Byłabym wdzięczna, gdyby komentarze pozostawiane przez Was na Halft-Theos były sensowne i zawierały w miarę bogatą opinie na temat bloga. Wytknijcie błędny, powiedzcie co Wam się podoba, a co nie. Z góry dziękuje i pozdrawiam.

Panna Kunegunda

poniedziałek, 4 listopada 2013

Rozdział II

Fabian, jak co rano obudził się zanim jeszcze zdążył zadzwonić budzik. Słońce dopiero, zaczęło przebijać się przez białe zasłony. Chłopak spojrzał na zegarek, który wskazywał prawię ósmą. Przetarł oczy i wstał z łóżka. Uważał wylegiwanie się za przejaw lenistwa i stratę czasu. Poszedł na bosaka do łazienki i wziął szybki prysznic, po czym ubrał się w ciuchy, przygotowane specjalnie na poranny trening.

Wyszedł na korytarz i zaczął kierować się w stronę pokoju kuzynki. Codziennie ten sam rytuał, pomyślał. Lubił systematyczność, w życiu zawsze kierował się planem nawet w tak błahych sprawach jak śniadanie, czy poranny trening. Jednak Wiktoria nie podzielała jego zamiłowania do porządku. Była jego całkowitym przeciwieństwem. Niezorganizowana, niechlujna, gardząca wszelkimi zasadami. Dlatego też codziennie rano starał się wpoić jej kanon zachowań. Nie pomagała mu w tym, stawiała odpory, buntowała się. Jednak wierzył, że kiedyś dzięki niemu wyjdzie na ludzi. Ostatnimi czasy, gdy nie było jej brata bliźniaka miał z nią coraz mniej problemów. Niestety powrót Lukasa mógł utrudnić mu jej wychowanie, gdyż brat utwierdzał ją w złych nawykach. Fabiana to strasznie irytowało, ponieważ jego starania szły na marne. Jednak jako przyszły przywódca klanu musiał już brać odpowiedzialność za członków rodziny. Nie mógł pozwolić, żeby takie lekceważące zachowanie bliźniąt było akceptowane.

Był już przed drzwiami pokoju Wiktorii. Zapukał, lecz gdy jak zwykle nie otrzymał odpowiedzi, po prostu wszedł do środka. Pokój jak zwykle był w nieładzie. Wszędzie walały się ubrania, czy papierki od cukierków. Mimo, iż za porządek odpowiadały służące, to Wiktoria nie pozwalała im grzebać w swoim pokoju, gdyż jak to sama mówiła „burzy to jej prywatność”.

Podszedł do wielkiego łóżka. Zobaczył dziewczynę wtuloną w różową pierzynę, a obok niej leżące dwa grube koty. Najpierw lekko potrząsnął jej ramieniem, jednak gdy zobaczył, że to nie przynosi rezultatów zrobił to mocniej. W końcu dziewczyna powoli zaczęła otwierać zaspane oczy.

-Idź sobie -mamrotała spod poduszki.

-Dalej Wiktoria, wstawaj. Jest już dawno po ósmej -powiedział Fabian, nie przestając jej trącać.

-Idź sobie, źle się dzisiaj czuje. Chyba mam gorączkę.

-Jasne. Codziennie mówisz to samo -odpowiedział. Za każdym razem, gdy ją budził słyszał dokładnie tą samą wymówkę. Wiedział, że Wiktoria złapie się każdej szansy, by pospać chwilę dłużej. Jednak nie z nim te numery: -Dalej wstawaj, bo wyrzucę koty za okno.

-Nie mieszaj ich do tego. Co ci one zawiniły? -powiedziała dziewczyna, powoli podnosząc się z łóżka.

-O czyżby gorączka ci już przeszła? -zapytał ironicznie Fabian: -Dalej wstawaj z łóżka i idź się ubrać. Za dwadzieścia minut widzę cię na śniadaniu.

-No dobrze wstaję, możesz już iść.

-Pójdę dopiero, gdy zobaczę cię w łazience.

Wiktoria jeszcze przez chwile spierała się z kuzynem, chcąc pospać trochę dłużej. Jednak w końcu uległa i poszła z naburmuszoną miną do łazienki.

Fabian z zwycięskim uśmiechem wyszedł z jej pokoju i udał się do jadalni, gdzie spotkał właśnie wychodzącego stamtąd Lucjusza.

-Witaj, ojcze -przywitał się i lekko skinął głową.

-Fabianie, czy Wiktoria już wstała? -zapytał.

-Oczywiście ojcze, zaraz powinna zejść na śniadanie.

-To dobrze -powiedział Lucjusz i odszedł w głąb korytarza.

Fabian przeszedł przez drzwi jadalni. Była ona bardzo duża, zresztą jak większość pomieszczeń w tym domu. Jej ściany były wyłożone, kolorowymi kamieni. Nie było tam za dużo mebli, najwyżej dwie szafki, na których stały ozdobne, porcelanowe figurki. Pod ścianami i na parapetach okien umieszczone zostały egzotyczne rośliny o przepięknych, rozkwitających kwiatach. Dookoła unosiła się ich słodka woń wymieszana z zapachami dochodzącymi z kuchni, której drzwi znajdowały się po przeciwległej ścianie od wejścia. Na środku pomieszczenia stał długi, prostokątny stół. Masywny, wykonany z ciemnego drewna, z wyrytymi po bokach, ozdobnymi wzorami.

Fabian usiadł na jednym z dużych, wygodnych krzeseł. Nie czekał długo nim z kuchni wyszła służąca i pospiesznie do niego podeszła.

-Dzień dobry paniczu Fabianie. Co bym mogła dziś paniczowi podać? -spytała kobieta w średnim wieku, ubrana w czarno- biały fartuch.

-Szakszuke, posypaną owczym serem. Do tego kawałek ciemnego pieczywa i niesłodzoną herbatę.

-Już podaje, paniczu -odpowiedziała służąca, po czym skierowała się do kuchni.

Nie czekał długo, nim kobieta w fartuszku przyniosła mu zamówione śniadanie. Niedługo później zjawiła się Wiktoria. Fabian zmierzył ją od góry do dołu. Jak zawsze wyglądała jakby wyszła z rynsztoka, a nie z szlacheckiego domu. Miała na sobie wielką, rozciągniętą popielatą bluzę dresową i spodnie do pary. Najwyraźniej nie przejmowała się zimnem płynącym z podłogi, ponieważ była na bosaka.

-Jak zwykle prezentujesz się niezwykle kobieco, droga kuzynko -powiedział ironicznie Fabian.

-A ty jak zwykle, od rana tryskasz uprzejmością -odparła ziewając.

Wiktoria usiadała do stołu i poprosiła służkę o zwykłe płatki, które od razu otrzymała, lecz zamiast je jeść wolała się bawić, mieszając w tą i wew tą łyżką w misce.

-Może byś tak dla odmiany to zjadła? -zapytał poirytowany jej zachowaniem Fabian.

-Nie jestem głodna.

-Powinnaś coś zjeść, zaraz mamy trening, a ty będziesz mi marudzić, że nie masz sił. -powiedział krytycznie Fabian.

