Byłabym wdzięczna, gdyby komentarze pozostawiane przez Was na Halft-Theos były sensowne i zawierały w miarę bogatą opinie na temat bloga. Wytknijcie błędny, powiedzcie co Wam się podoba, a co nie. Z góry dziękuje i pozdrawiam.

Panna Kunegunda

wtorek, 12 listopada 2013

Rozdział III

Fabian leżał na łóżku w swoim pokoju. Przesadził. Tym razem nie powinno dojść do takiej sytuacji. Sprowokował Wiktorię, a mógł przecież przewidzieć jak skończy się wzmianka o Alanie. Poniosło go, powiedział na głos to co od dawna myślał. W jednej chwili popsuł relacje pomiędzy nim, a Wiktorią, które udało mu się zbudować w ciągu ostatnich miesięcy. Trudno mu się było dogadać z nią i Luką, a zapewne po tym zajściu będzie jeszcze ciężej. W sumie, jak tak teraz o tym pomyśli, miał z nimi problemy już od samego początku. 

Pamiętał, gdy ojciec przyprowadził do domu bliźniaki, miał wtedy piętnaście lat, a one po dziewięć. Byli zapłakani i kurczowo trzymali się za ręce. Ojciec wyjaśnił wtedy, że właśnie stracili rodziców i od teraz on jest ich opiekunem, dlatego zamieszkają w ich domu. Już od początku byli nierozłączni, a nawet przez pierwsze miesiące spali w jednym pokoju, ponieważ bali się, że ich rozdzielą. Cała rodzina patrzyła na nich ze współczuciem i tym samym dawała im dużo swobody, pozwalając na wszystko. On sam widząc ich cierpienie, starał się podnieść ich na duchu. Jednak oni od początku byli zamknięci na resztę rodziny, ciężko było im zaufać klanowi. Dopiero po dłuższym czasie bliźniaki zaczęły otwierać się na poszczególnych członków rodziny. Później, gdy ich potencjał się ujawnił i okazało się, że Luka ma dużą moc, ojciec zaczął się nim bardziej interesować. Jako że wcześniej zawiódł się na swoim najmłodszym synu Aleksandrze, to w Lukasie zaczął upatrywać sobie jego zastępstwo. Fabian nie był o to zazdrosny, wręcz przeciwnie, cieszył się że rodzina zyska na ich mocach, jednak wkrótce zauważył, że ta dwójka w ogóle nie interesuje się swoją przyszłością w klanie. Lukas i Wiktoria zamiast rozwijać swoje zdolności, by wzmocnić ród, to woleli spędzać czas na zabawie we dwoje. Jednak ich sielanka nie trwała długo, gdyż u dziewczyny zaczęły się pojawiać symptomy groźnej dla życia choroby. Mijały lata, a na chorobę Wiktorii nadal nie znaleziono lekarstwa, dziewczyna w końcu pogodziła się z perspektywą śmierci, wtedy też diametralnie zmieniło się jej zachowanie. Z zamkniętej w sobie sieroty na imprezowiczkę bez żadnych zahamowań, co miało też duży wpływ na jej brata, który nie chcąc by jego siostra samotnie włóczyła się po klubach zaczął chodzić do nich razem z nią. Fabian wielokrotnie próbował zmienić ich lekceważące zachowanie, poprzez ciągłe upomnienia, czy też skargi do ojca. Niestety to nie przynosiło rezultatów, bliźniaki nadal robiły co chciały, a rodzina przymykała na to oko mówiąc, że powinniśmy być wyrozumiali dla sierot, które tyle w życiu przeszły. Teraz jednak rodzina żałowała, że dała im tyle swobody, ponieważ ta dwójka stała się nie do poskromienia. 

Westchnął głośno. Nie często przychodziło mu przyznawać się do pomyłki, gdyż rzadko takie popełniał, jednak tym razem jego postępowanie było naganne. Doskonale zdawał sobie sprawę, że w oczach ojca, Wiktoria postąpiła gorzej od niego. Jednak, to Fabian tutaj zawinił. Tylko jak to teraz naprawić, pomyślał chłopak. Rozmyślał nad tym problemem jeszcze przez dłuższy czas, nim zmęczenie dało o sobie znać. Nawet nie zauważył kiedy zasnął.

Obudziło go pukanie do drzwi. Otworzył zaspane oczy, po czym spojrzał na zegarek stojący na nocnej szafce. Było dwadzieścia po trzeciej. Podniósł się do pozycji siedzącej i przetarł oczy.

-Proszę -powiedział, chłopak gdy rozległo się ponowne pukanie.

Do pokoju weszła młoda kobieta w związanych w kok, brązowych włosach, tak jak inne służki miała na sobie biało-czarny fartuszek.

-Przepraszam, że przeszkadzam paniczu Fabianie, ale pan Lucjusz wzywa panicza do siebie -powiedziała kobieta.

-Dobrze. Możesz iść. 

Gdy służąca wyszła z pokoju, wstał z łóżka i szybko przebrał się z pogniecionych ciuchów w granatowy garnitur. Następnie opuścił swój pokój i począł kierować się w stronę gabinetu ojca. Nie trwało długo nim do niego doszedł. Zapukał do jego drzwi, a gdy usłyszał pozwolenie, wszedł do środka.

-Witaj ojcze, chciałeś mnie widzieć -powiedział Fabian. Domyślał się, dlaczego ojciec go wezwał. Chciał zapewne przeprowadzić rozmowę na temat dzisiejszego zajścia. Fabian zastanawiał się tylko, czy rozmawiał już o tym z Wiktorią, czy to on jako pierwszy pozna konsekwencje ich dzisiejszego zachowania.

-Zapewne wiesz Fabianie, w jakiej sprawie zostałeś tu wezwany? -zaczął Lucjusz, bacznie obserwując swego syna. -Przemyślałem całą tą sytuację i doszedłem do wniosku, że to nie ty zawiniłeś w tej sprawie. Winę, w tym przypadku ponosi głównie Wiktoria. Dała ponieść się emocjom i postąpiła karygodnie. Jednak ty również się do tego przyczyniłeś, gdyż sprowokowałeś ten wybuch agresji, a jako kandydat na miejsce przywódcy powinieneś być bardziej powściągliwy w słowach. Mimo tego, cokolwiek byś nie powiedział, Wiktoria nie powinna nigdy tak postąpić. Nie jesteśmy plebsem, by rozwiązywać spory poprzez przemoc. Tak więc nie musisz obawiać się kary, tylko twoja kuzynka ją poniesie.

-Ojcze, mam nadzieje, że nie będzie to sroga kara, gdyż tak jak wspomniałeś, to z mojej winy Wiktoria tak postąpiła -powiedział Fabian. Tak jak myślał, dla ojca większym przewinieniem było gwałtowne zachowanie Wiktorii, niż jego. Teraz pozostaje mu tylko mieć nadzieje, że kara za to nie będzie surowa, a później przeprosić kuzynkę.

-Bliźniaki już od dawna sprawiają problemy, jedynie Luka stał się ostatnio spokojniejszy przez ciągłe treningi. Niestety, Wiktoria nadal pozostaje niesforna, a dzisiejsze zajście było tylko tego dowodem. Dlatego też postanowiłem, wysłać ją w przyszłym tygodniu do szkoły z internatem. Być może tam nauczą ją odpowiedniego zachowania, a przy okazji podszkoli się w swoich umiejętnościach mentalnych -odparł Lucjusz.

