Byłabym wdzięczna, gdyby komentarze pozostawiane przez Was na Halft-Theos były sensowne i zawierały w miarę bogatą opinie na temat bloga. Wytknijcie błędny, powiedzcie co Wam się podoba, a co nie. Z góry dziękuje i pozdrawiam.

Panna Kunegunda

sobota, 14 grudnia 2013

Rozdział VII

Wiktoria wiele razy myślała o swojej chorobie. Na początku jej objawy były rzadkie i łagodne, więc się nimi nie przejmowała. Mówiła sobie, że jej zły stan zdrowia jest tymczasowy, że niedługo medycy znajdą na nią lekarstwo, albo sama przejdzie. Niestety tak nie było. Mijały lata, a lekarstwa nie znaleziono. Co więcej napady kaszlu stawały się coraz częstsze i silniejsze, czasami tak bardzo, aż traciła przytomność. Wtedy właśnie, u Wiktorii pojawiły się pierwsze obawy i odrzucanie wiary w powrót do zdrowia. Zaczęła myśleć o swoim życiu w coraz bardziej negatywny sposób. Czuła się słaba, uzależniona od pomocy innych, a nadopiekuńcza rodzina tylko podtrzymywała ją w tym przeświadczeniu. Irytowało ją, że dla nich nigdy nie będzie samowystarczalna. Przesiadywała w swoim pokoju godzinami nie chcąc wychodzić na zewnątrz. Nawet przestała odwiedzać slamsy, w których tak lubiła przebywać. Po prostu nie miała na to ochoty. Zdawała sobie sprawę, że choroba nie tylko niszczy ją fizycznie, ale też psychicznie. Jednak po pewnym czasie doszło do niej, że jeśli to faktycznie ma być jej koniec, to nie może przeżyć życia na zamartwianiu się. Pogodziła się z tym, że choroba prawdopodobnie doprowadzi do jej śmierci i dlatego postanowiła żyć pełnią życia. Niestety jej rodzina nie podzielała tego poglądu. Uważali, że jeśli jest chora to powinna spędzać czas w domu, nie przemęczając się. Dodatkowo oni ciągle wierzyli w jej wyzdrowienie. Szczególnie Luka, nie dopuszczał do siebie możliwości jej śmierci.  „Przynajmniej Lukas ma czas, by oswoić się z myślą o twojej śmierci.” Słowa Fabiana wbiły się jej do głowy robiąc harmider. Wiktoria żałowała brata. Wiedziała, że ją kocha i nie pogodzi się z jej stratą. Jednak co ona miała na to poradzić? Mówiono jej, że ma walczyć, że nie ma się poddawać i godzić ze śmiercią. Ale jak? Jak miała to zrobić? Miała żyć fałszywą nadzieją? Nie chciała tego. Nie chciała żyć w kłamstwie.

-Cholera! -warknęła Wiktoria sama do siebie, siedząc na krawędzi łóżka.

Nagle poczuła znany jej ból i ucisk w płucach. Szybko się nachyliła wkładając głowę między nogi. Poczuła rwanie w klatce piersiowej i ostry ból w gardle. Zaczęła kaszleć i zaraz z ust wypluła krew, która poplamiła biały dywan. Chwile później było już po wszystkim. Oddychała głęboko, by się uspokoić. 

Spojrzała na czerwoną plamę na dywanie. Wściekła się. Te wszystkie problemy były spowodowane tą przeklętą chorobą. Najgorsze było to, że nie dotykała ona tylko jej, ale i jej bliskich. Już nie wiedziała co ma robić. A teraz jeszcze to małżeństwo i to w dodatku z członkiem klanu. Stryjowi nie chodziło o zatrzymanie mocy w rodzinie, bo ona nie posiadała żadnych szczególnych umiejętności. Tylko o opiekę nad nią. No bo kto mógłby się zająć chorą Wiktorią lepiej, jak nie jej własna rodzina? Tylko dlaczego Fabian i Sasha? Wychowywali się razem, byli dla siebie jak rodzeństwo. Nie podobał jej się pomysł narzeczeństwa z którymś z nich. Zawsze wiedziała, że jej małżeństwo zostanie zaaranżowane, nie sądziła jednak, że z członkiem rodziny. W dodatku tak bliskiej rodziny. Oczywiście w tradycji klanów związki z osobami tak bardzo spokrewnionymi, były jak najbardziej dopuszczalne. Jednak nie chodziło tu o zasady etyczne tylko o uczucia i przyszłość jej i jej przyszłego męża. Jak stryj mógł robić to swoim synom? Jak mógł zrzucać na nich taki ciężar? Oboje oczywiście zgodzą się na to bez żadnych zastrzeżeń, to wiedziała na pewno. Zawsze byli posłuszni ojcu. Ale tu chodzi o ich przyszłość. Może gdyby porozmawiała z Lucjuszem, to ten zmieni swoją decyzje? Może spojrzy na to małżeństwo z innej strony? Wiktoria nie chciała, by któryś z nich musiał się z nią męczyć. W końcu, jeśli choroba będzie postępować to za kilka lat może być naprawdę nieciekawie. Nie dość, że martwiła się o to co się stanie z Luką po jej śmierci, to jeszcze teraz kolejna osoba będzie w to wciągnięta. Tak nie powinno być.