-Co ja ci poradzę na to, że nie chce mi się jeść?

-Masz zjeść chociaż trochę!

-Dobrze, dobrze tatusiu, już jem -powiedziała szczerząc się do niego i niechętnie zaczęła grzebać w talerzu.

-Powinnaś na śniadanie jeść zdrowsze i pożywniejsze rzeczy, niż zwykłe płatki kukurydziane. Widziałaś jak ty wyglądasz? Jaka jesteś chuda i blada? Jak ty zamierzasz trenować, a o walce to już nie wspomnę -zaczął naciskać Fabian. Prowadził on z Wiktorią od dłuższego czasu treningi, jednak za każdym razem przejmował się jej kondycją. Mimo iż wiedział, że Wiktoria nie jest kruchą osobą to i tak na taką wyglądała.

-Dać ci palec to będziesz chciał wziąć całą rękę. Skoro już zaczęłam jeść to zadowól się tym, a nie żądasz coraz więcej -rzekła lekko podenerwowana dziewczyna.

Fabian nie był zbytnio zadowolony podejściem Wiktorii do swojego zdrowia, jednak tym razem postanowił jej ustąpić. Zdawał sobie sprawę, że sytuacja po powrocie Luki diametralnie się zmieni i jego kuzynka nie będzie już tak chętna do współpracy jak dotychczas. Dlatego chciał jej pokazać, że nie jest wcale taki zły za jakiego ona go uważała.

-Masz rację, przepraszam.

Wiktoria przerwała jedzenie płatek i spojrzała się z niedowierzaniem na kuzyna.

-Gdybym cię nie znała to pomyślałam bym, że żartujesz -odpowiedziała po chwili.

-Pff... -prychnął Fabian: -Myślisz, że jako przyszły przywódca klanu nie potrafię przeprosić?

-Poprawka, jako jeden z kandydatów na przywódce.

-I tak wiadomo, że ja nim zostanę, wiesz o tym tak samo dobrze jak i ja.

-Pff... Masz szanse nim zostać tylko dlatego, że Luka nie chce nim być i odpuścił sobie tą bezsensowną rywalizacje -powiedziała pewnie Wiktoria.

-I tak oto Luka stracił możliwość rządzenia klanem, a ty jedyną szanse na beztroskie życie, bez żadnych obowiązków, bo tylko Lukas by ci na takie zapewnił. A swoją drogą martwi mnie, że uważasz tak ważną sprawę jaką jest wybór przywódcy, za sprawę błahą i bezsensowną. Niestety ty i Lukas macie takie samo podejście, a szkoda. Bardzo chętnie bym się z nim zmierzył na polu walki -powiedział Fabian.

Nie uważał, że Luka mógłby być dla niego zagrożeniem w pojedynku o przywództwo, jednak bardzo chętnie by z nim zawalczył. W końcu byłby jednym z godniejszych przeciwników i ta rywalizacja mogłaby stać się dużo ciekawsza. Niestety Lukas był zbyt leniwy i dziecinny by potraktować to poważnie. Jak sam przyznał uważał to za coś męczącego i niewartego zachodu, dlatego już dawno temu zrezygnował z brania udziału w tej walce.

-Nie chciałabym mieć, jak to nazwałeś „beztroskiego życie” w zamian za nieszczęśliwe życie mojego brata -odparła Wiktoria.

-Cóż, nie podejrzewałem cię o taką wspaniałomyślność. Sądziłem, że ty nie widzisz nic dalej poza czubkiem własnego nosa.

-Podobno człowiek całe życie się uczy.

-Skoro mowa o nauce, to najwyższy czas na trening -oznajmił Fabian, wstając od stołu.

* * * * *

Luka obudził się jak zwykle około dziewiątej. Wstał ociężale i niechętnie z łóżka, następnie udał się do łazienki, aby wziąć szybki prysznic. Wyszedł z ubikacji i już ubrany udał się na balkon. Spoglądał urzeczony na ogród, otaczający dworek. Patrzył tak przez chwile, wdychając świeże powietrze, po czym opuścił pokój i skierował się do jadalni.

Pierwszy raz od wielu miesięcy poszedł na rodzinne śniadanie. Przy stole siedziało już kilka osób, Lukas rozpoznał ciotkę Adrianne wraz z mężem i dwójka dzieci, chłopcem i dziewczynką, zastępce przywódcy klanu, oraz Sashe. Przysiadł się do kuzyna.

-Dzień dobry - przywitał się z rodziną, na co reszta domowników odpowiedziała mu tym samym: -Witaj Sasha.

-Witaj, Luka. Jak zwykle nie śpieszyłeś się z podniesieniem z łóżka -powiedziała Aleksander, popijając herbatę.

-Żartujesz sobie? Zjawiłem się prawie idealnie!

-Sądziłem, że pobyt u krewnych utemperuje trochę twój charakter Lukasie, ale jak widzę nic się w tej kwestii nie zmieniło -wtrącił się stryj Krzysztof czytający gazetę.

-Cóż już się przyzwyczaiłem do tego, że zawsze was rozczarowuje, drogi wuju -powiedział Luka sięgając po półmisek z kanapkami.

-Wystarczy odrobina dobrej woli, a sprostałbyś poprzeczce, jakże nisko dla ciebie ustawionej -odparł stryj.

I znowu się zaczyna, pomyślał blondyn. Dopiero co wrócił, miał nadzieje, że przynajmniej przez jakiś czas rodzina będzie go traktować ulgowo. Mylił się, ich stosunek do niego w ogóle się nie zmienił.

-Gdzie jest Wiktoria? -zapytał Luka rozglądając się po jadalni. W sumie by się nie zdziwił, słysząc odpowiedź; że nadal śpi.

-Nie wiem, ale zapewne jeszcze nie wstała z łóżka -odparł Sasha.

Jednak nie trwało długo nim do jadalni weszła Wiktoria z Fabianem. Była spocona i zdyszana. Mokra od potu grzywka przylegała do twarzy po, której widać było zmęczenie. Usiadła na jednym z krzeseł z wyraźną ulgą. Pierwsze co zrobiła to chwyciła szklany dzbanek z zimną lemoniadą i nalała pełny kubek, po czym wypiła duszkiem. Luka zmierzył ją zdziwionym wzrokiem. Myślał, że spała, a tu proszę jakie zaskoczenie.

-Gdzie byłaś? -zapytał.

-Miała ze mną trening, zresztą jak codziennie rano -wtrącił Fabian opierając się o ścianę jadalni.

Luka ponownie spojrzał ze zdziwieniem na siostrę. Wiktoria nigdy nie potrafiła dogadać się z Fabianem, co skutkowało, przy prawie każdym ich spotkaniu kłótnią. Dodatkowo dziewczyna była tak samo leniwa jak on i nieraz potrafiła spać do godziny czternastej, czy nawet piętnastej. Dlatego nie mógł uwierzyć, że zgodziła się na poranny trening i to jeszcze pod okiem Fabiana.

-Doprawdy? Rozumiem, że z nocnych treningów zrezygnowała? -zapytał Luka podejrzliwe spoglądając na Fabiana.

