Byłabym wdzięczna, gdyby komentarze pozostawiane przez Was na Halft-Theos były sensowne i zawierały w miarę bogatą opinie na temat bloga. Wytknijcie błędny, powiedzcie co Wam się podoba, a co nie. Z góry dziękuje i pozdrawiam.

Panna Kunegunda

piątek, 6 grudnia 2013

Rozdział VI

Fabian spojrzał na wielki, biały dwór rozciągając się przed nim. Głośno nabrał powietrza i podszedł do drzwi wejściowych. Zastukał kołatką i po chwili otworzył im siwy lokaj ubrany w czarny frak.

-Tak, słucham? -zapytał starzec.

-Jesteśmy z klanu Adlern. Przyszliśmy do pana Juliusza Richi -rzekł Fabian.

-Pan Juliusz wspominał o państwa przybyciu. Niestety jest teraz zajęty i nie może państwa przyjąć. Przygotowałem dla państwa pokoje gościnne. Zajmę się odzieniem -powiedział lokaj po czym odebrał od nich płaszcze. Przywołał, również do siebie dwie pokojówki i nakazał zająć się bagażami gości.  

Wiktoria i Fabian weszli za lokajem do ogromnego holu. Był okrągły, o suficie w kształcie kopuły. Naokoło, przy zdobionych, marmurowych ścianach znajdowały się rzeźbione kolumny, a między nimi, na śnieżnobiałych ścianach wisiały piękne obrazy. Na samym środku pomieszczenia stała ogromna rzeźba przedstawiająca dwie nagie kobiety, obejmowały się w czułym uścisku, namiętnie się całując. Na wprost drzwi, za rzeźbą znajdowały się szerokie schody na piętro. Były jak całe pomieszczenie w kolorze bieli, poza beżowym dywanem ciągnącym się aż do góry. Po dwóch stronach holu znajdowały się dwuskrzydłowe zamknięte drzwi. Lokaj poprowadził ich naokoło rzeźby i później do góry schodami. Gdy wspięli się na piętro, skręcili korytarzem w prawo. Tak jak na dole ściany były marmurowe, zdobione pięknymi płaskorzeźbami, przerywanymi co jakiś czas zamkniętymi ciemnobrązowymi drzwiami. W końcu lokaj zatrzymał się przed jednymi z nich.

-To jeden z pokoi gościnnych przeznaczonych dla państwa. Zaraz zaprowadzę do drugiego.

-Wiktorio, to będzie twój pokój, ja wezmę następny -powiedział Fabian, po czym ruszył dalej korytarzem za lokajem.

Wiktoria otworzyła drzwi do swojego pokoju. Był przestronnie urządzony, z wielkimi oknami wychodzącymi na ogród. Całe pomieszczenie było w kolorach bieli i czerwieni. Po prawej stronie od drzwi znajdowało się wielkie, jasne łóżko z baldachimem, kontrastowała z nim szkarłatna pościel z czarnymi akcentami. Po obu stronach stały małe, białe stoliczki nocne z czerwonymi lampkami. Po lewej stronie łóżka znajdowały się zamknięte drzwi, zapewne do łazienki. Naprzeciwko stał mały stoliczek do kawy z przystawionymi doń dwoma głębokimi fotelami. One również były białe z małymi czerwonymi poduszkami, ułożonymi po dwie na fotelu. Standardowy pokój gościnny. Tyle, że niezwykle biały. Pomyślała Wiktoria, siadając na łóżku. Było bardzo miękkie, więc zdecydowała położyć się na chwile i odpocząć po podróży. Nawet nie zauważyła jak zasnęła.

*****

Fabian siedział na łóżku w pokoju gościnnym. Był poirytowany. To, że przywódca Richi nie spotkał się z nim zaraz po przyjeździe było wyraźną zniewagą. Podejrzewał, że Juliusz celowo odłożył spotkanie z nim, by okazać mu swoją wyższość. Taki mały gest, by pokazać kto tu dyktuje warunki. Wiedział, że nie będzie łatwo. Tym bardziej, że przyjeżdżając tutaj mógł zaproponować tylko pokój. To oczywiste, że klan Richi nie jest do nich przyjaźnie nastawiony po śmierci syna przywódcy. Jednak im również musi zależeć na zaprzestaniu walk. Jeśli więc wszystko pójdzie zgodnie z planem, to powinni zawrzeć chłodny sojusz. Oby tylko Wiktoria niczego nie zmalowała. Co prawda, odkąd został jej opiekunem jej zachowanie polepszyło się. Dużo pracy w to włożył, ale zaczynał widzieć tego rezultaty. Na początku nie było łatwo. Stawiała się na każdym kroku, a Luka tylko jej w tym pomagał. Jednak dał jej do zrozumienia, że nie będzie się z nią patyczkował. Najwidoczniej przestraszyła się, że może zrezygnować z opieki nad nią, a wtedy ojciec niechybnie wyśle ją do internatu. Mimo tego, że często go irytowała, to nie mógłby jej tego zrobić. Wbrew temu co wciąż powtarzała, Fabian nie darzył jej nienawiścią. Chodź czasami bywał dla niej ostry i wymagający, to żywił do niej uczucia takie jak do młodszej siostry.