Fabian był zaskoczony tak drastycznym postępowaniem ojca. Zapewne dla kogoś innego nie byłaby to taka straszna kara. Jednak dla Wiktorii przeprowadzka na dłuższy czas do internatu, był najsurowszą konsekwencją jaka mogła ją spotkać. Odizolowana od brata i pod ciągłą kontrolą nauczycieli, będzie czuła się jak w więzieniu. Jak dobrze sobie przypomina, Wiktoria parę lat temu była już wysłana do internatu. Jednak nie została tam długo, gdyż po niespełna dwóch tygodniach zaczęła słać listy do Lucjusza z prośbą o zabranie jej do domu. Dodatkowo sprawiała tam poważne problemy, byle tylko ja stamtąd wyrzucili. Fabian przypuszczał, że tym razem Lucjusz postara się, by Wiktoria miała w ośrodku surowy dozór, a żadne jej wybryki nie były możliwe.

-Ojcze, z największym szacunkiem, ale nie sądzisz, że to nie za surowa kara? To najgorsza z możliwych kar, jaką mogłeś na nią nałożyć. Zbyt surowa za tak błahe wykroczenie -powiedział Fabian. Musiał spróbować w jakiś sposób odwieść ojca od tego pomysłu.

-Chyba mnie nie zrozumiałeś, Fabianie. Tu nie chodzi tylko o jej dzisiejsze zachowanie, ale o całokształt.

-Mimo to, nadal uważam, że taką decyzję powinno się przemyśleć. Sugeruje, ojcze abyś pomyślał także o uczuciach Lukasa. Wiesz dobrze jakie więzi ich łączą. Ponad to Wiktoria jest chora, więc czy rozsądnym jest wysyłać ją z dala od domu? Może istnieje jakiś inny sposób na poskromienia Wiktorii, niż posyłanie jej do internatu?

-Być może Fabianie, masz po części rację, jednak na tą chwile to najlepsze wyjście.

Fabian na chwile zamilkł, zastanawiając się jak mógłby uchronić Wiktorie od kary jaka ją czekała. Nagle jego zamyślenia przerwał głos ojca.

-Możesz już iść, Fabianie.

Chłopak szedł już w stronę drzwi, gdy przyszedł mu do głowy pewien pomysł. Przystanął, a następnie odwrócił się w stronę Lucjusza.

-Ojcze, a co powiesz bym to ja wziął na siebie ciężar odpowiedzialności za Wiktorie? Osobiście dopilnuje, by poprawiła swoje zachowanie, oraz poskromiła swe emocję. Dodatkowo ja sam na tym skorzystam, ponieważ byłby to dla mnie dobry sprawdzian przez objęciem przywództwa.

-Fabianie, czy zdajesz sobie sprawę z tego, ile nowych obowiązków spadło by na ciebie? -zapytał Lucjusz.

-Owszem, zdaję sobie z tego sprawę i jeśli pozwolisz mi zostać opiekunem Wiktorii to możesz być pewien ojcze, że zrobię wszystko co w mojej mocy, by już więcej nie stwarzała problemów w klanie.

Lucjusz zamilkł na chwile. Fabian poczuł na sobie jego przenikliwe spojrzenie, które już od dziecka go onieśmielało. Chłopak zastanawiał się czy jego propozycja usatysfakcjonuje ojca. Jeśli zgodziłby się na nią, Fabian w końcu, bez żadnych przeszkód, mógłby zająć się wychowaniem Wiktorii. Co już od dawna próbował zrobić, jednak kuzynka zawsze go ignorowała.

-Dobrze, niech tak będzie. Jednak jeśli ci się nie uda, Wiktoria zostanie odesłana do internatu -oznajmił ojciec: -Możesz odejść.

-Dziękuje ojcze -odparł Fabian, po czym wyszedł z gabinetu. 

Był szczerze zadowolony z decyzji ojca. Teraz musiał tylko porozmawiać z Wiktorią. Chociaż nie wiedział czy dziewczyna będzie do tego skłonna, gdyż to przez niego zawisła nad nią kara przeprowadzki do internatu. No cóż, musiał spróbować. Poszedł do pokoju Wiktorii i zapukał, jednak nie usłyszał odpowiedzi. Uchyli lekko drzwi i zajrzał do środka, myśląc że dziewczyna śpi i dlatego nie odpowiada, jednakże nikogo tam nie było. Nie tracąc czasu wyszedł z pokoju kuzynki i począł szukać jej po posiadłości. W końcu, zrezygnowany poszedł do Luki myśląc, że od niego się dowie gdzie może być Wiktoria. Chłopak przebywał w ogrodzie, siedział pod jednym z wielkich drzew. Z uszu wychodziły kable od słuchawek, ciągnące się aż do mp3, która leżała na jego torsie. Ręce schował za głowę, zapewne dlatego by wygodniej mu się leżało. Przez zamknięte oczy wyglądał jakby spał, jednak Fabian domyślał się, że tak nie było.

-Luka! Luka, mówię do ciebie! -krzyknął Fabian, jednak gdy kuzyn nie odpowiedział, nachylił się nad nim i trącił go ręką. 

-Co znowu? -powiedział Luka, otwierając oczy i wyjmując słuchawki z uszu.

-Widziałeś Wiktorię? 

-Musi być w swoim pokoju.

-Nie mam jej tam. Przeszukałam już posiadłość i nadal nie wiem gdzie jest.

-Cholera! -wrzasnął Luka, podnosząc się z trawy, po czym zaczął kierować się w stronę wejścia do domu.

-Czekaj! Gdzie idziesz? -zapytał Fabian, jednak nie uzyskawszy odpowiedzi poszedł za kuzynem. 

*****


Było już późne popołudnie. Słońce zakrywały chmury, a mimo to na dworze nadal panował skwar. Nienawiedzę upalnych dni, pomyślała Wiktoria. Miała na sobie tylko krótkie spodenki i przewiewną bluzkę na ramiączka, jednak nadal było jej strasznie gorąco. 

Szła właśnie przez rynek miasta Somnolent Owl, do którego co dopiero przybyła. Na jego środku stała, niedziałająca fontanna przedstawiająca jednorożca, którego róg już dawno temu został ułamany. Małe sklepy, pojawiające się co jakiś czas, były "udekorowane" graffiti i choć właścicielom butików to się nie podobało, to Wiktorii te rysunki niezwykle przypadły do gustu. Dziewczyne ze wszystkich stron otaczały stare kamienice, wykonane z wapienia. Ich fasady były przyozdobine płaskorzeźbami, postaci ludzkich i zwierzęcych, a także motywami roślinnymi. W górnych częściach budynków, znajdowały się ażurowe attyki. Nad dużymi, kwadratowymi oknami umieszczono, niewielkie, półkoliste tympanony. Zapewne kiedyś te budynki musiały być bardzo piękne, niestety upływ czasu zniszczył ich wszystkie upiększenia. W głównej części miasta, mieszkali urzędnicy, zarządcy i kupcy. Chodzili ubrani skromnie i schludnie, niektórzy w starych garniturach, inni w zwykłych białych koszulach i jeansach. Przechodząc koło niej, lekko się kłaniali, ponieważ znali Wiktorię. Wiedzieli, że należy ona do rodziny Adlern, której Somnolent Owl było podległe. Zostało ono założone na terytorium klanu, dlatego za ziemię, którą dzierżawili musieli oddawać część zbiorów ze swych pól uprawnych. W dodatku, mężczyźni w odpowiednim wieku byli zmuszani do pracy w kopalniach. Wydobywało się w nich cenne kamienie teleportacyjne, które następnie sprzedawano, by utrzymać klan w dostatku. Somnolent Owl, oczywiście posiadało własne prawa i urzędy, jednak wszystko to było podległe Lucjuszowi.