-Niezupełnie. Z Fabianem muszę ćwiczyć rano, a wieczorem mogę prowadzić własny trening byle żebym rano wstała -wyjaśniła już mniej zdyszana Wiktoria.

-Musisz? -powtórzył Luka, nie spuszczając z oczu Fabiana: -Czemu ją zmuszasz do zmiany trybu życia?

-Nie zmuszam jej. Poleceniem ojca było, by wstawała o przyzwoitych porach, a ja jej tylko w tym pomagam.

-Taa... dziękuje bardzo za taką pomoc -burknęła pod nosem Wiktoria.

-Młoda damo powinnaś być wdzięczna Fabianowi za pomoc - wtrącił stryj Krzysztof.

Luka zdawał sobie sprawę, że Wiktoria nie może tak po prostu zlekceważyć rozkazu stryja. Jednak nie podobało mu się to, gdyż jego siostra od zawsze była „stworzeniem nocnym”. Jej dzień zaczynał się o godzinie piętnastej, a kończył o piątej rano. Zazwyczaj nikomu to nie przeszkadzało, ponieważ większość członków rodziny zdążyła już się do tego przyzwyczaić. Niestety, teraz to wszystko miało się diametralnie zmienić, przez jedno życzenie przywódcy.

-Muszę ci podziękować Fabianie, za to że zająłeś się Wiktorią, podczas mojej nieobecności. Jednak, skoro już wróciłem pozwól, że ja jako jej brat dokończę to co zacząłeś -odparł Luka. Chłopak poczuł na sobie zdziwiony wzrok osób będących w jadalni, zapewne byli oni zaskoczeni jego słowami. Po chwili ciszy rozniósł się śmiech stryja Krzysztofa.

-No proszę, nie spodziewałem się Lukasie, że będziesz chciał podjąć się tak męczącego zadania -powiedział stryj.

-Ja to uważam za dobry pomysł -wtrąciła wesoło Wiktoria.

-Czemuż to uważacie, że zgodzę się by tak nieodpowiedzialny dzieciak jak Lukas, zajmował się Wiktorią? Poza tym to nielogiczne, przecież on jest tak samo leniwy, rozkapryszony i lekceważący jak jego siostra -rzekł pewnie Fabian.

-Dlaczego nikt nie zapyta mnie o zdanie?- wtrąciła Wiktoria.

-Nie oceniaj mnie tak pochopnie drogi kuzynie, bowiem gdy byłem u krewnych, wuj Tomasz przemówił mi do rozsądku. Uświadomił mi, że jeśli nadal pozostanę taki leniwy i nieodpowiedzialny, to nie będę mógł zająć się moją siostrą, a przecież wiesz Fabianie jaka jest mi droga -powiedział Luka przywdziewając minę niewiniątka. Zamierzał podstępem wyrwać Wiktorię z rąk Fabiana. W końcu była jego siostrą i musiał o nią dbać, a domyślał się, że może znieść poranne pobudki, ale nie towarzystwo Fabiana podczas treningów. Co prawda nie kłamał we wszystkim, bowiem rzeczywiście wuj Tomasz wytknął mu jego wady i kazał Luce nad nimi popracować, jednak on go zlekceważył. Nie chciał się zmieniać tylko po to by dopasować się do wymogów klanu.

Sasha cicho zaśmiał się pod nosem, słysząc poruszającą historię młodszego kuzyna.

Fabian na chwile zamilkł baczenie przyglądając się Luce, by po chwili zwrócić się do niego.

-Doprawdy? W takim razie przepraszam cię drogi kuzynie, nie przypuszczałem, że z takiego rozpuszczanego dzieciaka postanowisz zmienić się w odpowiedzialną osobę. Jestem mile zaskoczony.

Czyżby tak łatwo się udało? Zastanawiał się Luka. Fabian był bardzo podejrzliwy i uparty, dlatego to było raczej niemożliwe by tak szybko się przekonał co do jego intencji. Mimo wszystko wyglądało na to, że starszy kuzyn rzeczywiście mu uwierzył.

-Lukasie czyżbyś chciał nas okłamać. Fabianie powinieneś przemyśleć to zanim mu uwierzysz -powiedział wuj Krzysztof przewracając kolejną stronę czarno-białej gazety.

-Nie masz żadnych dowodów, że on kłamie wuju, więc dlaczego go oskarżasz? -wtrąciła się Wiktoria.

-Być może, jednak znam Lukasa na tyle dobrze, by wiedzieć, że tak nagła zmiana do niego nie pasuje.

-Masz rację wuju, jednak jako rodzina powinniśmy sobie ufać i dlatego proponuje nie odrzucać starań Lukasa, tylko je docenić. Powinniśmy cieszyć się ze zmiany jaka w nim zaszła -odparł Fabian, na co starszy mężczyzna zdziwił się, a dwójka bliźniaków ucieszyła.

-Ciesze się, że mi zaufałeś kuzynie -Luka nie przypuszczał, że aż tak łatwo go zwiedzie. Teraz wystarczyło tylko przekonać go by oddał Wiktorię pod jego skrzydła i misja wykonana. Na tę myśl uśmiech sam garną się chłopakowi na usta: -W takim razie Fabianie, jak sądzę nie widzisz przeszkód bym od dziś to ja zajmował się Wiktorią?

-Sądzę, że rzeczywiście pragniesz się zmienić i masz rację, że powinieneś dostać odpowiedzialne zadanie by móc się wykazać. W takim razie chodźcie obydwoje do mego ojca by mu o tym powiedzieć -odparł Fabian, kierując się w stronę drzwi wyjściowych: -Do widzenia wuju.

-Do widzenia -pożegnał się nadal zdziwiony Krzysztof.

Luka podstępnie uśmiechnął się do siostry, kiedy wyszli za Fabianem na korytarz, a ona odpowiedziała mu tym samym. Tak jak podejrzewał, Wiktorii podobał się pomysł zmiany opiekuna, co go w ogóle nie dziwiło, gdyż on również na jej miejscu chciałby wydostać się spod jurysdykcji kuzyna.

Szli korytarzem do gabinetu. Wiktoria uśmiechała się od ucha do ucha, widać od razu jej się humor poprawił. Luka zastanawiał się nad reakcją stryja na wiadomość o nagłym przejęciu przez niego obowiązków Fabiana. Zapewne się zdziwi tak samo jak, wuj Krzysztof, gdyż zwykle umywał ręce, od tego typu spraw. No cóż, zobaczymy, pomyślał.

Fabian zapukał do pokoju ojca, gdy usłyszeli pozwolenie, cała trójka weszła. Jak zwykle było w nim nieprzyjemnie duszno, a w ciszy jaka tam panowała słychać było jedynie palące się drewno w kominku. Lucjusz stał przed wielkimi oknami zasłoniętymi białymi firanami, spoglądał przez nie w dal i wyglądał na zamyślonego, wręcz nieobecnego.

-Ojcze, chcielibyśmy z tobą porozmawiać -rzekł poważnie Fabian.

-Słucham -odparł Lucjusz, nadal nie odrywając wzroku od okna.

-Wygląda na to, że Lukas wreszcie dojrzał. Pragnie wziąć na swoje barki odpowiedzialność za członków naszej rodziny -wyjaśnił.