Popatrzył na zegarek na ręku. Już prawie półtora godziny czekał na zaproszenie od przywódcy Richi. Coraz bardziej się irytował. Juliusz, jako gospodarz mógł zawołać go kiedy tylko chciał. Mógł czekać godzinę, a mógł też cały tydzień. Najgorsze w tym było to, że jako gość musiał się podporządkować.

Westchnął i wstał z łóżka. Postanowił odwiedzić Wiktorię. Była jeszcze bardziej niecierpliwa niż on i z nudów mogła zrobić coś głupiego i nieprzemyślanego. Trochę się tego obawiał. Nawet parę razy naszła go myśl, że niepotrzebnie ją wziął. Jednak od razu ją odrzucał. Nie po to postanowił jej zaufać i wziąć ze sobą, żeby teraz tego żałować!

Wyszedł z pokoju i poszedł do Wiktorii. Zapukał do drzwi i gdy usłyszał pozwolenie, wszedł.

-Nie przeszkadzam ci? -zapytał Fabian.

Leżała na łóżku z książką w ręku. Popatrzyła na Fabiana ze zdziwieniem.

-Nie. Trochę mnie zaskoczyłeś -powiedziała Wiktoria. Odłożyła książkę i usiadła na łóżku.

-Zaskoczyłem?

-Myślałam, że przygotowujesz się do rozmowy z Juliuszem, albo już z nim dyskutujesz.

-Niestety, ale Juliusz przekłada rozmowę. Jak sama słyszałaś, tłumaczy, że ma do załatwienia ważne sprawy. Jednak ja sądzę, że robi to specjalnie, by nas upokorzyć -wytłumaczył Fabian, siadając na jednym z krzeseł.

-To chyba nie wróży dobrze rozmowom o sojuszu?

-Richi nie chce podpisać porozumienia, jednak musi to zrobić w obecnej sytuacji.

-W jakiej sytuacji? -zapytała zaciekawiona.

-Powiedzmy, że klan Richi przechodzi kryzys. Dwa lata temu rozpoczęli walkę z klanem Posion o zimie. Jak na razie wygrywają. Jednak przysporzenie sobie kolejnych wrogów mogłoby to zmienić. Klan Richi jest silny, ale nie wytrzymałby ataku z kilku stron. Dlatego, na tę chwile musi zbierać sojuszników, niż tworzyć sobie kolejnych wrogów.

Fabian spojrzał na Wiktorię. Wyglądała na zamyśloną. Nic dziwnego, polityka jej nigdy nie interesowała. Czemu teraz miało być inaczej? Pewnie zapytała się o klan Richi, tylko dlatego by zacząć rozmowę.

-To czemu ich w tym czasie nie zaatakujemy i nie zniszczymy? -zapytała Wiktoria, czym zaskoczyła Fabiana. Nie spodziewał się po niej zainteresowania polityką klanów. Jednak nie o tym chciał z nią porozmawiać. Przyszedł poruszyć z nią drażliwy temat małżeństwa. Dlatego też powinien uciąć temat polityki, a przejść do właściwego.

-Odpowiedź jest bardzo prosta. Jaki byśmy mieli z tego zysk? Wojna przynosi ze sobą wiele strat, więc podejmując się niej musielibyśmy mieć pewność, że na niej zyskamy.

Fabian spojrzał na słuchającą go kuzynkę. Miesiąc temu Wiktoria obchodziła urodziny i teraz miała już dwadzieścia lat. Bawił go trochę fakt, że dla zwykłych ludzi była by już pełnoletnia i samodzielna, prawnie bez żadnego nadzoru. Na szczęście w jego świecie tak nie było. Młodzi ludzie pozostawali pod nadzorem swoich opiekunów do dwudziestego czwartego roku życia. Opiekun brał na swoje barki edukację, treningi oraz wszystkie sprawy związane z wychowaniem swego podopiecznego. Był on bardziej nauczycielem, czy mistrzem. Oczywiście jak pokazywał przykład jego i Wiktorii, opiekunem nie musiał być rodzic. Często bywał to stryj, starsze rodzeństwo, czy kuzyn. Brało się to z tego, że rodzice często nie mieli czasu na wychowywanie swoich dzieci, gdyż byli zajęci służbą na rzecz klanu, jak również tym, że emocjonalnie podchodzili do swoich dzieci, przez co na zbyt wiele im pozwalając. To właśnie różniło ich podejście od podejścia zwykłych śmiertelników. Ci ostatni uważali, że samo wydanie na świat potomka czyni z dwójki ludzi odpowiednich do jego wychowania. Co często było tylko sloganem. Czego ich świat był najlepszym przykładem. Rozprężenie moralne, brak szacunku dla starszych, całkowita samowola. Tym właśnie charakteryzowała się ich współczesna młodzież. Co prawda Wiktoria przejawiała pewne cechy tego społeczeństwa, jednak na szczęście powoli je wypleniał.