Dziewczyna, z rynku wyszła najszybciej jak mogła. Nie lubiła tej części miasta i ludzi, którzy tam mieszkali. Byli dla niej zbyt sztywni i za bardzo zwracali na nią uwagę. Wolała, żeby traktowano ją równo z innymi, a nie jak jakiegoś odmieńca, przed którym trzeba się kłaniać.

Szła przez szerokie ulice miasta, zagłębiając się w coraz uboższe tereny. Kamienice stawały się coraz bardzie zniszczone i brudne. Zbite okna były zakryte kawałkami kartonów, lub desek. Graffiti, przyjęło formę obraźliwych napisów, skierowanych głównie do szlacheckich rodów. W obskurnych bramach, radośnie bawiły się dzieci, w różnym wieku, grające w piłkę. Były dość chude i miały na sobie stare ubrania, często o kilka rozmiarów za duże.


Nagle, Wiktoria usłyszała za sobą cmokanie. Automatycznie odwróciła się w stronę, z której dobiegał ten znaczący dźwięk.  

-Co jest, małolat?! -krzyknęła Wiktoria, gdy zobaczyła małego chłopca w szarym dresie, jadącego na rowerze.

-Dawno na ulicy cię nie było -powiedział dzieciak, zrównując z nią szyk.

-Powiedzmy, że miałam małe problemy z rodziną.

-To luz. Gdzie teraz lecisz? -spytał chłopiec, wlepiając w nią ciekawskie spojrzenie.

-Do Marcela, muszę coś z nim załatwić.

-Damianek! Damianek, chodź na chwile, mam dil do ciebie! -zawołał jeden z grupki chłopaków. Byli mniej więcej w wieku Wiktorii, ubrani w ciemne dresy, z kapturami na głowach. Widząc dziewczynę, przyjaźnie do niej pomachali.

-Dobra to ja lecę, bo mnie wołają. Wpadnij później z Marcelem na ulice. Nara -pożegnał się chłopiec i pojechał rowerem w stronę reszty kolegów.

Wiktoria uwielbiała tego dzieciaka. Miał tylko trzynaście lat, a jednak był bardzo dojrzały. Gdy z nim rozmawiała, to wręcz zapominała o różnicy wieku, która ich dzieliła. Zawsze mogła na nim polegać. Wystarczyło, tylko zwrócić się do niego o pomoc, a on załatwiłby każdą sprawę. Mimo młodego wieku, był osobą dość znaną i lubianą w mieście. Damianek wiedział wszystko, o wszystkich. Jeśli potrzebowałeś informacje na czyjś temat, to szedłeś właśnie do niego. Oczywiście nie był on kapusiem, gdy trzeba było dzieciak trzymał język za zębami. Miał swoje zasady, w sumie jak prawie każdy w tym mieście.

Po chwili dotarła do celu. Poprawiła torbę z ubraniami, zarzuconą przez ramię i weszła do środka jednej z kamienic. W środku budynku unosiło się mnóstwo kurzu, a schody po których szła co rusz trzeszczały. Ściany były pomazane tagami, większość z nich Wiktoria z łatwością odczytywała, dzięki znajomości ich autorów. Po chwili, do jej uszu dotarł dźwięk głośnej muzyki. Ucieszyła się na to, ponieważ teraz miała pewność, że zastanie lokatorów w domu. Doszła na drugie piętro kamienicy, po czym weszła przez jedne z drzwi. Muzyka stała się dużo głośniejsza, gdy znalazła się w małym korytarzu. Ściągnęła buty i położyła je pod ścianę, gdzie leżało już kilka innych par. Przeszła przez kuchnie, której białe meble jak zwykle były zawalone brudnymi naczyniami, do salonu. Nie był on za duży, jednak przestronnie urządzony. Pod brązowymi ścianami stało parę szafek i komoda, na której ustawiony był mały telewizor. Na środku znajdował się drewniany stół przykryty kolorowym obrusem, a kawałek dalej złożone łóżko, na którym siedział, niewiele starszy od Wiktorii, chłopak. Uśmiechnął się do niej, gdy ją zobaczył.


-No kogo moje oczy widzą -powiedział, jednak dziewczyna ledwie go usłyszała, ponieważ głośna muzyka go zagłuszała. Dlatego podeszła do grającej wieży, która stała na szafce i ją wyłączyła. 

-Ej, siostra. Słuchałem tego! -krzyknął chłopak. 

-Rico, mam do ciebie ważną wiadomością -powiedziała Wiktoria, spoglądając na przyjaciela. Był niskim, ale za to krzepkim młodzieńcem, o przyciągających uwagę, niebieskich oczach. Wysokie czoło, zakrywały popielate pasma, krótkich włosów. Na różowej twarzy gościł wieczny, rozpromieniały uśmiech.

-No to nawijaj, siostra.

-Chciałabym u was zamieszkać przez jakiś czas -oznajmiła Wiktoria. Podjęła tą decyzję tuż po tym, gdy wuj Lucjusz oznajmił jej, że postanawia wysłać ją do internatu. W dodatku, stryj wybrał najgorszą z możliwych uczelni - imienia Gajusza Złocistego. Słyszała o niej od kuzynów. Podobno ta szkoła jest jak więzienie. Jest tam pełno nauczycieli i opiekunów, którzy non stop pilnują uczniów i surowo każą za najmniejsze wykroczenie. Przykładają ogromną uwagę do nauki etykiety i wpajają zasady moralne, zmieniając w ten sposób normalnych ludzi w sztywne snoby. A to wszystko dlaczego? Ponieważ jej kochany kuzyn Fabian, chciał się z nią pokłócić na oczach stryja. To wszystko jego wina, pomyślała. Dlatego postanowiła, że na jakiś czas przeprowadzi się do slamsów i zamieszka z przyjaciółmi.

-Czyżby twojemu stryjowi skończyła się już cierpliwość i wywalił cię z domu? -zapytał z uśmiechem na twarzy, Rico.

-Powiedzmy -odparła rzucając torbę z ubraniami na ziemię i siadając na jednym z dwóch fotelów stojących przy stole.

-Marcel! -zawołał Rico: -Marcel chodź, mamy gościa!

Wtem zza drzwi wyszedł drugi chłopak.

-Wiktoria -powiedział mile zaskoczony, Marcel: -Już myślałem, że o nas zapomniałaś.

