdę (oprócz jego ojca) nie chce, my nim został. Z drugiej strony z tego Fabiana to taka sprytna besia.
Postać Luki sympatyczna, jak i Wiktorii. Fajnie, że rodzeństwo się wspiera.
Z kolei te złośliwości i przekomarzanie się Fabiana i Wiktorii... Nie wiem czemu, ale w jakiś sposób mnie to rozśmiesza, a nawet rozczula. Jak to mówią, "kto się czubi, ten się lubi".
Znalazłam jeden mały błąd, o tutaj: "w tą i wew tą" - powinno być "w tę i we w tę".
Musisz wiedzieć, że z przyjemnością wracam na Twojego bloga.
Pozdrawiam i zapraszam do mnie na nowy rozdział
Moja droga,
OdpowiedzUsuńbardzo fajny rozdział. Muszę przyznać, że czytałam go z prawdziwą przyjemnością.
Zdziwiło mnie na początku to, że Fabian, jako chłopak, potrafi być bardziej ogarnięty i pedantyczny od Wiktorii. Najczęściej to właśnie faceci mniej dbają o porządek ;)
Chociaż... przez cały ten rozdział miałam wrażenie, że być może Fabian trochę wyolbrzymił fakt nieporządku u Wiki. Nie wiem czemu, ale chłopak ten robi na mnie nieco negatywne wrażenie - jest dość zadufany w sobie i pragnie wszystkim na każdym kroku udowodnić, że to on jest górą.
Ucieszyło mnie to, że Luka zechciał wziąć pod opiekę Wiktorię. I w sumie od razu czułam, że ta szybka zgoda Fabiana posiada jednak drugie dno - no, i faktycznie nieźle ich wkopał.
Muszę przyznać, że za to, Luka i Wiki wydają się być naprawdę kochającym i wspierającym się rodzeństwem. Mimo swych wad, trzymają się razem. To naprawdę godne pochwały.
Martwi mnie jedynie stan zdrowia dziewczyny... Czy to coś poważnego? Mam nadzieję, że wróci do zdrowia.
Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do siebie. Pod ostatnim rozdziałem zawarłam kilka słów ode mnie, dla Ciebie ;)
Szanowna Pisarko,
OdpowiedzUsuńSiedząc w poczekalni u lekarza (a jak wiadomo, w polskim systemie zdrowia, czynność ta rozciąga się do niewyobrażalnie długich godzin, w moim przypadku, tylko dwie godziny oczekiwania do internisty to i tak szalenie krótko tym razem;d), więc zdecydowałam się zabrać za nadganianie rozdziałów Twojego opowiadania. Został mi nadal jeden rozdział (niech to, akurat doktor wywołał mnie do gabinetu;d), ale przyznam, że tekst mnie wessał.
Na tyle, że podarowałam sobie zwracanie uwagi na przecinki, dwukropki i błędy- zresztą, chyba nic aż tak bardzo mnie nie poraziło w me oczy, a solidną pracę edytorską znowu odrobiły moje przedmówczynie;d
No w każdym razie, skupiłam się niemalże całkowicie na fabule i postaciach;)
Skomentuję każdy rozdział osobno: jeżeli chodzi o ten, to relacja między Wiktorią a Fabianem wydaje się dość dziwna. Że ten drugi, nie jest do końca normalny, to już wiem. Ale żeby do swojego trybu życia podporządkowywać innych? Nie no, ja rozumiem, że z syna Lucjusza będzie w przyszłości wielki i nadęty przywódca klanu, ale już jako nastolatek niezmiernie przykłada się do sprostania obowiązkom, ku nieszczęściu siostry Luki.
Naprawdę zrobiło mi się jednak żal Wiktori wtedy, kiedy dziewczyna zaczęła pluć krwią. Biedna:( Mam jednak nadzieję, że w tym świecie klanów jest jednak jakiś rodzaj mocy, który będzie w stanie uleczyć dziewczynę. Świat jest brutalny, ale Twoje opowiadanie to piękna fikcja, w której może jest szansa na happy end?;)
Relacje między Luką a Wiktorią- są bardzo zażyłe i to dobrze! W końcu są bliźniakami i więź między tą dwójką jest naprawdę świetnie zaprezentowana;)
Pozdrawiam, biegnę komentować dalej;)
A! Chwila. Jeszcze jedno. Jaki ojciec, taki syn: nie lubię jeszcze Lucjusza;d
Czemu tyle osób zwraca większą uwagę na błedy niż na komentowanie treści ? :O Opowiadanie baaaardzo mi się podoba. Pomysł jest świetny, szczególnie fajne jest to, że niby mamy współczesność, a mimo to ta posiadłość rodzinna jest jakby wyrwana ze wszechświata, żyjąca własnym życiem. Naprawdę wspaniałe. Fabian jest okropny... >.< nie lubie go... No i jeszcze Lucjusz.... @CzerwonyKapturek ma rację - jaki ojciec taki syn... Jestem pod wrażeniem twojego talentu...
OdpowiedzUsuń