Przyjęło się, że dla dwudziestoletnich kobiet opiekun, bądź przywódca zaczynał rozglądać się za kandydatem na przyszłego małżonka. W ich zwyczaju małżeństwa zawsze były aranżowane, a opiekun musiał brać pod uwagę możliwe zyski, z niego płynące. Częstym zjawiskiem były związki wewnątrz klanowe z członkami rodziny. Brało się to z tego, iż nie chciano przekazywać mocy narzeczonej klanowi przyszłego małżonka. W polityce klanów często chodziło właśnie o zachowanie umiejętności wewnątrz.

Zwykli ludzie niegdyś również aranżowali małżeństwa, niestety porzucili tą chlubną tradycję. Związki z miłości paradoksalnie były mniej trwałe. Nagminne rozwody powodowały rozbicie rodzin i cierpienie dzieci. U nich na rozwód musieli zgodzić się oboje małżonków oraz uzyskać zgodę przywódcy klanu, który nie często takową wydawał, szczególnie w rodzinach posiadających potomków.

Fabian musiał podejść ostrożnie do kwestii wyjścia za mąż, Wiktorii. Miał przeciwko sobie nie tylko ją, ale też jej brata. Bliźniaki bowiem zdawali się całkowicie odrzucać zwyczaj aranżowania małżeństw. Przypomniał sobie ostatnią próbę poznania Wiktorii z mężczyzną, który mógłby być jej przyszłym kandydatem na męża. Niestety zakończyło się to fiaskiem. Tym razem musi to zrobić delikatniej.

Rozmawiał już z ojcem na temat przyszłości kuzynki. Tak jak podejrzewał, Lucjusz pragnie by została wydana za członka rodziny. Nie dziwiło go to podejście, gdyż Adlern byli jednym z mniej licznych klanów. Z tego powodu, tym bardziej nie chciano rozwadniać rodowych umiejętności, a zatrzymać je dla siebie. Tu właśnie zaczynał się jego problem. W rodzinie nie było zbyt wielu kawalerów w wieku Wiktorii odpowiednich dla niej. Wiktoria pochodzi z głównej gałęzi rodziny, czyli tej wyższej w hierarchii. Dlatego nie powinna zostać wydana za członka rodziny niższych gałęzi. Oczywiście dopuszczalny był związek z kimś z Zgromadzenia Zwierzchni. Fabian jednak nie chciał wydawać jej za dużo starszego mężczyznę. Miał więc małe pole manewru. Oczywiście dla Wiktorii najlepszą partią w rodzinie byłby on sam, ale zdawał sobie sprawę, że kuzynka odbierze to jako rodzaj kary, chęć wiecznej kontroli nad nią. Zostawał jeszcze jego brat, Aleksander. Przedstawił ojcu jego i swoją kandydaturę i uzyskał jego aprobatę. Aleksander był zawsze posłuszny woli ojca, więc Fabian nie sądził, by z nim były jakieś problemy. Teraz tylko czekała go przeprawa z Wiktorią.

-Wiktorio, miesiąc temu miałaś urodziny, skończyłaś dwadzieścia lat i mam nadzieje, że zdajesz sobie sprawę z czym to się wiąże? -zaczął Fabian. Przeczuwał, że ta rozmowa nie będzie łatwa.

-Nie wiem o co ci chodzi.

-Najwyższy czas byśmy pomyśleli o twojej przyszłości.

-Przejdź do rzeczy, Fabian -ponaglała Wiktoria.

-Chodzi o twoje zamążpójście -odparł prosto z mostu.

Wiktoria wyglądała na zaskoczoną. Najwidoczniej w ogóle nie brała tego pod uwagę. Po pierwszym szoku jej twarz przybrała wyraz niedowierzania, a później przestrachu.

-Nie zrobisz mi tego. Nie możesz. Fabian, jest za wcześnie. Nie jestem gotowa do małżeństwa -powiedziała cichym, przestraszonym tonem.

-Uspokój się! -polecił. -Wiem, że nie rwiesz się do małżeństwa. Jednak musisz zdawać sobie sprawę z naszych zwyczajów. Poprzednim razem źle do tego podszedłem. Dlatego teraz chcę z tobą o tym porozmawiać. Miną jeszcze co najmniej cztery lata zanim będziesz mogła zamążpójść, jednak już teraz powinniśmy wybrać dla ciebie przyszłego męża.

-Nie chcę! Ja w ogóle nie chcę brać ślubu! Nie chcę mieć męża! Mi jest dobrze samej! Nie możecie mnie do tego zmusić! - Wiktoria prawie krzyczała. Fabian spodziewał się podobnej reakcji, jednak musiał w końcu przeprowadzić z nią tę rozmowę.

-Wiktorio, sama dobrze wiesz jakie mamy zwyczaje. Od tego nie ma ucieczki. Próbuję wziąć pod uwagę twoje zdanie, jednak nie mam takiego obowiązku. Jeśli dalej będziesz miała takie podejście jak w tej chwili, to nie pozostanie mi nic innego jak samemu zdecydować o twojej przyszłości.