Nagle rozległo się pukanie do drzwi.

-Proszę -powiedziała Wiktoria.

Do pokoju weszła służąca w białym stroju pokojówki.

-Przepraszam, że przeszkadzam. Przyszłam się zapytać, czy przynieść panience kolacje do pokoju, czy raczej zechce panienka zejść do salonu i zjeść tam? -grzecznie zapytała służąca.

-Dziękuje, nie musisz nic przynosić. Nie jestem głodna -odparła Wiktoria. Mimo iż jadła kilka godzin temu i trochę burczało jej w żołądku, to wątpiła czy w owym stanie, by cokolwiek przełknęła.

-Oczywiście. Żegnam -kobieta lekko się ukłoniła i wyszła.

Wiktoria została sama i znów ogarnęły ją nieprzyjemne wizje o swojej chorobie i rodzinie. Ech za dużo o tym wszystkim myślę. Spojrzała na zegarek stojący na szafce nocnej, wybijał prawie dwudziestą. Postanowiła odpocząć i oderwać się od problemów. Wzięła szybki prysznic i położyła się spać. Długo nie mogła zasnąć, co chwilę słyszała kroki i rozmowy na korytarzu. Dopiero po dłuższym czasie poczuła zmęczenie i ogarnął ją sen.

Obudziła się wcześnie rano, gdy to ze drzemki wyrwały ją nieprzyjemne dreszcze rozchodzące się po jej ciele. Były spowodowane snem, w którym spadała w ciemny dół. Nie lubiła tego typu koszmarów, po nich nigdy nie mogła ponownie zasnąć. Tak też było i tym razem. Wstała z łóżka i przetarła zaspane oczy. Potruchtała bosymi nogami do łazienki by się przebrać i odświeżyć. Wyszła z niej po niespełna czterdziestu minutach. Już ubrana i uczesana. Usiadła na jednym z krzeseł zastanawiając się co może zrobić dla zabicia czasu. Niestety wiele pomysłów nie przychodziło jej do głowy. Spojrzała na zegarek. Było zaledwie parę minut po ósmej. Zapewne Fabian już nie śpi. Pomyślała Wiktoria. Nie mając nic innego do roboty, wyszła na korytarz, chcą znaleźć pokój Fabiana. Rozejrzała się po otoczeniu. Zobaczyła idącą w jej stronę służącą.

-Przepraszam, szukam mojego kuzyna. Powinien być w jednym z pokoi gościnnych -Wiktoria zaczepiła starszą kobietę, gdy ta koło niej przechodziła.

-Drzwi po prawej, obok pokoju panienki -wyjaśniła służka.

Wiktoria podziękowała i poszła do wskazanego pokoju. Kilkukrotnie zapukała do drzwi nim usłyszała zaproszenie. Weszła do środka. Zobaczyła Fabiana siedzącego na łóżku i do połowy przykrytego kocem.

-Fabian dopiero wstałeś? Już dawno po ósmej, od godziny powinieneś być na nogach. Jesteś chory? -zaśmiała się Wiktoria. Była zaskoczona, że Fabian tak długo spał. Zwykle to on ją wyciągał z łóżka, a tu proszę, role się odwróciły. Podeszła do niego i położyła mu rękę na czole. - Nie wyczuwam gorączki, to może być coś poważnego -dodała z udawanym zmartwieniem z głosie.

-Nie spałem! Wstałem już dawno, teraz tylko na chwilę usiadłem, by pomyśleć -tłumaczył się Fabian. Szybko wstał z łóżka i podszedł do swojej torby wyjąć garnitur. -Cały pognieciony. Muszę zawołać pokojówkę, by go wyprasowała. -Wyszedł na korytarz poszukać służącej. Wrócił po kilku minutach, już bez garnituru w rękach. -Jak ci się spało? 

-Nie zmieniaj tematu! Zaspałeś! -Wiktoria w dalszym ciągu się śmiała. Fabian jednak nie podzielał jej entuzjazmu. Poczerwieniał na twarzy, był wyraźnie zły, że kuzynka nakryła go w takiej sytuacji. Każdemu normalnemu człowiekowi zdarza się zaspać, tylko nie Fabianowi. Zawsze uporządkowany i zdyscyplinowany. Idealny w każdym calu. Sam gardził osobami lubiącymi dłużej poleżeć w łóżku. A tu taka wpadka. 

-A jednak jesteś człowiekiem. Miałam rację. A Luki twierdził, że zbudowali cię z aluminium. Zdziwi się jak mu powiem -uśmiechnęła się do niego. - Fabian nic się nie stało, że zaspałeś. Każdemu się może zdarzyć, więc się nie denerwuj -dodała, widząc malująca się na jego twarzy groźbę.