Dziewczyna wstała z łóżka, by przywitać się ze starym przyjacielem, gdy ten do niej podszedł. Bardzo ucieszyła się na jego widok, ponieważ przez ten długi czas spędzony pod okiem Fabiana, brakowało jej towarzystwa Marcela. Znała go już od dzieciństwa.

Pamięta ich pierwsze spotkanie, gdy to ona i Luka poszli się bawić, jak zwykle do pobliskiego lasu. Mieli wtedy po jedenaście lat i jeszcze nie znali zbyt dobrze tych terenów, więc nie dziwne było, że po pewnym czasie się zgubili. Dopiero po godzinie zdołali wydostać się z buszu i znaleźli się w starym miasteczku. Mimo iż byli jeszcze dziećmi i znajdowali się w nieznanym sobie miejscu, nie bali się. Wręcz przeciwnie, byli bardzo podekscytowani odkryciem jakiego dokonali. Weszli do centrum miasta. Byli zaskoczeni widokiem, który się przed nimi rozpościerał. Otaczały ich stare, ale piękne kamienice. Nie było przepychu, do którego byli przyzwyczajeni, było czysto ale skromnie.

Krążąc tak po rynku zobaczyli grupkę dzieci bawiących się przy starej fontannie z rzeźbą jednorożca, z którego buzi ciekła woda. Podbiegła do nich z bratem, chcąc przyłączyć się do zabawy. Dzieci były brudne i niektóre miały poszarpane ubrania, jednak na ich twarzach widniał uśmiech, gdy kopały do siebie piłkę.

-Możemy się z wami pobawić?! -zapytała mała Wiktoria, krzycząc do biegających dzieci. Grupka przerwała zabawę i spojrzała z zaskoczeniem na bliźniaków.

-Nie! -krzyknęła jednak z dziewczynek.

-Czemu nie? -zapytał trochę zawiedziony Luka.

-Nie chcemy tutaj bogatych bękartów. Lepiej wracajcie do domu, bo rodzice zaczną się o was martwić i wyślą najemników by was znaleźli, a nas oskarżą o porwanie -powiedział z pogardą brunet, wychodzący no czoło grupki dzieci. Wyglądał na starszego od reszty, piętnaście może szesnaście lat.

-Nie jesteśmy bękartami! -krzyknął obrażony Luka.

-Bez znaczenia. Idźcie stąd, bo gdy wasi rodzice znajdą was przy nas, to będziemy mieli problemy.

-Nie będziecie mieli problemów, bo nasi rodzice nie żyją -rzekła Wiktoria. Na chwile zapadła cisza, więc dziewczynka chcąc ją przerwać, podeszła trochę bliżej bruneta, z którym wcześniej rozmawiała. Szczerze uśmiechnęła się do niego i spytała; -To co, pobawimy się?

Chłopak spojrzał się na nią ze zdziwieniem.

-Od kiedy to szlachta bawi się z takimi jak my? -zapytał.

-Nam to nie przeszkadza. A wam? -Luka spojrzał się na grupkę dzieci, które były zaskoczone i nie wiedziały co powiedzieć. Podszedł więc do nich i wziął piłkę leżącą na ziem: -To co, zagramy w coś?

Cała grupka z oczekiwaniem spojrzała na najstarszego bruneta. Dopiero po chwili uśmiechnął się do bliźniaków.

-Nazywam się Marcel -powiedział brunet wyciągając dłoń w stronę Wiktorii, która ją uścisnęła.

-Ja jestem Wiktoria, a to mój brat Luki.

Po chwili inne dzieci podeszły do bliźniaków by się przedstawić i znów zaczęły wesoło biegać wokół fontanny.

-No to zobaczmy na co stać szlacheckie smarki -zaśmiał się Marcel.

-Jeszcze się zdziwisz.

I rzeczywiście się zdziwił, ponieważ przyjaźń pomiędzy szlachtą, a pospólstwem, była uważana za niemożliwą i wręcz karygodną. A jednak od tamtego czasu Wiktoria i Luka zaczęli coraz częściej pojawiać się w miasteczku Somnolent Owl.

Wiktoria spojrzała na Marcela, który już od dawna nie były małym chłopcem poznanym przez nią w dzieciństwie. Wyrósł na rosłego mężczyznę z szerokimi ramionami i wyprostowaną postawą. O krótkich, brązowych włosach postawionych do góry. Jedynie jego szare oczy się nie zmieniły. Jak zawsze pełne mądrości i opanowania. Na śniadej, pociągłej cerze, Wiktoria dostrzegła małe rozcięcie. Domyślała się, że to kolejna rana, spowodowana przez pracę w kopalni.

-Gdzie cię wywiało na tak długi czas? -zapytał Marcel.

-Miałam na głowię Fabiana, który budził mnie codziennie rano i zabierał na treningi, przez co wieczorami nie miałam siły na nic, nawet na przyjście do was.

-Ale ściemniasz -stwierdził Rico wstając z łóżka i idąc do kuchni.

-Fabian? Ten twój pożal się boże kuzynek?

-Taa.

Rico wyszedł z kuchni niosąc w ręku trzy puszki piwa, dwie z nich podał przyjaciołom, po czym znów wygodnie usiadł na łóżko.

-Wiktoria chcę się do nas wprowadzić. 

-Czemu? Stryj cię z domu wyrzucił, czy co? -zmartwił się Marcel. 

-Chce mnie wysłać do internatu. Więc w sumie na jedno wychodzi -odparła Wiktoria: -To co? Pozwolisz mi u siebie zamieszkać na kilka dni?

-Głupia. Po co się pytasz? Pewnie, że możesz zostać.Przynajmniej będę miał kogoś z IQ powyżej trzydziestu do rozmowy -odpowiedział z uśmiechem, na co Rico rzucił mu głupie spojrzenie; - O. Widzisz? O tym właśnie mówię.

-Nie rób ze mnie idioty! -wtrącił Rico, rzucając w niego pusta puszką od piwa, lecz nie trafił, gdyż Marcel zwinnie się usunął, pozwalając przelecieć jej obok siebie.

-Hm... gdzie cię tu umieścić? Nie ma tu zbyt dużo miejsca, a już w szczególności dla szlachcianki -zastanawiał się na głos Marcel: -No cóż, odstąpię ci moją sypialnie, ja prześpię się na kanapie.

-Nie. Nie mam zamiaru zmieniać waszych nawyków. Ja chcę spać na kanapie - powiedziała Wiktoria. 

-Jesteś gościem, więc...

-Więc mogę chyba wybrać gdzie chcę spać? -Wiktoria nie chciała sprawiać im niepotrzebnych problemów.


Nagle usłyszeli pukanie dochodzące z przedpokoju, a po chwili trzask drzwi. Do salonu wszedł rudy mężczyzna około trzydziestki. Był niski, ale wyglądał na krzepkiego. Wyraźnie roztargnionym wzrokiem rozglądał się po pomieszczeniu, czegoś szukając. 

-Marcel! Wszędzie cię szukam. Musisz natychmiast udać się do niego -powiedział zdyszanym głosem. Dopiero po chwili zobaczył Wiktorię. -Kto to? -zapytał podejrzliwym tonem.

-Moja przyjaciółka -odpowiedział spokojnie Marcel: - Jak widzisz mam teraz gościa i nie mogę nigdzie iść. A jemu powiedz, że byłem i czekałem, ale skoro się nie pojawił to już jego problem. 