-Ale dlaczego teraz? Dlaczego już?

-Ponieważ tak nakazuje zwyczaj. Jeśli teraz nie zdecydujemy o twoim narzeczeństwie to niedługo zaczną zjawiać się u ojca chętni do ożenku. Musisz przyznać, że lepiej jeśli to my wybierzemy, niż oni mieliby licytować się o ciebie.

Wiktoria zwiesiła głowę. Zapadła cisza, której Fabian nie przerywał. Chciał dać jej chwile na uspokojenie emocji. Wiedział, że gdy Wiktoria przemyśli swoje położenie sama zechce mieć udział w decyzji o małżeństwie. Spojrzała na niego. Na jej twarzy malowało się zrezygnowanie. Musiała zrozumieć, że nie ma innego wyjścia niż współpraca.

-Postanowiłeś już coś? -zapytała cichym głosem, nie patrząc na niego.

-Mam niewielkie pole manewru. Ojciec pragnie wydać cię za członka rodziny. Jednak tych odpowiednich do ożenku jest niewielu. Oczywiście mógłbym zaaranżować twoje małżeństwo z którymś bogatym kawalerem. Niestety oni są w większości o wiele starsi od ciebie. Nie ma przeciwwskazań do takich małżeństw, lecz ja nie chcę się na takie zgadzać. Pozostają więc dwie osoby. Ja i Aleksander -powiedział spokojnym tonem obserwując przy tym reakcje Wiktorii. Dziewczyna była wyraźnie zszokowana. Przez moment próbowała coś powiedzieć, jednak żaden dźwięk nie wydobywał się z jej ust.

-Chcesz żebym wyszła za ciebie? -powiedziała po chwili, rwącym się głosem.

-Nie wiem. Nie wiem czy lepsze będzie dla ciebie małżeństwo z Aleksandrem, czy ze mną. Ojciec zaaprobował obie opcje. Ja natomiast nadal zastanawiam się który z nas zapewni ci szczęśliwsze życie.

-Ja... ja nie wiem.

-Ja również. Dlatego właśnie podjąłem tę rozmowę teraz. Chcę byś zdawała sobie sprawę z obecnej sytuacji. Muszę dokładnie przemyśleć obie kandydatury. Wiktorio nie robię tego, by przysporzyć ci trosk. Robię to, ponieważ muszę. Twoje zdanie również będę brał pod uwagę.

-Ale nie bierzesz pod uwagę mojego sprzeciwu wobec małżeństwa.

-Nie. Tego nie mogę wziąć pod uwagę.

-A Luka?

-Co Luka? -zapytał.

-Luka też skończył dwadzieścia lat. Jego małżeństwa nie aranżujesz?

-Nie. Lukas nie jest moim podopiecznym, to raz. Dwa Luka jest mężczyzną sam musi się postarać o swoją małżonkę -odparł Fabian.

-To dobrze. Chociaż on... - powiedziała z ulgą Wiktoria. Fabian spojrzał na nią zaskoczony.

-Chociaż on co?

-Chociaż on będzie miał szczęśliwe życie.

Fabian nic nie odpowiedział. Wiedział co Wiktoria miała na myśli. Lukas jako mężczyzna będzie miał możliwość wyboru ścieżki życia. Mimo to, ona nie wyglądała na zazdrosną czy złą, wyglądało na to, że cieszy się z wolności swojego brata. Wiktoria nigdy takiej nie będzie miała. Kobiety od tysiącleci były traktowane inaczej niż mężczyźni. Uznawane przez tych ostatnich za słabsze, nie potrafiące o siebie zadbać, nie mogły same o sobie decydować. Najpierw opiekun, później małżonek decydował o ich losie. Fabian nigdy nie zastanawiał się czy to dobrze, czy to źle. Wiktoria wydawała się już teraz wiedzieć, że jej życie nie będzie szczęśliwe. Fabian nie rozumiał tego przeświadczenia. Przecież już od dawna powinna wiedzieć i pogodzić się z tym, że jej życie w większości będzie uzależnione od decyzji innych. Nie tylko jej. W ich świecie wszyscy musieli się liczyć, z władzą przywódcy. Nikt nie był do końca wolny. Niestety ona nie umiała tego zaakceptować. Cały czas myślała, że uda jej się uniknąć odpowiedzialności jaką niesie ze sobą członkostwo w klanie. Jednak było to niemożliwe. Niestety, Wiktoria przesiąkła już poglądami plebsu. Oni również musieli liczyć się z przywództwem klanu, na którego terenie zamieszkiwali. Jednak w praktyce władze klanu rzadko wtrącały się w życie podległych mu ludzi, poza ściąganiem podatków, plebs raczej nie miewał kontaktów ze swym panem. Oczywiście poszczególne klany różnie podchodziły do swych poddanych. Jednak Wiktoria miała kontakt z pospólstwem z ich ziem, czyli bardzo liberalnie traktowanych. Fabian od dawna ubolewał nad jej fascynacją plebsem. Starał się jak mógł ograniczać jej kontakt z tymi ludźmi, jednak na tym polu ponosił same porażki. O ile większości jego wymagań Wiktoria starała się sprostać, to zakaz kontaktów z pospólstwem całkowicie ignorowała. Nie robiły na niej wrażenia nawet coraz to wymyślniejsze kary Fabiana. To mu dobitnie pokazało jak bardzo wrosła w to towarzystwo, oraz przejęła ich poglądy. Dlatego właśnie tak trudno było jej przyjąć zasady według których żyli. Zapatrzona w swobodne życie plebsu, sama takiego pragnęła.