Fabian od zawsze był sztywny. Od dziecka starał się sprostać wszystkim wymaganiom jakie przed nim stawiano. Był idealnym synem swego ojca. Nic więc dziwnego, że stryj wniósł jego kandydaturę na przyszłego przywódcę klanu. I zapewne nim zostanie, bowiem drugim pretendentem jest Luka, który wcale nie widzi się ubieganie o to stanowisko. W przeciwieństwie do Fabiana. Ten jest stworzony do roli lidera. Ma wszystkie cechy potrzebne do objęcia władzy. Zawsze wymagający, również dla siebie, uporządkowany, pilny i co najważniejsze wybitnie utalentowany. Fabian był geniuszem w posługiwaniu się własną zdolnością mentalną. A moc miał straszliwą. Potrafił siłą woli sprawiać ludziom niewyobrażalny ból. Wystarczyła jego wola, by nawet najsilniejszy przeciwnik leżał u jego stóp i błagał o litość. To wszystko sprawiło, że Fabian idealnie pasował do roli jaką miał w przyszłości pełnić. Wiktoria wiedziała, że w rodzinie nie ma nikogo innego pasującego bardziej na miejsce przywódcy niż Fabian. Mimo, iż mogła poczuć na sobie, jak surowy potrafił być, to równocześnie zawsze był sprawiedliwy w osądach.

Wiktoria pamiętała, gdy stryj przyprowadził ją i Luke do ich nowego domu. Dopiero co zostali osieroceni. Wtedy jeszcze nie wiedzieli nic o swych kuzynach - Fabianu i Sashy. Jedyną osobą, którą znali był stryj Lucjusz. Odwiedzał ich od czasu do czasu w ich domu w Dolinie Cichego Króla. Helena, matka bliźniaków trzymała się z daleka od spraw klanu, choć należała do głównej gałęzi rodziny. W tamtym czasie rodzeństwo myślało, że ich jedyną rodziną poza nimi, był tylko wuj Lucjusz. Tamtej straszliwej nocy, gdy cały ich świat się zawalił, to właśnie on zabrał ich z kryjówki, w której się schronili przed napastnikiem. Tylko Luka i Wiktoria ocaleli z masakry, która rozegrała się w ich domu. Byli dziewięcioletnimi dziećmi, rozumieli już wtedy co się stało, wiedzieli, że ich rodzina nie żyje, że zostali sami.

Przed tym zdarzeniem Lukas i Wiktoria nie darzyli się zbytnią sympatią. Wszyscy uznawali ich za jeden byt - bliźniaki. W czasie kiedy oni pragnęli być odbierani jako dwie różne osoby. Strasznie ich to irytowało, a swoją złość kierowali jedno na drugie. Nie mogli się dogadać. Wiktoria spędzała większość czasu ze starszym bratem Alanem, a Luka z matką. Po ich śmierci stryj zabrał bliźniaki do nowego domu, do nowej rodziny. Tak bowiem chciał ich wychować, jako własne dzieci, jako nowe rodzeństwo Fabiana i Aleksandra. Natomiast oni świeżo po przeżytej tragedii czuli się wyobcowani. W przeciwieństwie do wcześniejszych relacji między nimi, teraz wszystkie swe uczucia skierowali na siebie. Wiktoria przez długi czas bała się, że agresor wróci, by odebrać jej brata. Obawiała się, że zostaną rozdzieleni. Wszystko to sprawiło, że bliźniakom ciężko było zintegrować się z resztą klanu. Dodatkowo ich nowa rodzina była zupełnie inna, niż ta wcześniejsza. Matka zawsze okazywała im wiele uczucia, w ich rodzinie wszyscy okazywali sobie czułość. Teraz trafili do domu stryja, który nie potrafił okazać miłości inaczej, niż surowością. Do nowego rodzeństwa, które nie rozumiało, że oni potrzebują czułości i bliskości, gdyż nie tak byli wychowywani. Oczywiście rodzina starała się jak mogła, by bliźniaki poczuły się u nich w domu jak u siebie. Aleksander i Fabian nie okazywali im zazdrości, tak jakby to robiła większość dzieci, które nagle zyskało dodatkowe rodzeństwo. Sasha prędko dogadał się z Luką i zostali najlepszymi przyjaciółmi. Fabian również starał się zaopiekować bliźniakami. Od początku zachowywał się jak ich starszy brat. Tyle, że w jego mniemaniu starszy brat jest od upominania i poprawiania młodszego rodzeństwa. Właśnie to było punktem zapalnym w ich kontaktach. W czasie kiedy Luka i Wiktoria chcieli swobody, Fabian starał się jak najszybciej dostosować ich postępowanie do reszty rodziny. Na każdym kroku kontrolował ich zachowanie, doprowadzając ich tym do szału. Jego postępowanie wywoływało w nich bunt. Sądzili, że Fabianowi przestało podobać się ich przybycie do domu, skoro nie udało mu się zmienić ich postępowania.