-Doprawdy? -Lucjusz odwrócił się w ich stronę: -Cóż spowodowało tak nagłą zmianę w twoim podejściu, Lukasie?

-Podczas pobytu u krewnym zrozumiałem, że moje wcześniejsze postępowanie było egoistyczne i dziecinne. Pragnę również uczestniczyć w życiu klanu.

-Jestem pozytywnie zaskoczony tą wiadomością -odparł chłodno Lucjusz.

Luka w ogóle nie zdziwił się tą reakcją. Odkąd pamiętał, stryj rzadko pokazywał emocję, zawsze był chłodny i opanowany. Nawet gdy on i Wiktoria zostali sierotami i trafili pod jego opiekę, nigdy nie okazywał im czułości. Nawet dla swoich synów, zawsze był wymagający i stanowczy. Bliźniaków traktował na równi ze swoimi dziećmi, nigdy nie dał im odczuć, że byli dla niego mniej ważni niż Fabian i Sasha. Całą czwórkę traktował równie oschle i surowo. Mimo to oboje z Wiktorią widzieli w nim ojca i zdawali sobie sprawę z tego, że darzył ich miłością choć nigdy tego nie okazywał.

-Właśnie dlatego pomyślałem by Lukas zajął się treningiem Katarzyny. Myślę, że wuj Krzysztof ucieszy się, iż jego córka będzie pod dobrą opieką -zaproponował Fabian.

-Jak to Katarzyny?! -krzyknęła zaskoczona Wiktoria.

-Czekaj, czekaj Fabian. Nie o tym rozmawialiśmy, nie było mowy o treningu dzieci -powiedział Luka.

-Nie rozumiem. Przecież chciałeś podjąć się odpowiedzialnego zadania, więc skąd to zdziwienie? -zapytał Fabian.

-Fabian, przecież powiedziałeś, że oddasz Luce opiekę nade mną -powiedziała z pretensją Wiktoria.

-Nie przypominam sobie, abym coś takiego mówił. Owszem zgodziłem się uwierzyć Lukasowi w jego nagłą przemianę, ale nie wspominałem nic o zrezygnowaniu przeze mnie z opieki nad tobą, droga kuzynko -powiedział Fabian, uśmiechając się przy tym złośliwie.

Luka nie mógł uwierzyć własnym uszom. Myślał, że wygrał, że przechytrzył kuzyna, a okazało się, że było zupełnie odwrotnie. Fabian od początku przejrzał jego intencję i podstępnie zwabił go do Lucjusza, aby ten powierzył mu nudne zadanie, jakim było zajmowanie się małą Kasią. W ogóle nie miał zamiaru odstąpić mu opieki nad siostrą. Luka był wściekły, jednak nie tylko na Fabiana, ale również na siebie, że nie przejrzał jego zamiarów już wcześniej. Przecież powinien się domyślić, że kuzyn tak łatwo nie da się przekonać do „nowej osoby” Luki, jednak on głupi w to uwierzył. Dał się podejść i teraz będzie musiał za to płacić.

-Możliwe, że nie do końca się zrozumieliśmy, drogi kuzynie -zaczął Luka, próbując trzymać nerwy na wodzy: -Rzeczywiście chciałem dostać odpowiedzialne zadanie, jednak na początek myślałem o odciążeniu ciebie i przejęciu po tobie obowiązków nad Wiktorią.

-Czy ktoś może mi wyjaśnić co tu się dzieje? Przychodzicie do mnie w ważnej dla was sprawie, jednak sami nie wiecie czego chcecie -powiedział Lucjusz.

-To proste stryju, Fabian dał nam do zrozumienia, że od dziś to Luki będzie za mnie odpowiedzialny, jednak teraz wszystkie swe słowa przekręca na swoją korzyść -wyjaśniła Wiktoria.

-Czy to prawda, Fabianie? -zapytał Lucjusz.

-Niezupełnie. Tak jak wspominałem wcześniej, jestem za tym by przydzielić Luce jakieś odpowiedzialne zadanie, jednak nie sądzę by opieka nad Wiktorią była dla niego odpowiednia.

-Dlaczego nie? -zapytał Luka.

-Również zgadam się z Fabianem -powiedział Lucjusz.

-Mimo, iż chcesz się zmienić Lukasie to i tak nadal możesz mieć negatywny wpływ na Wiktorię -dodał Fabian.

-Negatywny wpływ? Nie rób z siebie hipokryty, Fabian.

-Nie rozumiem o co ci chodzi.

-Przypomnij sobie, Fabianie, nim wyjechałem razem z Sashą, ojciec zorganizował bankiet, na który zaprosiłeś swoich snobistycznych przyjaciół. Jednym z nich był niejaki Marco Viviani, któremu zasugerowałeś, że wprowadzisz go do naszej rodziny, poprzez ślub z moją siostrą, gdy ta osiągnie odpowiedni wiek. Nawet nie zapytałeś Wiktorii o zdanie! Mało tego, wszyscy wiemy jak Marco traktuje kobiety i ona jako jego żona musiała by znosić jego ciągłe zdrady. Nie zasługiwał na nią -powiedział wściekle Luka.

-Nie wiem czy wiesz, Lukasie, ale u nas małżeństwa są aranżowane i zawiera się je dla korzyści z nich płynących. Ponadto Wiktoria miała by wspaniałe życie u boku Marco, gdyż jest on kandydatem na przywódcę swojego klanu. Jednak ty musiałeś wszystko zniszczyć i ośmieszyłeś go na oczach wszystkich gości. To co zrobiłeś było niewybaczalne i w dodatku głupie.

-Zrobiłem to by uchronić Wiktorie przed zdradliwym człowiekiem. Jak widzisz to nie ja mam negatywny wpływ na nią tylko ty ze swoimi głupimi pomysłami.

-Głupie pomysły? -zaśmiał się Fabian: -Głupotą było publiczne ośmieszenie tak silnego członka klanu Viviani. Gdyby nie moja interwencja, zapewne byś zginął, ale czegóż innego mógłbym się po tobie spodziewać? Jesteś taki sam jak Alan i tak jak on nie potrafisz milczeć wtedy, gdy powinieneś i zginiesz tak jak on, za własną głupotę.

-Dosyć tego! -uciął Lucjusz.

Luka nie mógł uwierzyć, że Fabian by dopiąć swego porusza tak drażliwe dla niego i siostry, tematy. Śmierć najbliższej rodziny była dla nich wielką tragedią i krewni nie często mówili o tym dramacie, gdyż nie chcieli im o tym przypominać.

Luka spojrzał na Wiktorię, cała gotowała się od wściekłości. Wiedział, że ją bardziej zabolało wspomnienie o zmarłym bracie niż jego. Alan był ich o sześć lat starszym bratem i Wiktoria była do niego niezwykle przywiązana. W tamtym czasie Luka nie interesował się zbytnio siostrą, często nawet nie mógł znieść jej obecności. Dopiero gdy zostali sami, po śmierci rodziców i brata, zżyli się ze sobą. Jednak do teraz sam bał się wspominać o Alanie przy Wiktorii, ponieważ nigdy nie wiedział jak na to zareaguje. Niestety Fabian nie zdawał sobie sprawy z tego, że dziewczyna zaraz może wybuchnąć.