Jego rozmyślania przerwała Wiktoria.

-Jestem w stanie zrozumieć dlaczego ja muszę wyjść za mąż, ale przecież, ani tobie, ani Sashy nie opłaca się żenić ze mną -powiedziała zamyślonym tonem.

-Jak to nie opłaca? Moce pozostaną w rodzinie, a to w naszym przypadku bardzo istotna sprawa - odparł.

-No tak, ale w moim wypadku to chyba bez znaczenia?

-Nie rozumiem.

-No przecież ja i tak nie wydam na świat potomstwa, poza tym nie wiadomo jak długo jeszcze pożyje. Rozumiem, że zgadzając się na to małżeństwo robicie to dla waszego ojca, ale czy aż takie poświęcenie nie jest już masochizmem? -wytłumaczyła monotonnym, zadumanym głosem, patrząc w okno.

-Jakie poświęcenie? O czym ty mówisz? Żaden medyk nie stwierdził u ciebie jednoznacznie bezpłodności. A jeśli chodzi o twoje schorzenie, to ojciec cały czas szuka na nie lekarstwa i nie sądzę by kiedykolwiek miał zaprzestać tych poszukiwań -odpowiedział. Starał się mówić pewnym głosem. Chciał, by jego słowa zabrzmiały tak jakby on sam był pewny znalezienia w końcu leku dla niej. Wcześniej nie myślał o małżeństwie Wiktorii w kontekście jej choroby. On sam był w stanie zaakceptować chorą żonę. Nie wiedział jak do tego podejdzie Aleksander, Fabian będzie musiał jeszcze z nim o tym porozmawiać.

-Miałam dwanaście lat, gdy zachorowałam. Minęło osiem lat, a lekarstwa nadal nie odnaleziono. Badało mnie chyba ze stu medyków i wszyscy rozkładali ręce. Wątpię, by istniało takie lekarstwo. Związek zawiera się dla potomstwa i wspólnego życia. A życie ze mną będzie raczej wieczną opieką nad chorą, niż wypełnianiem zadań małżeńskich. Ja będę tylko ciężarem. Umrę w kilka lat po ślubie, a mój mąż zostanie sam. Tak nie powinno być.

Zatkało go. Fabian nigdy nie brał pod uwagę śmierci Wiktorii. Była chora od lat. Wszyscy przyzwyczaili się już do jej ataków kaszlu, czy omdleń. Na początku rzadko, później coraz częściej odzywała się jej choroba. Wyglądała niepozornie, lecz medycy nie potrafili jej w żaden sposób zdefiniować. Jedyne co mogli o niej powiedzieć, to to, że narządy wewnętrzne Wiktorii są coraz słabsze i mogą zacząć obumierać. Brzmiało to groźnie, jednak Fabian zawsze wierzył, że ojciec znajdzie na nią lekarstwo. I faktycznie, spędzało to Lucjuszowi sen z powiek. Fabian widział często ojca przeszukującego tomy książek w poszukiwaniu innych nosicieli tej choroby. Kilkukrotnie wysyłał też Fabiana czy innych członków rodziny na misje do najdalszych zakątków świata, gdyż znalazł poszlaki mówiące o podobnych przypadkach. Jak na razie wszelkie poszukiwania zakończyły się fiaskiem. Mimo to, Fabian nigdy nie dopuścił do siebie myśli, że takie lekarstwo nie istnieje. Może dlatego tak zszokowały go słowa kuzynki. Wyglądało na to, że Wiktoria jest pogodzona ze śmiercią. I to go najbardziej przerażało. Miała dopiero dwadzieścia lat i powinna pragnąć żyć. Ona jednak zdawała się na chłodno podchodzić do swojego końca. Poczuł wzbierającą w nim złość. Na Wiktorię, na tę chorobę, na jej podejście do życia. Jeżeli ona już odpuściła, to jak oni mogą wierzyć w jej wyzdrowienie? Jak mają szukać leku dla niej, skoro jej już nie zależało? Jej postawa podkopywała tylko ich nadzieje. Wiktoria zawsze była egoistką. Nigdy jednak nie sądził, że aż taką.

-Umrzesz w kilka lat po ślubie? -w jego głosie słychać było groźbę: -Skoro tak myślisz, to dlaczego już teraz nie ukrócisz swoich cierpień? Po co się męczyć, skoro i tak czeka cię koniec? Przecież są przyjemniejsze sposoby śmierci, niż w łóżku cierpiąc katusze! -prawie krzyczał. Czuł coraz większą złość.