Mijały lata a bliźniaki coraz bardziej oddalali się od reszty rodziny, głównie za sprawą starszego kuzyna. Fabian, przez wszystkie lata obecności bliźniaków w domu, nigdy nie dawał im odczuć, że jest usatysfakcjonowany ich stylem życia. Sądzili, że skoro przyszły przywódca klanu, ich nie chciał, to reszcie rodziny, też nie są potrzebni. Wiktoria i Lukas nie odpowiadali jego modelowi rodziny. Po pewnym czasie przestało im zależeć. Wiktoria, zastanawiała się nawet, czy to czasem Fabian nie stoi za jej pierwszym wyjazdem do internatu. Myślała, że może w ten sposób chciał się jej pozbyć z domu. Jednak po krótkim czasie udało jej się uprosić stryja i wróciła do domu. Po powrocie zaczęła ignorować kuzyna. Nie chciała wchodzić z nim w konflikty. Jednak on cały czas nie odpuszczał. Wreszcie dopiął swego. Stryj nakazał Wiktorii trenować pod okiem kuzyna. Nie mogła uwierzyć, gdy się dowiedziała. Dodatkowo Luki nie było w domu i przez kilka najbliższych miesięcy nie miał wrócić. A tylko brat mógł się za nią wstawić przeciwko decyzji stryja. Niestety wtedy nie miała innego wyjścia, niż dostosować się do nakazu wuja. Na początku gryźli się strasznie. Fabian tak jak zawsze krytykował wszystko co robiła Wiktoria, a ona nie mogła znieść jego obecności. Po pewnym czasie oboje nauczyli się ze sobą obcować, tak by jak najmniej się denerwować. Wiktoria zauważyła, że kuzyn powściągnął trochę wydawanie swoich opinii o niej, a ona zaczęła puszczać jego pozostałe uwagi mimo uszu. To bardzo poprawiło ich stosunki, z wrogich na chłodno obojętne. Jednak o chłodzie można mówić było tylko po stronie Wiktorii. Fabian w dalszym ciągu chciał mieć wpływ na wychowanie kuzynki. Wtedy też zgłosił się do opieki nad nią. Co sprawiło, że od tego czasu musieli spędzać, ze sobą znacznie więcej czasu. 

Był jej opiekunem od siedmiu miesięcy i Wiktoria musiała przyznać, że było o wiele lepiej, niż się spodziewała. Na początku sądziła, że kuzyn będzie celowo utrudniał jej życie, że będzie się na niej wyżywał. Nie spodziewała się, że Fabian podejdzie do opieki nad nią na poważnie. Myślała, że dla niego będzie to forma zabawy nią. Kuzyn szybko wyprowadził ją z błędu. Już pierwszego dnia przyszedł do niej i przedstawił szczegółowy plan dnia. Oczywiście nie była zadowolona widząc aż tyle zajęć, które były ponad jej siły. Po kilku dniach, gdy Fabian zrozumiał, że Wiktoria nie jest w stanie wszystkim sprostać, zredagował plan wykreślając z niego kilka punktów. Była zaskoczona. Gdy pierwszy raz zobaczyła ten harmonogram była pewna, że kuzyn rozpisał go tak, by jak najbardziej uprzykrzyć jej życie. Później, gdy go zmienił nie wiedziała co o tym myśleć. Nie mogła uwierzyć, że Fabianowi leżało na sercu jej samopoczucie. Cały czas sądziła, że wszystko co robił, robił jej na złość. Jednak jego zachowanie przeczyło jej przekonaniu. Już później wiele razy pokazał, że brał pod uwagę jej zdanie. Kilkukrotnie przyznał się do błędu i przeprosił. Burzyło jej to obraz Fabiana. Wcześniej jarzył jej się jako niesprawiedliwy, złośliwy dupek. Teraz nie wiedziała co o nim myśleć. Po kilku miesiącach zaczęła poznawać Fabiana. Mimo, iż wychowywali się razem, to zawsze żyli obok siebie. Fabian ulepiony był z innej gliny, niż Luka i Wiktoria. Oni podchodzili do życia bardziej swobodnie. Natomiast Fabian wszystko brał na poważnie. Teraz też. Nie przeszłoby mu przez gardło, przyznanie się do tego, że zaspał. Nie, nie jemu. Uważał, że może tym dać zły przykład kuzynce. 

Wiktoria nie mogła powstrzymać śmiechu. Pierwszy raz widziała tak speszonego Fabiana. Było to niezwykle zabawę, jednak kuzyn nie podzielał jej zdania.

-Z czego się tak śmiejesz? -zapytał oschle, siadając na krześle obok niej.

-Przepraszam, że tak zaskoczyłam pana idealnego -powiedziała nadal rozbawionym głosem, Wiktoria.

-Mówię ci, że wcale nie spałem -wypierał się Fabian: -Po prostu...

-No dobra, dobra. I tak ci nie uwierzę. Powiedz lepiej jak poszły rozmowy pokojowe i czy możemy już stąd jechać.