-Zamknij się! Co ty możesz wiedzieć o śmierci Alana? -warknęła Wiktoria, nie zważając na wcześniejsze słowa stryja.

-Och przepraszam, że ruszyłem temat tabu o twoim ukochanym bracie, ale przecież nie zajęło ci długo przerzucenie uczuć z niego na Lukasa, czyż nie? Alan zginął tylko i wyłącznie przez swoją głupotę, gdyby wtedy się nie wychylał i razem z wami ukrył się, to mógłby nadal żyć. Jednak on poczuł się dorosły. Piętnastolatek miałby pokonać napastnika, który bez problemu zabił twojego ojca i matkę? To przecież czysta... -w tym momencie Fabian urwał, ponieważ silny cios z pięści wymierzony przez Wiktorię, odrzucił jego głowę w bok.

-Jak śmiesz?! Zabije cię! -krzyczała rozwścieczona Wiktoria, która gdyby nie Luka ponownie rzuciła by się na Fabiana.

-Uspokój się, Wiktoria. -Powiedział łagodnie Luka, przytrzymując w ramionach siostrę. Musiał ją uspokoić, ponieważ taki wybuch agresji, przy Lucjuszu mógłby się dla niej źle skończyć. Zapewne już teraz czekały ją konsekwencje swojego zachowania. Spojrzał na Fabiana, wyglądał na zaskoczonego, najwyraźniej nie spodziewał się takiego obrotu sprawy.

-Dość już tego! Jak wy się zachowujecie?! -krzyknął poirytowany Lucjusz.

-Przepraszam stryju, poniosło mnie. -powiedziała po chwili Wiktoria, której przestraszony wzrok zawiesił się na Lucjuszu. Najwyraźniej musiała zrozumieć co zrobiła i dotarło do niej, że może mieć przez to duże kłopoty.

-Ja również przepraszam ojcze, to ja sprowokowałem Wiktorię -powiedział Fabian.

Luka wypuścił z uścisku Wiktorię widząc, że ta już się uspokoiła.

-Przychodzicie do mnie w ważnej sprawie, by po chwili zacząć wszczynać kłótnie, a z tego co widzę to nawet bójki. Ostatni raz dopuściliście się takiego zachowania. Nie mam zamiaru tego tolerować. Mam już dość waśni między całą waszą trójka, dzisiejszym zdarzeniem tylko pokazaliście mi dobitnie, że muszę jak najszybciej się tym zająć. Nie zostaniecie ukarani, jednak nie przez to, że wasze przewinienie na kare nie zasługuje. Zasługuje, jak najbardziej, jednak wolę rozwiązać problem, tak więc dziś zastanowię się nad wybrnięciem z tej sytuacji, a teraz zejdźcie mi z oczu -powiedział poważnie Lucjusz.

Cała trójka skierowała się w stronę drzwi. Luka spojrzał na Wiktorię, miała spuszczoną głowę, natomiast Fabian wyglądał, jakby na nim cała sytuacja nie zrobiła wrażenia. Gdy zamknęły się za nimi drzwi Fabian bez słowa odszedł od nich, a Wiktoria poczęła kierować się w stroną swojego pokoju. Przez chwile panowała między nimi cisza, Luka nie wiedział co powiedzieć Wiktorii, nie był pewny czy powinien zaczynać rozmowę o zmarłym bracie.

-Fabian się mylił, Alan nie był głupcem, on chciał nas obronić, a nie zgrywać bohatera. Wiesz o tym, prawda? -powiedział dopiero po chwili, Luka.

-Wiem, ale nie mogłam słuchać, gdy Fabian go obrażał.

-Nienawidzisz go? -zapytał Luka.

-Fabiana? Nie wiem. Potrafię go tolerować, czasami nawet dogaduję się z nim, a czasami, tak jak mówisz, nienawidzę go.

-Nie ty jedna masz z tym problem -zaśmiał się chłopak. Rzeczywiście to było prawdą. Fabiana nie szło lubić, gdyż za każdym razem gdy Luka się do niego przekonywał, to ten zaraz to psuł. Starszy kuzyn miał trudny charakter i niełatwo można było się z nim dogadać, przynajmniej w jego i Wiktorii przypadku. Bardzo często się kłócili i spierali, jednak dzisiejsze zajście nie powinno mieć miejsca. Luka zdawał sobie sprawę, że to po części jego wina, gdyż gdyby nie jego głupia gierka i kłamstwo ze zmianą zachowania, nie doszło by do tego. Jedyne co z tego dobrego wynikło to to, że upiekło mu się z opieką nad treningami Katarzyny.

Naglę jego rozmyślanie przerwał głośny atak kaszlu Wiktorii. Spojrzał na siostrę, która aż się ugięła i zakrywała ręką usta.

-Wiktoria! -krzyknął przestraszony chłopak, nachylając się nad siostrą: -Wiktoria?!

Blondynka zakryła sobie usta ręką, bardzo ciężko kaszląc, jednak po chwili przestała.

-Nie musisz krzyczeć... Nie martw się, nic mi nie jest -Wiktoria uspokoiła brata.

-Pokaż rękę! -Luka chwycił dłoń siostry, jednak ta szybko ją wyrwała.

-Mówię ci, że nic mi nie jest -oznajmiała Wiktoria, jednak Luka uparcie chwycił ją za dłoń, rozszerzając jej palce i zajrzał do środka. Zobaczył wtedy to co ona próbowała ukryć.

-Znowu kaszlesz krwią! I to ma być nic?! Mówiłem ci żebyś się z tym przede mną nie kryła -zdenerwował się Luka, lekceważącą postawą swojej siostry.

-Nie chcę cię martwić, bo wiem jak zareagujesz. Zaraz mi przejdzie, więc daj spokój.

-Dać spokój?! Dać spokój?! -Luka prawię wpadł w szał, przez chwilę zaczął chodzić w tą i z powrotem po korytarzu, aby się uspokoić. Był naprawdę wściekły, że Wiktoria po raz kolejny próbowała przed nim ukryć swój zły stan zdrowia: -Jak mam dać spokój, gdy zaczynasz kaszleć krwią?! Jeszcze to przede mną próbujesz ukryć?!

-Luki nie złość się, już nic mi nie jest. Naprawdę -powiedziała cicho Wiktoria, stojąc przy bracie.

-Teraz nic ci nie jest, a za chwile znowu będziesz kaszleć! -chłopak prawię krzyczał. Był rozwścieczony, gdy naglę poczuł jak Wiktoria objęła go rękoma i wtuliła się w jego tors. Luka domyślał się, że chce go uspokoić. Niepotrzebnie, aż tak się zdenerwował, jednak nie potrafił inaczej gdy chodziło o nią.

-Czemu to robisz, nie mówisz mi nic? -Luka wyszeptał siostrze do ucha.

-Obiecuje, że już tego nie zrobię, więc się nie martw -przysięgła mu Wiktoria odrywając się od jego sylwetki. Popatrzyła się na brata ze zmartwioną miną.

-Chodź, położysz się u siebie w pokoju i odpoczniesz -powiedział troskliwie chłopak, łapiąc ją za rękę i ciągnąc w stronę jej sypialni.