-O co ci chodzi? -zapytała zaskoczona jego zachowaniem. - Aż tak ciąży ci opieka nade mną? Nie musiałeś się przecież zgadzać. Zawsze możesz powiedzieć ojcu, że masz mnie dość, a wtedy on na pewno uwolni cię od mojej obecności.

Jej słowa jeszcze bardziej go rozwścieczyły. Zdawał sobie sprawę, że Wiktoria widzi w nim oprawcę, który czerpie przyjemność z jej dręczenia. Nigdy nie przyszło jej do głowy, że wszystko co robi, robi dla niej. Zaproponował ojcu opiekę nad Wiktorią, by jej pomóc, by uchronić ja od internatu. Niestety kuzynka sądziła, że on robi to tylko by móc jej rozkazywać i bawić się nią. Przez cały okres opieki nad nią starał się jak mógł pokazać, że leży mu na sercu jej dobro. Bez skutku. Kuzynka widziała tylko swojego brata. Miała dziecinne przekonanie, że miłość oznacza przyzwolenie na wszelkie wybryki. Teraz, nawet nie przyszło jej do głowy, że jego słowa były desperacką próbą przywrócenia jej woli walki o życie. Chciał wywołać w niej bunt. Jednak Wiktoria od razu pomyślała, że on ma jej dość, że jest dla niego ciężarem.

Fabian nigdy nie był wylewny. Wychowywany głównie przez surowego ojca, nigdy nie zaznał czułości. W przeciwieństwie do Luki. Lukas zawsze okazywał siostrze swoje przywiązanie. Bliźniaki jako jedyni, z głównej gałęzi klanu, zawsze okazywali sobie miłość w sposób dosłowny. Byli ze sobą bardzo związani. Od dziecka razem. Fabian nie wiedział jak wyglądało ich życie przed przejęciem nad nimi opieki przez Lucjusza. Jedyne co wiedział to, to że Wiktoria była bardzo przywiązana do starszego brata Alana. Dlatego też gdy zamieszkali w ich domu, na początku był sceptycznie nastawiony do aż takiej zażyłości. Jednak im najwidoczniej to było potrzebne, tylko wtedy czuli przywiązanie. Niestety przez to żadne z nich nie rozumiało inaczej okazywanej miłości. Ich rodzina zawsze była oschła w okazywaniu uczuć, mimo że się kochali. Natomiast Lukas i Wiktoria bez tego wszystkiego nie widzieli miłości. Dlatego też, od początku wydawało im się, że w rodzinie mają tylko siebie. Sądzili, że mogą liczyć tylko na siebie, że w nikim innym nie mogą szukać oparcia, że nikomu poza nimi na nich nie zależy. Tak bardzo wryło im się to w świadomość, że teraz żadne z nich nie chciało przyjąć do siebie, że jest inaczej. Tak samo teraz. Tak bardzo jak chciał jej okazać swoje uczucia, tak nie potrafił. Nie umiał, tak jak Lukas podejść i po prostu przytulić Wiktorię i powiedzieć jej co czuje. Nie umiał w żaden sposób okazać jej swoich uczuć. Była dla niego jak młodsza siostra. Kochał ją, chociaż nigdy przez te jedenaście lat, przez które mieszkali razem, nie okazał jej tego. Nie potrafił. Wiedział jednak, w jakie struny uderzyć, żeby obudzić, w niej chęć walki.

-No cóż. Rozumiem, że już pogodziłaś się ze swoją niechybną śmiercią. To zrozumiałe, gdybym był na twoim miejscu, to też nie miałbym już nadziei. Na szczęście i ty i twój brat zdajecie sobie z tego sprawę. Po co robić sobie nadzieje, gdy już wiadomo, że nic z tego nie wyjdzie? Przynajmniej Lukas ma czas, by oswoić się z myślą o twojej śmierci. Wiesz, nie ma nic gorszego, niż niespodziewana śmierć kogoś bliskiego -powiedział już obojętnym tonem. Obserwował uważnie reakcje Wiktorii na jego słowa. Spojrzała na niego przestraszonym wzrokiem. Tak jak przypuszczał, ukrywała przed Luką swoje podejście. On był jedyną osoba o którą się martwiła. Zobaczył to w jej oczach. Najpierw przestraszone, teraz smutne. Widać wiedziała, że jej śmierć sprawi mu cierpienie. Tylko czy dla niego jest w stanie zawalczyć o życie?

Wiktoria spuściła głowę.

-Luki nadal wierzy, że się wyleczę.

-Doprawdy? A ty nadal utrzymujesz go w tym przeświadczeniu? -Fabian pokręcił głową z udawanym niedowierzaniem.

-On nie chce...

W tym momencie rozległo się pukanie do drzwi.

-Proszę.-powiedziała Wiktoria.

Do pokoju weszła pokojówka.

-Pan Juliusz szuka panienki brata.