Na samo wspomnienie o sojuszu Fabianowi zrzedła mina, co nie wróżyło nic dobrego.

-Wczoraj, niestety nie udało się podpisać porozumienia -westchnął Fabian. -Kolejne rozmowy mają odbyć się dziś, lub jutro wieczorem.

-Nie rozumiem. Przecież mówiłeś, że jeśli chcą wygrać walkę z klanem Poisen, to muszą go podpisać.

-Nadal tak jest. Tylko, że Richi nie traktuje mnie poważnie, uważa za szczeniaka, którego łatwo można przestraszyć i zatańczy tak jak mu się zagra. Dlatego owszem chcieli podpisać porozumienie, ale na swoich warunkach.

-Jakich warunkach? -zapytała Wiktoria.

Nagle rozniosło się pukanie do drzwi, a po chwili weszła do środka jedna ze służek.

-Przyniosłam pański ubiór -powiedziała, po czym podeszła do Fabiana i wręczyła mu jego wyprasowany już garnitur. –Czy mogę jeszcze w czymś pomóc?

-Nie, możesz już iść.

Służka lekko ukłoniła się po czym wyszła z pokoju.

-Przepraszam cię na chwile -rzekł Fabian, po czym poszedł po łazienki.

Wiktoria domyślała się, że wczorajsze negocjacje z Juliuszem musiały być bardzo wyczerpujące i trwać dość długo, skoro Fabian pozwolił sobie na dłuższą drzemkę. Wiedząc o tym, Wiktoria trochę żałowała, że go obudziła. Niestety nawet jeśli chciałaby go teraz zostawić, by mógł jeszcze pospać to on zapewne i tak, by tego nie zrobił. Fabian upierałby się przy swoim i powtarzał, że nie potrzebuje więcej snu. Cały on. Pomyślała.

Nie trwało długo nim Fabian wyszedł z łazienki ubrany w ciemny garnitur.

-Więc jakie były ich warunki?

-Chcieli głowy wuja Krzysztofa, który zabił syna przywódcy i piętnastu procent wpływów z naszej kopalni kamieni, jako odszkodowanie -odpowiedział Fabian, poprawiając krawat.

-Co?! -Wiktoria nie znała się na polityce między klanami, ale oczywistym było, że warunki postawione przez Juliusza były niedorzeczne. Richi jako najemnicy powinni się liczyć z możliwością poniesienia porażki. Oni natomiast żądali zadość uczynienia za nieszczęśliwy wypadek. 

-Oczywiście, że nie. Powiedziałem Juliuszowi, że to nie wchodzi w grę. Myślę, że zrozumiał, iż nie ulegnę jego namową. Zapewne niedługo podpiszemy porozumienie i w końcu Wiktorio, będziemy mogli wrócić do domu.

-Zaraz, zaraz. Pamiętasz co mi obiecałeś?

-No tak, nie bój się, odwiedzimy te ludzkie miasta -odpowiedział, po chwili zastanowienia.

Nagle z korytarza zaczęły dobiegać hałasy. Słychać było krzyki pokojówek i bieganie po schodach.

-Co się tam dzieje? -zapytała zdziwiona Wiktoria. -Pójdę to sprawdzić.

Dziewczyna wstała z krzesła i zaczęła kierować się w stronę drzwi wyjściowych, jednak Fabian szybko ją zatrzymał.

-Stój! Nie ważne co się tam dzieje. To nie nasza sprawa i nie powinniśmy się w to wtrącać. Mamy już wystarczająco problemów przez wtykanie nosa w nieswoje sprawy.

-Niech ci będzie. To ja już pójdę do swojego pokoju.

-Pójdziesz do siebie, gdy hałasy na zewnątrz się uspokoją.

-Niech ci będzie -ustąpiła Wiktoria i zrezygnowana usiadła z powrotem na krzesło przy niewielkim stole.

Dziewczyna bardzo chciała jechać na tą misje z Fabianem. Sądziła, że podróż będzie ciekawym oderwaniem się od monotonnej rzeczywistości jaką było jej codzienne życie w domu stryja. Myślała, że w czasie gdy kuzyn będzie zajęty sprawami klanu, ona bez przeszkód zajmie się zwiedzaniem tamtejszych okolic. Niestety, myliła się. Fabian kategorycznie zakazał  jej opuszczania pokoju jaki jej przydzielono. Zapewne obawiał się, że Wiktoria coś przeskrobie i przeszkodzi mu w rozmowach pokojowych.

-Mówiłeś, że kolejne spotkanie odbędzie się dopiero wieczorem, a to znaczy że masz mnóstwo czasu wolnego. Może udamy się do miasteczka? Znajduje się tylko godzinę drogi stąd, a podobno otoczone jest pięknymi krajobrazami. Ja pozwiedzam, a ty w tym czasie odpoczniesz od tych stresujących negocjacji z Juliuszem -zaproponowała Wiktoria, mając nadzieje, że Fabian się zgodzi.