-Przecież wiesz jak wygląda sytuacja. Daj spokój z tymi fochami i chodź -naciskał przybysz.

-Powiedziałem.

-Ale...

-Och, przekaż mu, że później go odwiedzę.

-Mam już dość tych twoich humorków. Niech cię diabli -wysyczał przez zaciśnięte zęby, zanim opuścił mieszkanie pośpiesznym krokiem.

-Nie musiałeś odwoływać swoich planów, przez wzgląd na mnie. Mogłabym przecież zostać z Rico.

-Przecież on śpi -odparł Marcel wskazując na leżącego na łóżku Rico.

-Faktycznie -Wiktoria w ogólnie nie zauważyła, że młody chłopak zasnął.

-No to, rozgość się -powiedział otwierając puszkę piwa i siadając na fotelu: -Czemu stryj chce cię wysłać do internatu?

Wiktoria usiadła naprzeciwko niego, również otwierając swój napój. Poczuła się bardzo szczęśliwa, ponieważ w końcu mogła porozmawiać z przyjacielem. Lubiła z nim dyskutować. Wiedziała, że zawsze ją wysłucha i w razie problemu udzieli wsparcia, czy też przyjacielskiej rady. Tym razem było tak samo. Gdy opowiedziała mu o zajściu z Fabianem i o ty jak została za to ukarana przez stryja, wysłuchał jej z wyraźnym zaciekawieniem.

-No cóż... Było w tym trochę twojej winy. Nie mogłaś poczekać i znokautować go na korytarzu? -zaśmiał się Marcel.

-Pewnie, teraz to wiem. Jednak wtedy nie zastanawiałam się nad konsekwencjami.

-Ty to masz problemy. A co Luka na to? Właściwie to gdzie on jest, czemu do starych znajomych nie przyszedł?

-On nie wie o karze i tym, że tu jestem -wyjaśniła Wiktoria. Chciała bratu powiedzieć o wyroku stryja i o jej planach względem slamsów, jednak po głębszym przemyśleniu tego nie zrobiła. Wiedziała jakby Luka zareagował. Nie dość, że naskoczyłby na Fabiana i być może na stryja, to zapewne nie byłby zadowolony z pomysłu wyprowadzki z domu. Co prawda, Luka lubił przebywać w slamsach i nie miał nic przeciwko, by ona też je odwiedzała. Jednak gdy jej choroba dawała o sobie znać, to kategorycznie zabraniał jej tam chodzić. 

-Luki jest ostatnio nadopiekuńczy. Chyba myśli, że bez niego sobie nie poradzę i mi ojcuje. Gdybym mu powiedziała o moich planach, to albo chciałby mi to wyperswadować, albo poszedłby ze mną. A wtedy stryj i jego by ukarał. Nie chciałam go w to mieszać -wytłumaczyła Wiktoria.

-Stryj zapewne będzie cię szukał. 

-Zapewne, ale przecież tu mnie nie znajdzie. -uśmiechnęła się do niego zawadiacko.

Rozmawiali tak jeszcze kilka godzin, nim zapadł zmrok. Wiktoria poczuła zmęczenie i zaczęła ziewać, co nie uszło uwadze Marcela.

-Już późno. Powinnaś się położyć.

-Nie jestem zmęczona. Porozmawiajmy jeszcze -Upierała się Wiktoria, która jeszcze nie nacieszyła się towarzystwem przyjaciela.

-Mam cały jutrzejszy dzień na pogaduszki, a teraz chodź już spać. -Marcel wstał z fotela i poszedł do szafy wyjąć pościel dla Wiktorii. Przeniósł kołdry na kanapę stojącą naprzeciwko łóżka i pościelił ją.

-Co robisz? -spytała Wiktoria, widząc Marcela zdejmującego koszulkę i kładącego się na kanapie.

-Idę spać. Nie widać?

-Ale ja miałam tu spać.

-Ale śpisz w mojej sypialni i nie chce słyszeć sprzeciwu -powiedział Marcel przykrywając się kołdrą: -Dobranoc.

-Ale...

-Spać! -krzyknął chłopak.

-No dobra -powiedziała Wiktoria z nadąsaną miną. Wzięła swoją torbę z ciuchami i poszła do pokoju Marcela.

Wyjęła ubranie ze swojej torby i szybko przebrała się w spodenki od piżamy i krótką biała bluzkę na naramkach. Położyła się na łóżku i przykryła się pierzyną. Próbowała zasnąć, jednak minęła zaledwie krótka chwila, gdy usłyszała walenie w drzwi. Podniosła się, chcąc zobaczyć kto się tak dobija. W drzwiach sypialni spotkała Marcela.

-Nie wychodź, zobaczę kto to -powiedział, po czym zamknął drzwi.

Posłuchała go i powstrzymała ciekawość. Usiadła na łóżku i nasłuchiwała. Na początku były to kroki, a chwile później usłyszała znajomy głosy.

-Jest u ciebie Wiktoria? -zapytał głos. Od razu go rozpoznała. To był Luka. Przez chwile zastanawiała się czy powinna pokazywać się bratu, w końcu chciała się ukryć. Jednak po przemyśleniu doszła do wniosku, że jakoś przekona Luke by mogła tu zostać.

Wyszła z pokoju i stanęła jak wryta. Oczom nie mogła uwierzyć. Tuż przed nią stał Fabian, w swoim eleganckim garniturku. Rozglądał się z pogardą po pomieszczeniu, jednak gdy zobaczył Wiktorię, jego mina zmieniła się w uśmiech satysfakcji.

-Jesteś! -krzyknął zdenerwowany Luka: -Co ty wyrabiasz?! Wiesz ile cię szukałem?!

-Ej. Uspokój się Luka -powiedział pojednawczo Marcel: -Przecież nic jej nie jest i dobrze wiesz, że tu by się jej nic nie stało.

-Nie był bym tego taki pewien -mruknął pod nosem Fabian z odrazą spoglądając na półnagiego Marcela. Ten jednak puścił mimo uszu tą uwagę.

-Co on tu robi?! Dlaczego go tu przyprowadziłeś? -oburzyła się Wiktoria. Przypuszczała, że Luka w końcu może się tu zjawić, ale nie tak szybko i nie w towarzystwie Fabiana. Czemu on go przyprowadził? Teraz jej plan ucieczki legł w gruzach: -Luka, dlaczego mi to zrobiłeś?!

-Nie krzyczcie tak. Normalni ludzie o tej porze śpią -wymamrotał śpiący na złożonym łóżku Rico. Jednak nikt nie zwrócił na niego uwagi.

-Właściwie kim on jest? -zapytał Marcel, wskazując na Fabiana.

-To Fabian. -Rzucił Luka, machnąwszy lekceważąco ręką w stronę kuzyna, po czym zwrócił się do Wiktorii: -Nie chciał mnie puścić i powiedział, że doniesie do ojca, że uciekłaś. Nie miałem wyboru. Czemu mi nie powiedziałaś o tym, że Lucjusz chce cię wysłać do internatu?