-Kuzyna. Fabian? -powiedziała Wiktoria spoglądając na Fabiana.

-To ja -powiedział Fabian, wstając z fotela.

-Pan Juliusz prosi pana do siebie.

-Oczywiście, chodźmy -odparł Fabian, podchodząc do służącej. - Nie wychodź z pokoju -rzucił w kierunku kuzynki, po czym wyszedł za pokojówką.


8 komentarzy:

  1. Moja Droga,

    Rozdział pełen nowych cennych informacji, co mi się podoba. Bardzo lubię jak opisujesz te zwyczaje panujące w klanie, waśnie pomiędzy klanami itd. Wykreowałaś jakby taki własny świat, w którym żyją Twoi bohaterowie i któremu muszą się podporządkować. Super!

    Niezmiernie przypadły mi tutaj opisy w Twoim wykonaniu, zresztą jak w każdym poprzednim rozdziale. Uważam, że jesteś mistrzynią w tworzeniu opisów miejsc. Opis holu rodziny Richi, czy pokoju Wiktorii - wspaniałe, łatwe do wyobrażenia. Zazdroszczę Ci tej umiejętności kreowania swojego świata.

    A tak w ogóle nie sądziłam że Wiktoria (i tym samym Luka) są tacy starzy :D 20 lat? Sądziłam, że mają jakieś 16-17. Zaskoczenie! Ale to nwaet lepiej. Pewne ich zachowania będą dla mnie bardziej zrozumiałe.

    No i kolejny zwyczaj: aranżowanie małżeństw. To coś, co kojarzy mi się z zamierzchłą przeszłością i zacofaniem, a tu proszę! W klanach jest to na porządku dziennym. A potem nastąpił szok od zdania: "oczywiście dla Wiktorii najlepszą partią w rodzinie byłby on sam". Czyli tak można? Przecież to cholernie bliska rodzina! Normalnie to byłoby kazirodztwo! Mam nadzieję, że w kolejnym rozdziale wytłumaczysz, że to nic niestosownego. Jakoś trudno mi sobie wyobrazić, że Wiktoria mogłaby być żoną Fabiana czy Sashy. Naprawdę dziwne. A w dodatku mogliby mieć dzieci? Nie byłyby chore? Proszę, wytłumacz mi to, bo cholernie mnie to nurtuje! Oczywiście w dawnych czasach, kiedy aranżowane małżeństwa były na porządku dziennym, ożenek między kuzynami był nawet wskazany, ale w tak bliskim stopniu pokrewieństwa? Hmmm

    Podoba mi się ten fragment "Kobiety od tysiącleci były traktowane inaczej niż mężczyźni. Uznawane przez tych ostatnich za słabsze, nie potrafiące o siebie zadbać, nie mogły same o sobie decydować." Niestety, smutna prawda. I dziś, współcześnie, wciąż spotykamy oznaki takiego zachowania.

    I znów pojawia się wzmianka o chorobie Wiktorii. Ciekawa jestem co to takiego. Liczę również że rodzinie uda się znaleźć lekartwo. Bardzo lubię postać Wiktorii i nie chciałabym jej śmierci.

    A tak w ogóle rozdziale nie ma mojego ulubionego Luki. Beeeee :D

    Mam sugestię co do tego zdania: "Pan Juliusz wspominał o państwu." - Według mnie lepiej będzie "Pan Juliusz wspominał o państwa przybyciu". Z kolei w tym zdaniu "Już prawię półtora godziny czekał" zamiast "ę" powinno być "e".

    Tyle :) Rozdział boski, jak zwykle. Ściskam mocno

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapraszam gorąco na nowy, 15, rozdział "Odrobiny szaleństwa". Ściskam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Cóż mogę powiedzieć? Chyba tylko jedne wielkie... WOW!

    Post absolutnie genialny, czytałam go wręcz z zapartym tchem. Dziewczyny- niesamowicie piszecie! Gdyby ten rozdział zapowiadał książkę half- theos gdzieś w internecie, to możecie być pewne, że pobiegłabym ją kupić.
    Bardzo chwytliwie opisujecie historię pomiędzy klanami- świat przez Was wykreowany jest taki autentyczny, nic tu nie jest rozbuchane na siłę, nic nie zgrzyta (no, może w czterech miejscach przecinki nie pojawiły się tam gdzie trzeba, ale nie będę juz tego specjalnie wyszczególniać- chyba, że będziecie sobie tego wyraźnie życzyć;)

    Od dwóch ostatnich rozdziałów zastanawiały mnie uczucia Fabiana do Wiktorii- wydawały się o wiele bardziej zażyłe niż relacje kuzyna do kuzynki, ale teraz, kiedy okazało się, że małżeństwa mogą być aranżowane pomiędzy członkami rodziny, a Fabian sam postawił siebie w roli idealnego kandydata... no cóż, wiele mi to wyjaśniło;)

    W ogóle to bardzo ciekawie opisałyście te zwyczaje zawierania małżeństw. Zazwyczaj w opowiadaniach, gdy przedstawia się jakieś reguły, zasady itp. wieje nudą, ale... nie tutaj!