-Przykro mi, ale nawet jeśli bym chciał, to nie mogę tego zrobić, bowiem jest tylko moim założeniem, iż spotkanie odbędzie się wieczorem. Tak naprawdę Juliusz może mnie wezwać kiedy tylko najdzie go taka ochota.

-Nie mogę iść sama? Nie jestem małym dzieckiem, nic mi się... –Wiktoria urwała, gdyż rozproszyło ją nagłe i gwałtowne wejście do pokoju niespodziewanych gości. Dziewczyna instynktownie spojrzała się w tamtym kierunku.

W drzwiach stała trójka Richi. Potężnie zbudowani mężczyźni, o typowych dla nich rudych włosach i wydatnych kościach policzkowych. Na ich twarzach Wiktoria dostrzegła wyraźną wściekłość i chęć mordu.

-No proszę, jednak nie uciekliście jak szczury. Jakże miłe zaskoczenie -powiedział zdenerwowanych, największy mężczyzna stojący pośrodku gromady.

Wiktoria, nagle zdała sobie sprawę, że baczny wzrok Fabiana przeniósł się na nią.

-Ja nic nie zrobiłam -szepnęła do kuzyna. Nie kłamała. Wczorajszy dzień cały przesiedziała w pokoju gościnnym, więc nie było możliwości, by w jakikolwiek sposób obraziła czy rozzłościła Richi. Pierwszy raz od długiego czasu mogła czuć się całkowicie niewinna. Zastanawiała się co takiego spowodowało, aż taką wściekłość u gospodarzy. Spojrzała na Fabiana, ale jego mina była tak samo zdziwiona co jej. Czyli on też nie wie. Pomyślała.

-Juliuszu, nie rozumiem co masz na myśli -powiedział Fabian, po krótkiej chwili, do mężczyzny stojącego po środku.

Ten na słowa chłopaka zaśmiał się głośno, a pozostała dwójka jeszcze bardziej się wściekła.

-Pozwól mi ich zabić, wuju. Nie zdzierżę dłużej ich zniewagi -warknął jeden z Richi.

-Przepraszam jeśli w jakikolwiek sposób cię obraziłem, jednak proszę abyś wytknął mi ten błąd, gdyż musiałem zrobić to nieumyślnie i nie jestem go świadom.


-Chcesz nam powiedzieć, że nieświadomie zabiłeś dwóch członków naszej rodziny?! –ponowie wrzasnął jeden z podwładnych Juliusza.

-Jak to dwóch członków waszej rodziny? –zapytał Fabian.

-Zamordowano ich w noc waszego pobytu tutaj, jednym z nich był mój pierworodny syn. Służka znalazła ich ciała niespełna kilka minut temu. Leżeli w swych łóżkach z podciętymi gardłami -wytłumaczył Juliusz, panując jeszcze nad gniewem jaki się w nim zbierał.

Wiktorie zatkało. Nie rozumiała skąd te oskarżenia. Ona spędziła całą noc w łóżku, a wątpiła w to aby Fabian dopuścił się takiej zbrodni. Byłoby to nielogiczne, przecież przybyli tu by zawrzeć sojusz, a nie mordować kolejne osoby. Czemu Juliusz bezpodstawnie ich posądzał?

-Myślisz, że zrobiło to jedno z  nas? Juliuszu z całym szacunkiem, ale to jest niedorzeczne. Przyjechaliśmy tu, by zawrzeć z tobą pokój, a nie wszczynać kolejne waśnie -rzekł Fabian próbując w jakiś sposób odeprzeć te oskarżenia, jednak widać było, że Richi nie chcieli go słuchać. Czekali tylko na rozkaz przywódcy, by jak dzikie i rozwścieczone zwierze móc rzucić się im do gardeł.

-Być może od samego początku zamierzaliście dokonać zamachu na mojej rodzinie?

-W takim razie co nadal byśmy tu robili? Czemu po udanym morderstwie nie uciekliśmy, by uniknąć konsekwencji i starcia z wami?

-Zapewne to kolejna próba oszukania nas. W tym domu nikogo obcego oprócz was nie było. Niemożliwym jest by ktokolwiek tu wtargnął nieproszony, gdyż wojna z Poison zmusiła nas do zdwojenia zabezpieczeń, szczególnie w nocy.

-Rozumiem, że żadne z nich nie zostało naruszone? -zapytał Fabian, domyślając się odpowiedzi.

-Dokładnie.