-Luka, ale już dobrze się czuje -Wiktoria próbowała go uspokoić, jednak Luka pozostawał uparty.

Szli jeszcze krótką chwile, aż dotarli do pokoju Wiktorii. Był bardzo duży, a każda jego ściana miała inny jasny kolor. Białe meble, kolorowe lampiony zwisające z sufitu. Na ścianach wisiało parę niedużych obrazów, plakatów i biała maska z filmu „V jak Vendetta”. Pod dużym oknem, stało dwuosobowe łóżko, na którym leżały dwa koty i duży pluszowy miś.

-Połóż się i odpocznij. Przyśle do ciebie Vanesse, żeby przyniosła ci coś do picia -powiedziała chłopak stojąc w drzwiach pokoju i na pożegnanie dodał: -To ja idę, jak coś to masz mi powiedzieć.

-Luki! -Wiktoria zatrzymała odchodzącego brata: -Już się lepiej czuję, więc nie przejmuj się już.

-I tak nadal będę -powiedziała Luka na odchodne, szczerząc do niej zęby.


13 komentarzy:

  1. Odetchnęłam z ulgą, widząc w Twoim komentarzu informację, że nie zamierzasz opuścić bloga :) A do tego jest nowy rozdział! Uczta dla mnie! :) Jestem trochę podziębiona i chwilę temu wróciłam z kina, więc przeczytam dopiero jutro, ale możesz liczyć na obszerny komentarz - jak pod poprzednią notką :)

    Czy prowadzisz coś takiego jak informowanie o nowych rozdziałach u siebie? Czy mogłabym prosić o takowy sygnał? Jak sama wiesz, życie prywatne jest bardzo ważne - nie siedzę więc na blogach więcej niż potrzeba. A co za tym idzie, nie sprawdzam blogów codziennie. Niestety, informacja o notkach na blogspot nie funkcjonuje na blog.pl Nie widzę więc nowości :( Proszę o informację, dobrze? :) Nie chce nic przegapić!
    Skąd wiedziałam, że Fabian będzie dupkiem naczelnym?
    Wytrzymam! Na pewno! Historia mnie tak zafascynowała, że nie ma dla mnie tutaj opcji "nudne"! Koligacje rodzinne na pewno mnie zachwycą - w końcu opcja jeżdżenia po rodzinie i trenowania to jeden z wątków, który zaintrygował mnie najbardziej.
    Nie wiem jak koleżanka pisze, ale Ty (pomimo kilku błędów warsztatowych) piszesz fantastycznie :) Więc mam nadzieję, że nie przerwiesz pisania :)

    Pozdrawiam serdecznie,
    Tosia

    ps. przepraszam za nieskładność tego komentarza, ale ból zatok doprowadza mnie do szału :/

    OdpowiedzUsuń
  2. Gorączka trochę przyćmiła moje trzeźwe myślenie, ale nie mogłam sobie odmówić przeczytania drugiego rozdziału Twojego opowiadania :)

    Zacznę od tego, że w prośbie, na górze bloga masz literówkę

    #"Byłabym wdzięczka, gdyby komentarze pozostawiane przez Was na Halft-Theos były sensowne i zawierały w miarę bogatą opinie na temat bloga. " - WdzięczNa, a wyszło Ci wdzięczka :)

    Jeśli zaś chodzi o rozdział znalazłam kilka zgrzytów, choć jest lepiej niż w poprzedniej części :) Błędy, które wyszukała w większości powtarzają się też z tymi, które uczyniłaś w rozdziale I.

    #"Poszedł w bosych stopach do łazienki" - Wydaje mi się, że tutaj składnia padła. Można iść gdzieś boso, ale raczej nie w bosych stopach :) w skarpetkach, jeśli już :)

    #"Codziennie rano ten sam rytuał. Pomyślał." - bez kropki po rytuał i "pomyślał" z małej litery.

    #"-Dalej Wiktoria, wstawaj. Jest już dawno po ósmej -powiedział Fabian nie przestając jej trącać. " - Przecinek po Fabian

    #"Wiedział, że Wiktoria złapie się każdej szansy, by pospać chwile dłużej." - ChwilĘ

    #"-Nie mieszaj ich do tego. Co ci one zawiniły? -powiedziała dziewczyna powoli podnosząc się z łóżka. " - Przecinek przed "powoli".

    #"-Witaj ojcze -przywitał się i lekko skinął głową." - Przecinek po "witaj"

    #"Nie było tam za dużo mebli, najwyżej dwie szafki na pułkach których stały ozdobne, porcelanowe figurki." - Gdzieś składnia padła.

    #"-Dzień dobry paniczu Fabianie." - Przecinek po "dobry".

    #"-A ty jak zwykle, od rana tryskasz uprzejmością -odparła ziewając. " - Przecinek po "ty".

    #"Wiktoria usiadała do stołu i poprosiła służkę o zwykłe płatki, które od razu otrzymała, lecz zamiast je jeść wolała się bawić, mieszając w tą i wew tą łyżką w misce." - ZNowu zdanie gigant. Rozbij to.

    #"-Może byś tak dla odmiany to zjadła? -zapytał poirytowany jej zachowaniem, Fabian. " - Bez przecinka przed "Fabian".

    #"-Powinnaś coś zjeść, zaraz mamy trening, a ty będziesz mi marudzić, że nie masz sił. -powiedział krytycznie Fabian. " - Wiadomo, że rozmowa toczy się między Fabianem a Wiktorią, możesz omijać imiona gdzieniegdzie, żeby nie robić powtórzeń.

    #"-Skoro mowa o nauce, to najwyższy czas na trening -oznajmił Fabian wstając od stołu." - przecinek przed "wstając".

    #"Wyszedł z ubikacji i już ubrany udał się na balkon, urzeczony spoglądał na ogród, otaczający dworek. " - STrasznie dużo czynności w jednym zdaniu. Rozbij to. Przy tym spacerze ubikacja-balkon mogłabyś trochę opisać jego pokój. Ale to taka sugestia. Ja osobiście nie przepadam za zdaniami, gdzie jest tyle czasowników :)

    #" -Dzień dobry - przywitał się z rodzina, na co reszta domowników odpowiedziała mu tym samym: -Witaj Sasha." - RodzinĄ :)

    -Witaj Luka, jak zwykle nie śpieszyłeś się z podniesieniem z łóżka -powiedziała Aleksander popijając herbatę." - Przecinek po "Aleksander" i po "witaj". Po "Luka" dałabym kropkę i "jak" z dużej litery.

    #"I znowu się zaczyna. Pomyślał blondyn." - przecinek po "zaczyna" i "pomyślał" z małej.

    #"-Nie wiem, ale zapewne jeszcze nie wstała z łóżka. -odparł Sasha." - Bez kropki.


    OdpowiedzUsuń

  3. #"Pierwsze co zrobiła to chwyciła szklany dzbanek z zimną lemoniadą i nalała jej pełną kubek, po czym wypiła to duszkiem" - Można ominąć "jej" i "to". Wiadomo, że chodzi o lemoniadę.