-Pff i tak mu doniesie -odparła Wiktoria: -Musiałabym go nie znać. To przez niego musiałam uciec. A nie powiedziałam ci, bo wściekłbyś się i jeszcze tobie by się oberwało. Zresztą to już i tak nie ma znaczenia. Nie wracam do domu!

-Luka, ona ma rację. Chyba nie chcesz by wujaszek wysłał ją do internatu na kilka lat? -zapytał Marcel patrząc gniewnie w stronę Fabiana.

-Wiktoria natychmiast wraca do domu -powiedział zimno Fabian: -Jak mogła przyjść ci do głowy, aż taka głupota, Wiktorio? Zdaję sobie sprawę, że nie masz żadnego szacunku do szlacheckiej krwi, która w tobie płynie. Jednak liczyłem, że zostało w tobie choć odrobinę respektu wobec naszego klanu. Jak możesz aż tak brukać nasze nazwisko? Zbieraj się i radze ci być pokorną, bo inaczej zabiorę cię stąd siłą. Czy tego chcesz, czy nie. Dość już tej szopki!

-Nigdzie jej nie zabierasz! -powiedział ostro Marcel podchodząc do Fabiana i mierząc go ostrym spojrzeniem: -Jak dla mnie możesz być nawet królem, mam gdzieś twoją szlachecką krew. Nie pozwolę jej zabrać, dopóki ona sama nie będzie chciała stąd odejść. A jeśli spróbujesz ją tknąć będziesz miał do czynienia ze mną.

Wiktoria nie miała pojęcia co zrobić. Chciała zostać, ale zdawała sobie sprawę, jaki Fabian potrafi być bezwzględny w walce. A jako, że nienawidził każdego kto nie był szlachcicem tak jak on, to czuła że uderzyłby w Marcela z całą siła. Nie mogła do tego dopuścić, więc postanowiła zwrócić uwagę Fabiana na siebie. 

-Ty! Jak śmiesz przychodzić tutaj i wydawać mi rozkazy? -zapytała wściekle: -Szczególnie dzisiaj, po tym wszystkim co się zdarzyło?

-Porozmawiamy o tym w domu -odparł Fabian.

-Dość już tego! -krzyknął Luka: -Marcel, dziękuje, że zająłeś się moją siostrą, jednak ona musi wrócić do domu, bo inaczej będzie miała problemy. Wiktoria wróćmy teraz do domu, a internatem się nie martw, już wszystko załatwione.

-Jak to załatwione? -zapytała zaskoczona Wiktoria.

-Podziękuj Fabianowi, że się za tobą wstawił, a teraz chodź.

-Fabianowi? -Wiktoria spojrzała zaskoczona na kuzyna: -Jakoś ciężko mi w to uwierzyć.

-To uwierz -odparł chłodno Fabian. -A teraz idź się ubierz, bo nie mogę patrzeć jak biegasz półnaga w takim towarzystwie -dodał z obrzydzeniem.

Wiktoria nie mogła uwierzyć własnym uszom. Fabianowi nigdy by nie zaufała, ale skoro Luka twierdził, że kuzyn wybawił ją od internatu, to musiała być prawda. Ale to przecież niemożliwe. Przecież on jej nienawidził. Dlaczego miałby to zrobić? Będzie musiała go później o to zapytać, jednak teraz powinna jak najszybciej go stąd wyprowadzić. Marcel łypał na Fabiana z taką wściekłością, że bała się by za chwile nie rzucił się na niego.

-Dobra, niech będzie. Ale Luki, jeśli mnie oszukujesz, to nigdy ci tego nie wybaczę -powiedziała po czym skierowała się do sypialni, by przebrać się w normalne ubranie. Będąc już w sypialni zdejmowała szybko ciuchy, nie chcąc zostawiać Fabiana i Marcela samych na dłuższy czas. Po kilku minutach była już gotowa. Wyszła i zobaczyła, że nie myliła się co do napięcia między chłopakami.

-Możemy iść. Marcel dziękuje za gościnę i przepraszam za Fabiana -powiedziała Wiktoria, zarzucając sobie torbę na ramie. 

-Wiesz, że zawsze możesz tu przyjść, szczególnie jeśli będziesz miała problemy z niektórymi członkami rodziny -powiedział z uśmiechem Marcel, patrząc przy tym kpiąco na Fabiana: -Liczę, że niedługo odwiedzisz mnie i nie będę musiał na to zbyt długo czekać.

-Szczerze w to wątpię -wtrącił Fabian.

-Odwiedzę, obiecuje. Pa. -Wiktoria uściskała Marcela na pożegnanie i podeszła do Luki. Ten przeciął palec małą igiełką znajdującą się jako ozdoba w jego złotym sygnecie. Parę kropel krwi uroniło się z rany, a Luka pozwolił spaść im na mały, czerwony kamień znajdujący się w pierścieniu. Po chwili Wiktoria poczuła mrowienie w całym ciele, aż straciła czucie w nogach, a następnie w rękach. Później przyszła kolej na wzrok, słuch i węch. Widziała tylko ciemność. Jednak taki stan trwał tylko krótki moment. Już po chwili czuła grunt po nogami. Otworzyła oczy, jednak nie znajdowała się w domu Marcela tylko w ogrodzie, posiadłości Adlern, przy ogromnym czerwonym krysztale. Stał on już tu od wieków i służył do teleportacji. To właśnie jego odłamek Luka miał w swoim sygnecie.

Wiktoria spojrzała na brata, który miał niemrawą minę, a następnie na kuzyna. Fabian wyglądał na nadal obrzydzonego. 

-To ja pójdę już do swojego pokoju.

-Nie tak szybko -powiedział Fabian, zatrzymując Wiktorię.

-Co chcesz? -zapytała.

-Musimy porozmawiać, Luka lepiej żebyś ty też przy tym był -odparł

-Tak, masz racje. Powinienem przy tym być -odpowiedział Luka

-Luki o co chodzi?

-Fabian ma ci coś do powiedzenia. Tylko się nie denerwuj.

-Rozmawiałem z ojcem i przekonałem go do zmiany decyzji odnośnie twojego wyjazdu do internatu. Jednak zgodził się tylko pod jednym warunkiem.

-Jakim? -zapytała podejrzliwie Wiktoria.

-Otóż od dziś będę twoim opiekunem, od dziś to ja będę za ciebie odpowiedzialny.

-Co?! -krzyknęła Wiktoria

-Obiecałem ojcu, że cię naprostuję. Jeśli i ja nie dam rady, ojciec wyśle cię nieodwołalnie do internatu -kontynuował Fabian.

-Nie! Nie zgadzam się!

-Wiktoria, zanim zaczniesz krzyczeć zastanów się co jest gorsze. Przeprowadzka do internatu, czy opieka Fabiana nad tobą? -Luka uspokajał siostrę, która była wyraźnie zdenerwowana. 

-I ty przeciwko mnie?

-Mi też się to nie podoba, ale to chyba lepsze niż internat?

-Wiktorio, masz wybór, nie musisz korzystać z mojej pomocy, możesz wybrać internat. Wybór należy do ciebie -powiedział chłodno Fabian: -Więc jak? Co wolisz?