    Klan Richi- zachowuje się śmiesznie, ale zrozumiale. Nie mają zbyt wielkiego pola do manewru, więc muszą się popisać w inny sposób..;d

    Luka... no właśnie! Gdzie mój ulubieniec Luka:D?

    Pozdrawiam Was dziewczyny bardzo serdecznie i z bijącym sercem wyczekuję kolejnego rozdziału- oby był tak dobry, jak ten:D)!

    OdpowiedzUsuń
  4. Moja Droga!

    No i, przeczytałam ostatni opublikowany rozdział. Po takiej dużej dawce Halft Theos mam ochotę na więcej, więc nie jestem za bardzo zadowolona z tego, że teraz muszę czekać na kolejną część.

    Ten rozdział jest jakoś... Najbliższy mojemu sercu. Zmieniłam zdanie na temat Fabiana i to o 180 stopni. W całym tym swoim surowym wychowaniu on naprawdę troszczy się o Wiktorię. Naprawdę mu na niej zależy. Między wierszami powiedział, że chce z nią być, nawet jeśli jest chora. Nawet, jeśli nie da mu dziecka. Dzięki tym słowom zyskał w moich oczach jakieś +100 punktów. Lubię go tak samo jak Lukę i Sashę :) Każdy z nich jest inny, różny, a Fabian odstaje najbardziej. Jednak jego troska i jego uczucia (on nie wiem chyba, że to są właśnie uczucia) są najbardziej dorosłe. I to on obroni Wiktorię wszystkim co złe. Obroni ją tak, że dziewczyny nie tkną, a ona nic nie straci.
    To samo myślę o Lucjuszu. Niby taki dupek, a facet jak szalony szuka lekarstwa dla Wiktorii, jakby była jego prawdziwą córką.
    Jestem zwolenniczką aranżowanego małżeństwa Fabiana i Wiktorii. Po tym rozdziale mam odczucie, że Fabian ją ochroni i sprawi, że będzie szczęśliwa. On będzie tym silnym, a ona może mu pokaże, że czułość wcale nie jest taka zła? Ah... Rozmarzyłam się! Lubię takie skomplikowane związki!

    Wiecie, jakie są mocne strony Waszego opowiadania (moim zdaniem)?
    - Nie wiem, kto jest tym dzieckiem z wyjątkową, starożytną mocą. Naprawdę nie potrafię się zdecydować: Luka? Sasha? Na nich najbardziej stawiam.
    - Stworzyłyście niesamowity, inny świat. Dokładnie wyjaśniacie zasady, jakie nimi rządzą - jako czytelnik mam wrażenie, że czytam dobrze przemyślaną, wydaną już (!) książkę :)

    Z bijącym sercem czekam na kolejną część! Jak szybko mogę się jej spodziewać?

    Pozdrawiam Was bardzo ciepło!
    Dużo weny!

    OdpowiedzUsuń
  5. Wybaczcie ten wstęp "Moja Droga", powinno być "Moje Drogie". Z przyzwyczajenia napisałam w liczbie pojedynczej. Przepraszam raz jeszcze i obiecuję poprawę :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Serdecznie zapraszam do mnie na nowy rozdział "Odrobiny szaleństwa". Ściskam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Gorąco zapraszam do mnie, gdzie jest już nowy rozdział "Odrobiny szaleństwa". Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  8. Wow, wow i jeszcze raz : wow.
    Po prostu brak mi słów.
    Muszę przyznać, że to mój ulubiony rozdział, jak do tej pory. Wiele się tutaj wyjaśniło i to mi się bardzo podoba.
    Aranżacja małżeństw? Tego się nie spodziewałam. W ogóle. W sumie, rozumiem strach i niechęć Wiktorii. Ja sama nie chciałabym znaleźć się w takiej sytuacji. To naprawdę nie fair - mężczyźni mogą robić, co chcą, a kobiety traktowane są jak wiecznie małoletnie, nieporadne istoty.
    A więc Wiktorii pozostanie balansować między Aleksandrem a Fabianem... Hm, w sumie, lubię Fabiana i jego trudny charakter, ale jakoś nie potrafię wyobrazić go sobie w małżeństwie z Wiktorią. Ona wciąż wydaje się być trochę niedojrzała. Chociaż... myślałam, że będzie stwarzać większe problemy, gdy Fabian oznajmił jej, że trzeba jej poszukać kandydata na męża. Mam też nadzieję, że kiedyś odnajdzie się lek na tajemniczą chorobę dziewczyny. Nie powinna ona przecież tracić nadziei! Wiadomo, jest w trudnej sytuacji, ale nigdy nie wiadomo, co los nam jeszcze może przynieść.
    A jeśli chodzi o klan Richi... Hm, trochę są dziwni i rozkapryszeni ;) Nie mają aż tyle władzy, a jednak zachowują się aż nazbyt... majestatycznie ;)
    Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do siebie na nowinki! :)

    OdpowiedzUsuń