    #"Nie chciał się zmieniać tylko po to by dopasować się do wymogów klanu. " - Przecinek przed "by".

    #"Zapewne się zdziwi tak samo jak wuj Krzysztof, gdyż zwykle umywał ręce od tego typu spraw. No cóż zobaczymy." - Przecinek przed "jak" i "od". Przed "zobaczymy" też przecinek.

    #"-Ojcze chcielibyśmy z tobą porozmawiać -rzekł poważnie Fabian. " - Przecinek po "ojcze"

    #"Nawet gdy on i Wiktoria zostali sierotami i trafili pod jego opiekę, nigdy nie okazywał im czułości, nawet dla swoich synów, zawsze był wymagający i stanowczy." - Zdanie gigant. Rozbij je.

    #"-Fabian, przecież powiedziałeś, że oddasz Luce opiekę nade mną -powiedziała z pretensjom Wiktoria." - Prestensją :)

    #"-Mimo iż chcesz się zmienić Lukasie to i tak nadal możesz mieć negatywny wpływ na Wiktorię. -dodał Fabian." - bez kropki po "wiktorię" i przecinek przed "iż"

    #"Jedyne co z tego dobrego wynikneło to to, że upiekło mu się z opieką nad treningami Magdaleny." - Magdaleny? A nie Katarzyny?

    #"Pod dużym oknem, stało kilko osobowe łóżko, na którym leżały dwa koty i duży pluszowy miś. " - Jeśli już to "kilkuosobowe", ale w ogóle nie jestem w stanie sobie wyobrazić takiego łóżka. Produkują chyba tylko dwuosobowe łóżka - mniejsze lub większe. Ale kilkuosobowe? Chyba takich nie ma, więc może mogłabyś je opisać? :)

    Czasami wychodzą Ci bardzo długie zdania. Musiałam się wracać żeby jeszcze raz je przeczytać i złapać ich sens. Spróbuj może odrobinę krótszych? :)

    Mówiłaś, że mogę się znudzić - nawet przez chwilę nie przeszło mi to przez myśl! Mimo zapchanego nosa, bólu zatok i głowy siedziałam przed laptopem jak urzeczona. Dużo, dużo, dużo nowych informacji! Podoba mi się to!

    Przede wszystkim choroba Wiktorii - to jest bardzo niepokojące. Czy Lucjusz wie, że dziewczyna pluje krwią? No i, czy Fabian wie? Czy ktokolwiek wie? Nie wierzę by Luka był tak nieodpowiedzialny i nie powiedział o tym nikomu? Znowu mnie zaciekawiłaś i mam wrażenie, że lubisz, podobnie jak ja, budować powoli akcję i jeszcze jakiś czas tego nie wyjaśnisz :P
    Fabian... Kawał dupka z niego. Formalistyczna gnida, która zrobi wszystko by w oczach ojca wyjść na ideał. Jak mógł wspomnieć o Alanie? Wiedział, że Wiktorię to zaboli... I do tego ta wstawka, że "przelała uczucia z Alana na Lukasa". Niby chce zbudować dobre relacje z Wiktorią i naprowadzić ją na "właściwą drogę", a wali taki teksty... Dupek jakich mało.
    Swoją drogą, nie zepsułaś jego charakteru - miałam go za buca i chama i dalej go za takiego uważam.

    Wprowadziłaś też element przeszłości Wiki i Luka. Biedactwa, są sierotami. Podoba mi się to, że powiedziała iż mimo wszystko kochają Lucjusza. Bo jest dobrym ojcem - przyjął ich pod swój dach i traktuje jak swoje dzieci. A że facet jest jaki jest, to inna sprawa.
    Przypomina mi Iana z mojego Werewolf Fullmoon - zrobisz to co uważa za słuszne dla dobra klanu. Takie postaci zwykle zbierają cięgi i są nielubiane, ale czy słusznie?

    Niespiesznie opisujesz prawa działające w klanie, a także zasady w domu. Kim jest cały klan? I też inne klany? (niedoszły narzeczony Wiki - kocham Luke'a za tą akcję)

    Z największą przyjemnością przeczytam kolejną część Halft Theos :)

    Zapraszam na Werewolf Fullmoon tymczasem :)

    Pozdrawiam ciepło,
    Tosia

    OdpowiedzUsuń
  4. Wybacz, że w dwóch komentarzach, ale w jednym się nie mieści i blogspot odmawia publikacji :)

    Ściskam,
    Tosia

    OdpowiedzUsuń
  5. Już tłumaczę moje zdziwienie, że czytasz od początku :)
    Wiele osób, w tym także ja, czyta opowiadania od tego momentu, w którym znalazło danego bloga. Np. na 10 rozdziale, albo 4... Ja sama często tak robię, by wiedzieć, czy dane opowiadanie mi się spodoba. Czytam pierwsze co zobaczyłam, a dopiero jak mi się historia spodoba to czytam od początku :)

    Pozdrawiam ciepło,
    Tosia

    ps. jeśli tylko znajdziesz u mnie jakieś błędy czy niedociągnięcia, zarówno fabularne jak i warsztatowe - pisz śmiało! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Moja droga,
    Zacznę od tego, że faktycznie dobrze jest czytać od momentu, w którym się znalazło danego bloga. Jak sama słusznie zauważyłaś - zaoszczędzi się wiele czasu, a nikt nie ma go za wiele w obecnych czasach :)
    Jeśli zaś chodzi o Twojego bloga i Twoje błędy... Znajdywanie ich, wypisywanie i opisywanie też jest czasochłonne, ale gdy widzę, że komuś zależy i wyciąga z tego wnioski (a do tego pisze świetną historię) to aż mi się chce! :) Sama też nie jestem alfą i omegą, robię całą masę błędów :) I dziewczyny (kochane stworzenia) ciągle mi je wynajdują. Wiem, jak wiele się nauczyłam z ich komentarzy. Mam więc nadzieję, że choć trochę mi się uda pomóc i Tobie :) Bo to co wymyśliłaś (wymyśliłyście) jest fantastyczne :)

    Ściskam ciepło,
    Tosia

    ps. dziękuję za komentowanie mojego opowiadania. Mam nadzieję, że nie żałujesz, że zdecydowałaś się Werewolf Fullmoon przeczytać od początku :)
    A swoją drogą... Dlaczego, spośród tylu blogów, wybrałaś Werewolf Fullmoon? :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Kochana,
    Cieszę się przede wszystkim z tego, że Werewolf Fullmoon na razie nie zawiodło Twoich oczekiwań :) Mam nadzieję, że czyta Ci się to jak przyjemną, lekką lekturę do herbaty :)

    Pozwolę sobie zacytować Twój komentarz:
    "Zajmując się, tylko i wyłącznie dążeniem do zrealizowania celu, ominełoby mnie wiele wspaniałych sytuacji. Wspomnień, wartych zapamiętania."