Gdyby Wiktoria wiedziała, że powrót do domu będzie okupiony protekcją Fabiana to nigdy, by się na to nie zgodziła. Jednak teraz nie miała już możliwości powrotu do domu Marcela. Musiała wybrać. Fabian, czy internat. To jak wybór między dżumą a cholerą. Jedno gorsze od drugiego. Co mam zrobić? Wiktoria spojrzała na brata , który patrzył na nią z zatroskaną miną. Nie chciała się z nim rozstawać. Mimo to perspektywa Fabiana jako jej opiekuna była demotywująca. Jak znała kuzyna to będzie do niej przyklejony jak rzep psiego ogona. Spokoju już nie zazna, będzie wszędzie za nią chodził i pewnie będzie chciał ją ze sobą wszędzie ciągnąć. Zaraz, zaraz to wcale nie jest takie głupie, pomyślała. Czyli wreszcie wyrwie się z domu! Na tą myśl samoistnie się uśmiechnęła. Teraz cały czas musiała siedzieć w domu, w czasie kiedy Luka i Sasha ciągle podróżowali. No ale oni byli zespołem, a ona nie miała z kim wyruszać na misje, więc była dyskryminowana przez stryja. A teraz? Teraz Fabian sam będzie chciał ją ze sobą zabierać. Tylko czy podróże warte są tej ceny? Fabian jest sztywny i z dużą dozą prawdopodobieństwa nie darzy jej sympatią. Tylko czy odważy się otwarcie, na znęcanie się nad nią? W końcu jest jeszcze Luka. On na pewno nie pozwoli na jej złe traktowanie. No cóż wychodzi na to, że muszę się zgodzić.

-No dobrze, niech będzie. Ale nie będziesz się na mnie wyżywał? -powiedziała po chwili.

-Nie rozumiem skąd przyszło ci to do głowy. Czemuż miałbym to robić? -odparł zaskoczony pytaniem kuzynki.

-Nie martw się Wiktoria, już ja go dopilnuje -wtrącił Luka, spoglądając ostrzegawczo na kuzyna.

-Pff... Czy wy aby nie przesadzacie? Nie róbcie ze mnie sadysty.

-Ale ty jesteś sadystą! -powiedziała złośliwie Wiktoria, teraz już z lekkim uśmiechem.

-Ja tu się poświęcam, a taką oto dostaję zapłatę... 

Pozdrawiam
Panna Kunegunda

7 komentarzy:

  1. Zacznę do tego...
    Fabian umie żartować?! Zaraz, zaraz... w jego głosie była nutka sarkazmu, gdy mówił o poświęceniu? Chyba tak! :P Uśmiałam się i to porządnie :)
    Pomijając jego zadęcie w slumsach, Fabian zyskał parę punktów u mnie. Po pierwsze, obronił Wiktorię i wymyślił jak uchronić ją od internatu, a po drugie - zreflektował się, że to on jest głównym winowajcą. Nie musiał się do tego przyznawać, bo nie o to w życiu chodzi. Grunt, że naprawił to co zbroił. Czyżby jednak Fabian nie był takim skończony dupkiem za jakiego go miałam? :)

    Ale zacznijmy od błędów:

    #"Lukas i Wiktoria zamiast rozwijać swoje zdolności, by wzmocnić ród, to woleli spędzać czas na zabawię we dwoję." - Chyba "zabawie we dwoje" :)

    #"Niestety to nie skutkowało, bliźniaki nadal robiły co chciały, a rodzina przymykała na to oko mówiąc, że powinniśmy być wyrozumiali dla sierot, które tyle w życiu przeszły." - Dziwnie mi brzmi początek. Ja bym napisała "Niestety, to nie przynosiło rezultatów: bliźniaki nadal robiły...".

    #"Tylko jak to teraz naprawić, pomyślał chłopak." - Ja bym myśl Fabiana napisała kursywą. Będzie bardziej widoczna w tekście, ale to tylko sugestia.

    #"Nawet nie zauważył jak zasnął." - Lepiej by chyba brzmiało "Nawet nie zauważył KIEDY zasnął". Chociaż tego nie jestem pewna. To jedynie sugestia.

    #"-Proszę. -Powiedział, chłopak gdy rozległo się ponowne pukanie." - bez kropki po "proszę" i "powiedział z małej litery".

    #"-Witaj ojcze. Chciałeś mnie widzieć" - Przecinek przed ojcze

    #"Domyślał się dlaczego ojciec go wezwał." - Przecinek przed "dlaczego".

    #"-Możesz już iść Fabianie." - Przecinek przed "Fabianie"

    #"Dodatkowo ja sam na tym skorzystaam, ponieważ byłby to dla mnie dobry sprawdzian przez objęciem przywództwa." - skorzystAAm? przez przywództwa? :)

    #"Chociaż nie wiedział czy dziewczyna będzie do tego skłonna, gdyż to przez niego zawisła nad nią kara przeprowadzki do internatu." - Gdyż, chociaż... Jakoś to zdanie mi zgrzyta. Nie jest błędne, ale może spróbuj je zbudować inaczej.

    #"Miała na sobie tylko krótkie spodenki i przewiewną bluzkę na na ramka, jednak nadal było jej strasznie gorąco. " - na na ramka? :)

    #"Zostało ono założone na terytorium klanu, dlatego za ziemię, którą dzierżawili musieli oddawać część zbiorów ze swych pul uprawnych." - Pól :)

    #"Wolała, żeby traktowano ją równo z innymi, a nie jak jakiegoś odmieńca przed, którym trzeba się kłaniać." - Przecinek przed "przed", nie przed "którym". Przecinek stawia się przed wyrażeniami typu: z którym, przed którym, w którym...

    #"Mimo młodek wieku, był osobą dość znaną i lubianą w mieście." - Literówka w słowie "młodego"

    Kochana, pod względem warsztatowym ta część była zdecydowanie najlepsza :) Dużo, dużo mniej błędów! Czytało się to naprawdę lekko i przyjemnie. A błędy i sugestie, które Ci wypisałam nie zgrzytały na tyle by odrywać się od treści :) Wielkie brawo! Olbrzymia różnica między tym rozdziałem, a poprzednim :) Gratuluję!

    A teraz kilka słów o treści:
    Wiktoria uciekła do slamsów i mówiąc szczerze miałam nadzieję, że tam zostanie. Dobroć i otwartość tych ludzi przekonuje mnie dużo bardziej, niż nadęty Fabian i despotyczny Lucjusz.

    Jestem bardzo ciekawa Marcela. Intryguje mnie też dlaczego Fabian jednak skusił się na obronę Wiktorii. W czym ma interes? Zależy mu na kuzynce, czego nigdy nie przyzna?

    Cieszę się, że mimo wszystko ta awantura dobrze się skończyła. Względnie dobrze, bo sadyzm w pojęciu Fabiana różni się od tego sadyzmu bliźniąt.

    Dodałaś też kolejną informację - klan, któremu przewodzi Lucjusz ma rozległe ziemie i poddanych. To ważna sprawa. Ah... Co do Lucjusza - te jego monologi przyprawiają mnie o mdłości :P Nie lubię faceta, nie znoszę chronicznie :P

    Halft Theos podoba mi się coraz bardziej!

    Ściskam ciepło,
    Tosia

    OdpowiedzUsuń
  2. Droga Panno Kunegundo!