9 komentarzy:

  1. Moja Kochana!

    W żaden sposób nie smuć się! A teraz muszę się obronić: Totalną bzdurą jest to, że czytam blogi tylko po to, by się zareklamować. Po co więc poświęcałabym im tak dużo uwagi i serca? Czy moje emocje i opinie o każdej historii są więc udawane? To trochę niesprawiedliwe. :/ Wydaje mi się, że osoba która pragnie tylko reklamy, napisałaby po prostu prosty spam. Moje "zaprzyjaźnione" blogi czytam bez względu na to, czy ktoś skomentował mój rozdział, czy nie. Kiedy historia jest niesamowita, szukam chwili by do niej wrócić. I robię to niezależnie od innych. Źle zrozumiałaś tę moją formę "wymiany". Ta forma polega na tym, że chętnie czytam i komentuję opowiadania tych osób, którzy w jakiś sposób szanują moją pracę i mieli okazję zajrzeć do mnie zostawić, swój ślad. Kiedy mój czas jest ograniczony wybieram po prostu te blogi, żeby w jakiś sposób się "odwdzięczyć". To, że nie znajduję czasu na czytanie innych historii to już odrębna sprawa. Po to właśnie jest to "zaprzyjaźnianie się", by wybrać wartościowe dla siebie osoby, które docenią również Twoją pracę. Smutne jest dla mnie to, że w blogowym świecie jest mnóstwo fantastycznych historii, które nigdy nie będę miała okazji przeczytać.
    Od czasu do czasu, niezależnie od tego wszystkiego, wchodzę na różne blogi i czytam, jeśli historia mi się podoba. I nie oczekuję niczego w zamian, po prostu czytam.
    Nie zależy mi na ilości komentarzy, ale jeśli ktoś już pisze ten komentarz, niech będzie on wyrazem szacunku, czyli szczerą opinią. Nie chodzi również o długość. Wystarczy nawet jedno, ale szczere słowo. To mi daje największą radość.
    Kochana, rozumiem, że każdy ma własne zdanie, ale pisząc ten komunikat nie miałam zamiaru nikogo urazić. Wyraziłam swój rosnący żal wobec mojego braku czasu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow! Rozdział zrobił na mnie duże wrażenie- wyobraźcie sobie, że nawet żadnego błędu nie wyłapałam... SZOK!:D

    Przede wszystkim, podobała mi się narracja przefiltrowana przez punkt Wiktorii: to, jak ona widzi Fabiana i swoją chorobę. Trudno mi jest oceniać jej postępowanie, ale ta postać zdecydowanie zdobyła sobie moją sympatię.
    A jej małżeństwo z Fabianem... Skoro już wiem, że małżeństwa między członkami rodziny mogą być zawierane, to wydaje mi się, że Wiktorii ostatecznie małżeństwo z Fabianem może odpowiadać;) Widzi, że kuzyn chce jej dobra i naprawdę się o nią troszczy. Żeby odjąć jej zajęć w grafiku? Pan Idealny musiał się na pewno bardzo przełamać, żeby to zrobić;d

    Poza tym, Fabian jest bardzo zabawny z tym, że nie przyzna się nawet do tego, że zaspał. Really? To nic strasznego. Ach nie, przepraszam. Dla niego to niemalże koniec świata;d

    Najbardziej jednak spodobało mi się zakończenie. Szkoda w sumie, że jak zaczął się hałas na korytarzu, to Fabian i Wiktoria nie wybiegli z pokoju- może jakby Richi zobaczyli, że są zszokiwani widokiem zabitych ludzi, to wtedy nie rzucili by od razu na nich podejrzeń.

    Chociaż okoliczności tej masakry są wysoce podejrzane...

    Stopniujecie napięcie dziewczyny:D!

    OdpowiedzUsuń
  3. Panna Kunegundo!

    Przepraszam na początku, że tak późno komentuję ten rozdział, ale dopiero teraz znalazłam chwilkę na napisanie czegoś sensownego, chociaż sam rozdział przeczytałam już wcześniej.
    Zacznę od tego, że mimo że kolejny rozdział toczy się właściwie tylko wokół Fabiana i Wiktorii, to bardzo przypadł mi do gustu. Bardzo lubię postać dziewczyny, a i Fabiana również. W jakiś sposób chłopak da się lubić ;) Wydaje mi się, że takie było Twoje (Wasze) zamierzenie podczas tworzenia tej postaci. By Fabian wywoływał skrajne emocje - można go nienawidzić, a jednocześnie darzyć sympatią.
    Szkoda mi Wiktorii. Przewrotny los obdarzył ją okropną chorobą i nie wiadomo jak wiele czasu jej pozostało. Ja cały czas próbuje rozgryźć co to takiego jest (może jakaś podpowiedź? ;)), mam jednak nadzieję, że wkrótce Wiktoria z pomocą rodziny odnajdzie lekarstwo i jeszcze przez wiele długich lat będzie mogła cieszyć się życiem.
    Dobrze, że wytłumaczyłaś, że narzeczeństwo Wiktorii z Sashą lub Fabianem to sytuacja na porządku dziennym w klanach. Ale mi i tak byłoby dziwnie :) Nie wyobrażam sobie, że mogłabym wyjść za kuzyna, z którym się wychowałam, traktuję jak brata, a w dodatku mieć z nim dzieci itd. Ale nie powiem, w Twoim opowiadaniu wydaje się to jakieś takie... ekscytujące.
    Fragment w którym Fabian zaspał i te "dogryzanie Wiktorii w tej kwestii - bezcenne!! Uśmiałam się jak głupia :) Jak widać, nawet najlepszym się zdarza ;) A tak w ogóle kocham dialogi prowadzone pomiędzy tą dwójką, te ich przekomarzanie się. Za każdym razem na to czekam :D
    Fragment gdy przerażony wzrok Fabiana wędruje na Wiktorię, a ona duka "Ja nic nie zrobiłam". Normalnie padłam i nie wstaję! Próbowałam sobie wyobrazić minę Wiktorii, hahah :D Love <3<3
    Fajny był ten przerywnik - wspomnienia Wiktorii dotyczące masakry i tego jak trafili do wuja.
    Strasznie mnie teraz nurtuje: Kto zabił członków rodzony Richi? Bo chyba nie Fabian, co? Bo Wiktoria to na pewno nie! Pewnie któryś z członków rodziny, by zdobyć władzę lub coś w tym stylu. Ciekawe jak Fabian i Wiki wybrną teraz z sytuacji.
    Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział!