    Nawet nie wiedząc, napisałaś słowa, które za jakiś czas wyjdą z ust Javiera :) Wydaje mi się, że kto jak kto, ale Ty rozumiesz całą tą historię :)
    A co do Twojego ulubieńca Juliana... Jeszcze troooochę minie za nim się pojawi, ale mogę Ci obiecać, że będzie jedną z głównych postaci Werewolf Fullmoon :)

    Ściskam ciepło,
    Tosia

    ps. surowi, ale mądrzy nauczyciele to skarb, jakiego mamy niewiele w obecnych czasach. Niestety.
    Jestem zdania, że to nie uczniowie się nie uczą, tylko nauczyciele nie potrafią uczyć (oczywiście są wyjątki w obu grupach).

    Raz jeszcze ściskam gorąco, z kubkiem herbaty w łapkach,
    Tosia

    OdpowiedzUsuń
  8. Dziękuję za wytknięcie błędów! Już się ich pozbyłam :) :*

    Chce na Javierze nauczyć się tworzyć bohatera dynamicznego, więc nic szczególnego nie sprawi, że się zmieni. To życie, które będzie wiódł zmusi go do powolnych zmian, ale nie zdradzę więcej - zobaczysz sama :)
    Zdarza się każdemu - nie przejmuj się :) Teraz uczysz się pilnie i masz dobrego nauczyciela, więc jestem pewna, że już nie będzie żadnego problemu ze zdaniem. Ale faktycznie, nauczyciel, który zdaje zadania i wraca do swojego biurka, żeby odpisać na maile albo się pouczyć to zupełny dramat :/

    Ściskam ciepło!
    Tosia
    (wciąż smarkająca, ale już nie tak bardzo)

    OdpowiedzUsuń
  9. Minął już tydzień! Gdzie trzeci rozdział? :)

    Ściskam,
    Tosia

    OdpowiedzUsuń
  10. Droga Panna Kunegundo,

    To opowiadanie zaczyna niebywale przypadać mi do gustu. Uwielbiam filmy i książki, które dzieją się przeważnie w jednym miejscu, jak tutaj wielka posiadłość rodzinna. Wokół rodzinne kłopoty i waśnie, tajemnice i nieporozumienia. Dla mnie bomba!

    Fabian to straaaaszny sztywniak, ja nie wiem jak on sam ze sobą wytrzymuje :) I jeszcze jaki pewny siebie! Już praktycznie uważa się za głowę rodziny, kiedy nikt tak naprawdę (oprócz jego ojca) nie chce, my nim został. Z drugiej strony z tego Fabiana to taka sprytna besia.

    Postać Luki sympatyczna, jak i Wiktorii. Fajnie, że rodzeństwo się wspiera.

    Z kolei te złośliwości i przekomarzanie się Fabiana i Wiktorii... Nie wiem czemu, ale w jakiś sposób mnie to rozśmiesza, a nawet rozczula. Jak to mówią, "kto się czubi, ten się lubi".

    Znalazłam jeden mały błąd, o tutaj: "w tą i wew tą" - powinno być "w tę i we w tę".

    Musisz wiedzieć, że z przyjemnością wracam na Twojego bloga.

    Pozdrawiam i zapraszam do mnie na nowy rozdział

    OdpowiedzUsuń
  11. Moja droga,
    bardzo fajny rozdział. Muszę przyznać, że czytałam go z prawdziwą przyjemnością.
    Zdziwiło mnie na początku to, że Fabian, jako chłopak, potrafi być bardziej ogarnięty i pedantyczny od Wiktorii. Najczęściej to właśnie faceci mniej dbają o porządek ;)
    Chociaż... przez cały ten rozdział miałam wrażenie, że być może Fabian trochę wyolbrzymił fakt nieporządku u Wiki. Nie wiem czemu, ale chłopak ten robi na mnie nieco negatywne wrażenie - jest dość zadufany w sobie i pragnie wszystkim na każdym kroku udowodnić, że to on jest górą.
    Ucieszyło mnie to, że Luka zechciał wziąć pod opiekę Wiktorię. I w sumie od razu czułam, że ta szybka zgoda Fabiana posiada jednak drugie dno - no, i faktycznie nieźle ich wkopał.
    Muszę przyznać, że za to, Luka i Wiki wydają się być naprawdę kochającym i wspierającym się rodzeństwem. Mimo swych wad, trzymają się razem. To naprawdę godne pochwały.
    Martwi mnie jedynie stan zdrowia dziewczyny... Czy to coś poważnego? Mam nadzieję, że wróci do zdrowia.
    Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do siebie. Pod ostatnim rozdziałem zawarłam kilka słów ode mnie, dla Ciebie ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Szanowna Pisarko,

    Siedząc w poczekalni u lekarza (a jak wiadomo, w polskim systemie zdrowia, czynność ta rozciąga się do niewyobrażalnie długich godzin, w moim przypadku, tylko dwie godziny oczekiwania do internisty to i tak szalenie krótko tym razem;d), więc zdecydowałam się zabrać za nadganianie rozdziałów Twojego opowiadania. Został mi nadal jeden rozdział (niech to, akurat doktor wywołał mnie do gabinetu;d), ale przyznam, że tekst mnie wessał.

    Na tyle, że podarowałam sobie zwracanie uwagi na przecinki, dwukropki i błędy- zresztą, chyba nic aż tak bardzo mnie nie poraziło w me oczy, a solidną pracę edytorską znowu odrobiły moje przedmówczynie;d
    No w każdym razie, skupiłam się niemalże całkowicie na fabule i postaciach;)

    Skomentuję każdy rozdział osobno: jeżeli chodzi o ten, to relacja między Wiktorią a Fabianem wydaje się dość dziwna. Że ten drugi, nie jest do końca normalny, to już wiem. Ale żeby do swojego trybu życia podporządkowywać innych? Nie no, ja rozumiem, że z syna Lucjusza będzie w przyszłości wielki i nadęty przywódca klanu, ale już jako nastolatek niezmiernie przykłada się do sprostania obowiązkom, ku nieszczęściu siostry Luki.

    Naprawdę zrobiło mi się jednak żal Wiktori wtedy, kiedy dziewczyna zaczęła pluć krwią. Biedna:( Mam jednak nadzieję, że w tym świecie klanów jest jednak jakiś rodzaj mocy, który będzie w stanie uleczyć dziewczynę. Świat jest brutalny, ale Twoje opowiadanie to piękna fikcja, w której może jest szansa na happy end?;)

    Relacje między Luką a Wiktorią- są bardzo zażyłe i to dobrze! W końcu są bliźniakami i więź między tą dwójką jest naprawdę świetnie zaprezentowana;)

    Pozdrawiam, biegnę komentować dalej;)

    A! Chwila. Jeszcze jedno. Jaki ojciec, taki syn: nie lubię jeszcze Lucjusza;d

    OdpowiedzUsuń
  13. Czemu tyle osób zwraca większą uwagę na błedy niż na komentowanie treści ? :O Opowiadanie baaaardzo mi się podoba. Pomysł jest świetny, szczególnie fajne jest to, że niby mamy współczesność, a mimo to ta posiadłość rodzinna jest jakby wyrwana ze wszechświata, żyjąca własnym życiem. Naprawdę wspaniałe. Fabian jest okropny... >.< nie lubie go... No i jeszcze Lucjusz.... @CzerwonyKapturek ma rację - jaki ojciec taki syn... Jestem pod wrażeniem twojego talentu...

    OdpowiedzUsuń