    W zasadzie to mój pierwszy komentarz do Ciebie, więc chyba tym powitaniem popadłam w nieco za bardzo oficjalny ton;d Ale niech już taki początek zostanie!

    Oczywiście dziękuję Ci bardzo za Twoją obecność na moim blogu i za coś jeszcze, o wiele bardziej dla mnie ważnego: dziękuję za to, że Ci się CHCIAŁO.

    CHCIAŁO Ci się zostawić komentarz, w którym podzieliłaś się wrażeniami, jakie miałaś po lekturze mojego tekstu. Jak sama pewnie wiesz, każdy kontakt z innym blogerem sprawia dużo przyjemności;)

    CHCIAŁO Ci się zacząć czytać moje odpowiadanie od początku- to też wiele dla mnie znaczy! Jeżeli przebrniesz przez początkowe rozdziały (które z biegiem czasu nie wydają mi się już takie ciekawe;d), możesz później spodziewać się więcej akcji i dłuższych rozdziałów;)

    Cieszę się, że w tym blogowym świecie są tacy ludzie, jak Ty;)! I właśnie dlatego mam zamiar również zabrać się za lekturę Twojego bloga- rzetelnie, post po poście.
    Niestety, dostęp do internetu będę miała dopiero w poniedziałek! Dlatego od razy uprzedzam, że mogę mieć opóźnienia.

    Jedno mogę obiecać- przeczytam i skomentuję.
    Prosze tylko o czas;)

    Jeszcze raz serdecznie Ci za wszystko dziękuję i pozdrawiam!:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Droga Panno Kunegundo,

    Twoje opowiadanie niezmiernie przypadło mi do gustu. Pełno w nim wyrazistych postaci z kwi i kości, w pełni ukształtowanych Twoim piórem. Właśnie to podoba mi się najbardziej - ta cała galeria bohaterów, gdzie każdy jest inny, a przez to w jakiś sposób szczególny.

    Podobało mi się to wspomnienie Fabiana dotyczące bliźniaków. Mogliśmy się dzięki temu dowiedzieć, jak Luka i Wictoria trafili do Lucjusza, dlaczego i jak ciężko im było.

    Poza tym Fabian to taka skrajna postać. Niby zimny sztywniak ale stanął w obronie Wiktorii przed swoim ojcem. Poza tym ma też poczucie humoru, o czym przekonujemy się w tym rozdziale. Zdumiewająca postać.

    Cholernie przypadł mi do gustu opis miasteczka i slumsów. Jest taki "żywy" i łatwy do wyobrażenia. Dla mnie - mistrzostwo.

    Z kolei odnoszę wrażenie, że przyjaźń Marcela i Wiktorii to jej swoisty bunt przeciwko klasowym podziałom. Mylę się?

    Teraz błędy, które wyłapałam:

    # "woleli spędzać czas na zabawię we dwoję" - ZABAWIE
    # "Dodatkowo ja sam na tym skorzystaam" - SKORZYSTAM
    # "Nie nawiedzę upalnych dni" - NIENAWIDZĘ
    # "przewiewną bluzkę na na ramka" - NA RAMIĄCZKA??
    # "Chodzili ubrani skromnie i schludni"- SCHLUDNIE
    # "Mimo młodek wieku, był osobą" - MŁODEGO
    # "gdy trzebabyło dzieciak" - TRZEBA BYŁO
    # "Podeszła do grającej wierzy" - WIEŻY
    # "którzy nom stop pilnują uczniów" - NON STOP
    # "siadając na jednym z dwóch fotelów stojących przy stole" - FOTELI
    # "podeszła trochę bliżej brunaeta" - BRUNETA
    # "On nie wie o każe, ani o ty, że tu jestem" - KARZE i TYM
    # "przecież tu mnie nie znajdzi" - ZNAJDZIE
    # "powiedział Marcel przykrywając się kołdrom" - KOŁDRĄ
    # "Porozmawiamy o ty w domu" - TYM

    Tyle :) Naprawdę świetny rozdział, czekam z niecierpliwością na następny.

    Ściskam

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapraszam serdecznie do mnie na nowy, 9, rozdział "Odrobiny szaleństwa". Ściskam

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam przyjemność zaprosić do mnie na nowy, 10, rozdział "Odrobiny szaleństwa", który udało mi się opublikować wcześniej, niż sądziłam. Ściskam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Hmmm, przyznaję, że zmieniłam zdanie o Fabianie. W tamtym rozdziale wydawał się dość egoistyczny i apodyktyczny, jednak teraz widzę, że chłopak ten posiada jeszcze całkiem inną, bardziej przyjemną twarz. Muszę przyznać, że bardzo mile mnie zaskoczyłaś.
    Dobrze, że Fabian przyznał się do błędu i że pomógł w tym, aby Wiki nie trafiła do tej szkoły z internatem. Rozumiem, że Lucjusz ma dość surowe sposoby wychowywania, jednak nie sądzę, aby dzięki temu mógł tak do końca wyegzekwować posłuszeństwo. Poza tym, jeśli Wiki już raz była w takiej szkole i to nic nie dało, to czemu miałoby być teraz inaczej? Myślę, że Lucjusz powinien trochę bardziej przemyśleć swoje środki wychowawcze.
    Muszę przyznać, że zirytowało mnie trochę zachowanie Wiktorii. Rozumiem, że obawiała się wysłania jej do internatu, ale jej ucieczkę z domu uważam za nieco niedojrzałą. Poza tym, mogła pomyśleć o tym, że Luka będzie się zamartwiał. Dodatkowo, powinna okazać więcej wdzięczności wobec Fabiana. Okay, może nie zawsze był dla niej dobry, ale powinna docenić to, co dla niej zrobił. Poza tym, może to początek nowej, lepszej relacji między tymi bohaterami? Cóż, wszystko przed nami :)
    Dziękuję Ci bardzo za ostatnie komentarze na moim blogu. Muszę przyznać, że naprawdę dodajesz mi ogromnego kopa do działania. Poza tym, chciałam Ci powiedzieć, że uwielbiam Twoich bohaterów i sposób, w jaki ich kreujesz - mają tyle różnych twarzy i każdy z nich posiada całkiem indywidualnie cechy, które wyróżniają go na tle innych osób. To naprawdę się ceni.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  7. A ten rozdział pięknie pokazał, że Fabian to jednak nie cyborg- robot, który mechanicznie wykonuje rozkazy tatusia, byle tylko mu się przypodobać, ale zupełnie autonomiczna jednostka! No, tu jestem zaskoczona takim torem, jaki objęłaś w pogłębianiu portretu psychologicznego, ale w sumie... chyba i tak trochę ta zmiana kary Wiktorii wychodzi po "fabianowemu", tzn. i tak wychodzi na jego;d

    Kolejna niespodzianka: obraz slumsów. I przyjaźni bliźniaków z ludźmi ze slumsów- podoba mi się sposób, w jaki Luka i Wiktoria odróżniają się od reszty rodziny i jak bardzo są zdeterminowani, by jednak podążać według własnych zasad, a nie dopasowywać się do nadmuchanej etyki wymyślonej przez klany.

    W ogóle to coraz bardziej wsiąkam w ten wykreowany świat:) I jest to przyjemne uczucie!

    OdpowiedzUsuń