    Znalazłam trochę błędów:

    ^ "Oni natomiast żądali zadość uczynienia za nieszczęśliwy wypadek." - ZADOŚĆUCZYNIENIA razem
    ^ "Myślę, że zrozumiał, iż nie ulegnę jego namową." - NAMOWOM
    ^ "Mamy już wystarczająco problemów przez wtykanie nosa w nieswoje sprawy." - NIE SWOJE osobno
    ^ "Dizewczyna bardzo chciała jechać na tą misje z Fabianem. " - DZIEWCZYNA - literówka
    ^ "Znajduje się tylko godzinę drogi z tond" - STĄD
    ^ "powiedział zdenerwowanych, największy mężczyzna stojący pośrodku gromady" - troszkę nie rozumiem. POWIEDZIAŁ ZDENERWOWANY? POWIEDZIAŁ DO ZDENERWOWANYCH?

    Ogółem bardzo przyjemny rozdział, długość zadowalająca :) Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam serdecznie no mnie na świeżutki rozdział "Odrobiny szaleństwa". Ściskam!

      Usuń
  4. Kochana!

    U mnie nowy, ostatni przed świętami rozdział "Odrobiny szaleństwa". Zapraszam w wolnej chwili i ściskam cieplutko!

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapraszam ciepło i świątecznie na nowy rozdział "Odrobiny szaleństwa".
    Ściskam
    Alex

    OdpowiedzUsuń
  6. Kochana, kiedy nowy rozdział??

    OdpowiedzUsuń
  7. Panno Kunegundo! A wrócisz Ty jeszcze kiedyś do nas ?? :(

    OdpowiedzUsuń
  8. Droga Panno Kunegundo,
    na samym początku chciałam zaznaczyć, iż strasznie się cieszę, że do nas powróciłaś! Tęskniłam za Twoim blogiem - i to tak na poważnie. Głęboko wierzyłam w Twój powrót, chociaż przez ostatni czas nie mogłam wejść na Twój blog, bo za każdym razem, gdy tutaj wchodziłam, wyświetlał się tylko panel logowania Google... Przeraziłam się nie na żarty. Byłam pewna, że usunęłaś bloga. Dlatego tym bardziej ucieszyłam się, gdy zobaczyłam Twój komentarz u mnie - od razu pogoniłam na Twojego bloga i aż odetchnęłam z ulgą, gdy zauważyłam, że on wciąż istnieje i że pojawił się nawet nowy rozdział, do którego, mam nadzieję, za niedługo będę mogła przejść :)
    Wiktoria zapewne miała niezłą frajdę z tego, iż Ideał-Fabian zaspał. I wcale nie zdziwiła mnie tutaj irytacja chłopaka - pokazał, że i mu zdarzają się chwile słabości. Chociaż ja osobiście nie widzę w tym nic strasznego, to dla Fabiana był to zapewne mega problem - teraz pewnie będzie jeszcze wcześniej na nogach ;D
    Zrobiło mi się trochę przykro, gdy Wiki zaczęła myśleć o swojej chorobie. Biedna. To musi być straszne, gdy jest się chorym na nieuleczalną chorobę... Mimo to uważam, że dziewczyna spisuje się naprawdę dobrze. Stara się jakoś żyć, mimo wszystko. Poza tym, ja wciąż mam jeszcze nadzieję, że znajdzie się lekarstwo. Naprawdę mocno w to wierzę.
    Końcówka tego rozdziału sprawiła, że nadal wytrzeszczam oczy ze zdziwienia. Cholera, kto zabił członków klanu Richi? No bo chyba nie Fabian, nie? Wiktoria na pewno odpada... Ale kto okazał się być mordercą?
    Kurczę, coś mi mówi, że wyniknie z tego jeszcze większa afera...
    Znalazłam jeden maluteńki błąd : "zadośćuczynienie" piszemy razem.
    Hm, to chyba tyle. Ogólnie, ten rozdział bardzo mi się podobał. Akcja naprawdę fajnie się rozkręca. Jestem ciekawa, co nam jeszcze pokażesz :)
    Pozdrawiam serdecznie! :)

    OdpowiedzUsuń